Możliwe, że kino familijne nie kojarzy się z czymś atrakcyjnym. To w końcu filmy dla dzieci, które ogląda się po niedzielnym obiedzie. Nic bardziej mylnego! Kino rodzinne też ma swoją historię i wbrew pozorom może zainteresować, nie tylko w ramach rodzinnych seansów.
Znaki szczególne
Kino familijne charakteryzuje tematyka, dzięki której każdy z członków rodziny znajdzie coś dla siebie. Filmy są zazwyczaj przygodowe albo obyczajowe i opowiadają rodzinne historie w taki sposób, by ukazać relacje między członkami rodziny oraz zazwyczaj trudne sytuacje, w których nagle znaleźli się przedstawiciele danych pokoleń. Dzieci, na przykład, muszą odnaleźć się wśród rówieśników w nowej szkole, a rodzice – dbać o rodzinę, mimo kłopotów finansowych i przeprowadzki do mieszkania w innej dzielnicy. Obie strony często ukrywają przed sobą kłopoty, lecz, koniec końców, wszyscy sobie pomagają i wspólnie zwyciężają. Punkt kulminacyjny w tego typu obrazach osadzony jest miejscu akcji, w którym kumulują się wszelkie niebezpieczeństwa – po prostu robi się groźnie. I wtedy właśnie cała drużyna – wszyscy członkowie rodziny czy tylko z jednego pokolenia – zaczyna walczyć i pokonywać problem. Akcja kończy się sukcesem, a bohaterowie albo żyją długo i szczęśliwie, albo zapowiadają swoimi kolejnymi poczynaniami sequel filmu.
Amerykańskie korzenie
Filmy fabularne obejmujące tematykę rodzinną przeżywały swój rozkwit jeszcze przed II wojną światową. Wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych, gdzie swoją wielką karierę rozkręciła Shirley Temple – znana z ról w „Heidi” (1937 r., reż. Allan Dwan) czy „Małej Księżniczce” (1939 r., reż. Walter Lang, William A. Selter). Temple stała najbardziej znaną aktorką dziecięcą nie tylko w USA, ale i później w Europie.
Można uznać, że pierwszym twórcą filmów animowanych gatunku rodzinnego był Walt Disney, który w 1937 roku zrealizował film o „Śnieżce i siedmiu krasnoludkach” na podstawie baśni Braci Grimm. Przez okres wojny i jeszcze długo po nim Disney królował w produkcji obrazów animowanych, choć nie był jedynym twórcą animacji. Dobrze znane są na przykład „Podróże Guliwera” z 1939 roku.
W latach 60. popularne w Stanach Zjednoczonych stały się filmy muzyczne, takie jak „Mary Poppins” (1964 r., reż. Hamilton Luske, Robert Stevenson), „Oliver!” (1968 r., reż. Carol Reed) czy „Dźwięki muzyki” (1965 r., reż. Robert Wise). Tu pojawiają także nowe wątki, przedstawia się szersze spektrum problemów, a wątki miłosne są ukazywane jako bardziej skomplikowane.
Lata 70. to między innymi film „Willy Wonca i Fabryka Czekolady” w reżyserii Mela Stuarta. Pod sam koniec dekady wchodzi do kin obraz o „Muppetach” (reż. James Frawley), który jest muzycznym filmem drogi. To opowieść dwuwarstwowa. Istnieje warstwa dla dzieci, zupełnie dla nich czytelna, i dla dorosłych – niezrozumiała dla tych pierwszych odbiorców. To zabieg scenarzystów znany ze współczesnych animacji czy fabuł rodzinnych. Dobrym przykładem jest późniejszy „Shrek” (2001 r., reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson).
Końcówka lat 70. to też „Superman” (1978 r., reż. Richard Donner) czy „Gwiezdne Wojny” (1977 r., reż. George Lucas) – filmy również zaliczane do gatunku rodzinnych.
