Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej obchodzi w tym roku 60-lecie swojego istnienia. Jego młodszy brat, można powiedzieć – młodsze oblicze teatru – czyli Teatr Muzyczny Junior, wkrótce będzie świętował 30-lecie. Oba te teatry żyją ze sobą w swoistej synergii i czerpią od siebie inspiracje, energię i uzupełniają się nawzajem.
Teatr Muzyczny dla dzieci
Większość z nas zna Teatr Muzyczny – jego dostojne oblicze jako największego teatru muzycznego w Polsce i drugiego w kolejności teatru (zaraz po Teatrze Wielkim w Warszawie) pod względem liczby miejsc na widowni. Znamy jego repertuar, kojarzymy wystawiane tam musicale i z podziwem śledzimy jego superprodukcje (jak choćby „Skrzypek na dachu” czy „Wiedźmin”). W ciągu 60 lat swojego istnienia teatr ten przygotował ponad 330 premier: musicali, operetek, spektakli muzycznych, baletowych i kabaretowych, bajek, koncertów i spektakli kameralnych, w tym tych dla dzieci.
– Spektakl, który z miejsca podbił serca młodszych widzów, to na pewno „Piotruś Pan” – musical wykorzystujący technologię 3D z muzyką Janusza Stokłosy i w reżyserii Janusza Józefowicza. Polecamy go dzieciom powyżej siódmego roku życia, a także ich rodzicom, gdyż oni wszyscy będą uczestnikami jedynej w swoim rodzaju zabawy, łączącej świat wyobraźni z niesamowitymi możliwościami współczesnej techniki. Ponadto najmłodszych widzów zapraszamy na spektakle muzyczne, przybliżające twórczość największych polskich pisarzy literatury dziecięcej, czyli Juliana Tuwima oraz Jana Brzechwy. W repertuarze teatru nie mogło zabraknąć opowieści o sprytnej pchełce, która uwielbiała wszystkim wokół robić psikusy. „Pchła Szachrajka” zaprasza na Nową Scenę! – poleca Mateusz Gigiewicz, Specjalista ds. Umów Licencyjnych Teatru Muzycznego.
Teatr Muzyczny Junior „Poznaj siebie – Bądź sobą – Powiedz coś od siebie”
Mało kto jednak wie, że Teatr Muzyczny ma młodszego (prawie o połowę) brata. Tak można nazwać Teatr Junior, który został założony przez Małgorzatę Ryś – i prowadzony jest przez nią do dziś, niezmiennie od roku 1990.
– Jerzy Gruza był wtedy dyrektorem teatru i gdy zaproponował mi zorganizowanie teatru dla młodzieży, od razu wiedziałam, że to nie będzie typ amatorskiego teatru, który po prostu rozdaje dzieciom role i ustawia je w miejscach, albo próbuje im wmówić, że są aktorami, żeby miały radość jedynie z popisywania się przez udawanie, odgrywanie ról. Bo przecież robią to również w domu, w szkole, w przedszkolu. I to jest oczywiście fajna zabawa, ale mnie chodziło o coś innego. Postanowiłam wtedy, że dzieci, które przyjdą, nie dostaną gotowego teatru, lecz będą musiały same go stworzyć! Grecy mówili „poznaj siebie”, hindusi „bądź sobą”, a ja dodałam „powiedz coś od siebie”. Żeby docenić swoje możliwości, najpierw trzeba je odkryć, poznać siebie, potem się z nimi oswoić. Poczuć siebie samego. Dzieci są w głębi zalęknione, zaganiane, a w obecnych czasach praca nad budzeniem świadomości ma jeszcze większy sens niż 30 lat temu, kiedy zaczynaliśmy – mówi Małgorzata Ryś.
Teatr dla dziecka, a nie dziecko dla teatru
Obecnie wynikiem warsztatów, jakie odbywają się w Juniorze, są spektakle, ale są one raczej prezentowane w formie pokazów kończących pracę każdej grupy. Dzieci uczą się przez cały rok śpiewu, tańca, świadomości ciała. Są też zajęcia kreatywne i psychologiczne, które mają na celu – jak mówi pani Małgosia – „dotrzeć do Człowieka w sobie”.
– Często na warsztatach mówię o sercu – chodzi o to, by nauczyć się siedzieć w ciszy i posłuchać serca, usłyszeć „co tam w duszy gra”. Bo dzieci często naśladują to, co już widziały. Bywają bardzo powierzchowne, mówią praktycznie o niczym, są przyklejone do telefonów komórkowych, szukają uników. Brakuje im kontaktu z samym sobą, czy z przestrzenią serca… Z tym prawdziwym Ja, z tą swoją naturalną boskością. Dzieci są dziś „tresowane”, a ja sobie pomyślałam, że przez teatr można je odzyskać dla samych siebie – wyznaje pani Małgorzata.
Małgorzata Ryś – artystyczna dusza
Małgorzata Ryś, kierownik edukacyjny i artystyczny Juniora, to człowiek-instytucja. Spotkanie z nią nosi znamiona spotkania z wielką osobowością, wypowiada się bardziej jak filozofka niż pedagog teatru. Fascynuje swoją naturalnością. Z wykształcenia jest architektką, ale jej artystyczna dusza żyje teatrem. Przy czym bardzo poważnie traktuje swoją pracę, swoje obowiązki i bardzo poważnie podchodzi do roli pedagoga.