W latach 80. na arenę kina familijnego wchodzi Steven Spielberg z filmem „E.T.” (1982 r.). Również w latach 80. zaczyna się seria „Powrót do przyszłości” reżyserowana przez Roberta Zemeckisa. Znane stają się animacje z japońskiego Studia Ghibli w reżyserii Hayao Miyazakiego, na przykład „Mój sąsiad Totoro” czy już w latach 90. „Księżniczka Mononoke”.
Następnie na arenę filmów rodzinnych wchodzi firma Pixar. Zaczyna się seria „Toy Story” (1995 r., reż. John Lasseter), powstaje film o „Edwardzie Nożycorękim” Tima Burtona, który będzie potem tworzył „filmy grozy” dla całej rodziny (nakręci m.in. „Gnijącą Pannę Młodą”, 2005 r.). Kariera Burtona zaczęła się już oczywiście we wcześniejszych latach („Sok z żuka”, 1988 r.; Batman”, 1989 r.). Burton zagrał również we wspomnianej wcześniej pełnometrażowej wersji „Muppetów”.
Obecnie możemy z całą rodziną obejrzeć animacje czy takie filmy, jak seria o „Harrym Potterze”, „Opowieści z Narnii” czy „Hobbit”. Popularne stały się niesamowite opowieści i realizm magiczny, zrealizowany w taki sposób, że przyciąga widzów bez względu na wiek.
Zróżnicowana Europa
Chociaż kino familijne ma swoje korzenie w Ameryce, trzeba dodać także kilka zdań o Europie. Tu ten gatunek rozkręca się w latach 40. i jest bardziej zróżnicowany. Odmienności mają swoje źródło w mozaice kulturowej oraz w powojennej rzeczywistości. Takie nurty, jak neorealizm czy nowa fala, znacząco wpłynęły na kinematografię tamtych czasów, a co za tym idzie – na współczesną sztukę filmową.
Film „Złodzieje rowerów” (1948 r.) w reżyserii Vittorio De Sicca opowiada wzruszającą historię o skradzionym rowerze, który ma być narzędziem pracy głównego bohatera. Film z gatunku neorealizmu przedstawia historię w surowy sposób, nawiązując bezpośrednio do społecznej i politycznej sytuacji Włoch z tamtego okresu.
Znanym francuskim filmem familijnym jest „Zazie w metrze” w reżyserii Louisa Malle z 1960 roku. W Czechosłowacji natomiast w 1967 roku powstaje film pod tytułem „Skradziony balon” w reżyserii Karela Zemana. Jest to historia rozgrywająca się w Pradze w XIX wieku. Balon, jeden z eksponatów wystawy, na który przypadkiem dostaje się grupa chłopców, przedstawicieli zupełnie innych środowisk, nagle się unosi. Gdy na lądzie trwa akcja poszukiwawcza, chłopcy przeżywają wielką przygodę wraz z zagadkowym kapitanem Nemo.
Powstaje coraz więcej animacji, także w Polsce. Warto wspomnieć o „Piotrusiu i Wilku” z 2011 roku, kręconym w Łódzkiej wytwórni Se-Ma-For, znanej między innymi z serialu animowanego o Misiu Uszatku.
Przed ekrany marsz!
O filmach można by napisać jeszcze więcej i dzielić je na różne gatunki czy podgatunki. Nawet filmy familijne da się przeanalizować pod kilkoma kątami, ale nie to jest istotne. Liczy się fakt, że tego typu obrazy możemy oglądać z całą rodziną i miło spędzić wolny czas. Trzeba wspomnieć także, że istnieje kinoterapia, czyli leczenie filmem. Oglądając filmy, uczymy się różnych postaw, rozwijamy wyobraźnię i zapoznajemy się z różnorodnymi problemami. Często odnajdujemy w nich siebie. Możemy wtedy porównać postępowanie bohatera z własnymi decyzjami. Kino to zatem nie tylko forma relaksu – czasem przypomina wizytę u terapeuty, która w dodatku może być darmowa i odbywać się na własnej kozetce, to znaczy… na kanapie.
Tekst: Iga Woźniak