– Niektórzy mówią, że prowadzę psychodramę, ale czy ja wiem? Wszystko w tej pracy jest intuicyjne. Prowadząc zajęcia, wpadam w pewien rodzaj transu, w swoisty stan. Czuję, jakbym słyszała te dzieci. Wiem, kiedy zmienić kierunek, bo widzę, że otwiera się coś zupełnie nowego. Chodzi o to, żeby dzieci polubiły swoją kreatywność. Żeby poczuły się wolne. Bo jeśli one w środku wiedzą, kim są, mogą poczuć coraz większą wolność pośród ograniczeń tego świata. Pytanie „kim jestem” nie jest ćwiczeniem warsztatowym. Jest bardzo poważnym pytaniem i czasem prowadzimy na ten temat dyskusje, ale ja zawsze pozostawiam je otwarte – twierdzi Małgorzata Ryś.
Praca nad sobą
– Najczęściej przychodzą dzieci zafascynowane teatrem, grą aktorską, tańcem, śpiewem. Czasem ktoś przysyła do nas dzieci, bo ktoś komuś polecił, bo jakiemuś dziecku bardzo pomogły zajęcia u nas itp. Było kiedyś dziecko, które biło innych. Nie mogłam go odrzucić, bo widziałam, że jest w nim jakiś bunt, jakiś żal, jakieś emocje. Celem edukacji nie powinno być wpasowanie dziecka w system, stworzenie kolejnego niewolnika. Nie krytykuję edukacji jako takiej – uczenie dzieci jest super. Jest wielu nauczycieli, którzy chcą, którzy się starają, ale często trafiają na mur. Dlatego dałam temu dziecku szansę. Były rozmowy, płacz, wypłakało bardzo dużo łez, zaczęło się otwierać. Byłam w tym oczywiście bardzo ostrożna, gdyż wiedziałam, że nie mogę na siebie wziąć całego ciężaru psychologa, rodzica, lekarza. Wiedziałam, że tam w środku jest coś bardzo cennego. Potem okazało się, że ma jeszcze inne talenty artystyczne i wyfrunęło stąd po prostu odmienione. Bywają jednak i takie przypadki, kiedy sobie nie radzę, np. ktoś nie jest zainteresowany, gada, przeszkadza, próbuje ukraść naszą uwagę, rozwala zajęcia. Wtedy się rozstajemy, gdyż nie jest to jednak grupa terapeutyczna, a warsztaty artystyczne. I to pomimo że wszystko u nas sięga głębiej z racji spotkania ze sztuką – przyznaje pani Małgosia.
30 lat Juniora
Przez te wszystkie lata w warsztatach Juniora wzięło udział ponad 10 tysięcy osób w wieku 7-19 lat, a w tym także dorośli. Wielu z nich to znane dziś postaci w świecie teatru, filmu i innych działalnościach związanych z szeroko pojętą kulturą i edukacją. Są nimi m.in. Łukasz Lewandowski, Waldemar Raźniak, Szymon Wróblewski, Maja Wagner, Beata Szadziul, Michał Rachoń, Arkadiusz Dawidowski, Dominika Gwit. Wśród pedagogów współpracujących z Juniorem znaleźli się: Bogumiła Toczyska, Andrzej Leszczyński, Andrzej Pieczyński, Leszek Bzdyl, Mirosława Kister, Marek Richter.
Co jest stałe, a co się zmieniło?
– Stałe jest to, że zajęcia trwają cały rok szkolny. Są to zajęcia musicalowe. Są grupy wiekowe. Zmieniło się natomiast to, że na początku była młodzież licealna i ich grupa liczyła 100 osób. Wtedy przychodzili ludzie świadomi, chcieli robić teatr, to była młodzież głównie z III LO w Gdyni. Robiliśmy wówczas warsztaty międzynarodowe, zapraszałam prowadzących z Anglii, Francji, Hiszpanii, z Niemiec. Początki były bardzo europejskie. Młodzież była bardzo świadoma, mieliśmy więcej czasu na próby, robiliśmy spektakle, gdyż byli na to gotowi. To były profesjonalne przedstawienia ze scenografią i kostiumami tworzonymi przez pracownie teatralne. Bywało tak, że musical „Spotkanie z Małym Księciem” miał większą frekwencję od „Skrzypka na dachu”. Potem zaczęło przychodzić coraz więcej młodszych dzieci. Jednak zawsze przyjmujemy wszystkich chętnych, odbywa się wówczas naturalna selekcja. Pierwsze warsztaty są bezpłatne, więc dzieci mogą zobaczyć, na czym to polega i zdecydować, czy im to odpowiada – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Junior dziś – OFF Junior i Dziki Junior
– W tej chwili działalność edukacyjna Teatru Junior cieszy się dużą życzliwością dyrektora, ale jest tyle spektakli na dużej scenie, że się nie da tego wszystkiego pomieścić. Na szczęście jest jeszcze Nowa Scena i Scena Kameralna, dlatego zaczęliśmy pracować w mniejszych grupkach, do 30 osób. W porozumieniu z Markiem Richterem, który pracuje od lat w Juniorze ze starszą młodzieżą, utworzyliśmy jeszcze Teatr OFF Junior dla starszej młodzieży, studentów i dorosłych, którzy tworzą spektakle w bardziej dojrzałej formie teatralnej. Od czterech lat zajęcia w Juniorze prowadzi także Wiola Fiuk – są to warsztaty tańca nowoczesnego wg Dzikistyl Company – mówi pani Ryś.
Junior nie stoi w miejscu, rozwija się i wydaje się z roku na rok coraz młodszy… Jak to możliwe? Pytamy panią Małgosię, czy nie jest już zmęczona po tylu latach pracy.
– Nie, jestem świeżutka. To jest jak z miłością. Miłość to taka rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. Kreatywna współpraca też taka jest. Następuje swoista wymiana energii. Tu nie jest tak, że ktoś coś od kogoś tylko bierze. Jest wymiana, energia krąży, jest życie, czyli miłość, bóg… Jakkolwiek by to nazwać – odpowiada z uśmiechem.