Together Magazyn » Aktualności » Psychoaktywny świat

Psychoaktywny świat

Wiele młodych osób próbuje substancji psychoaktywnych. Jest to fakt i zarazem truizm, którym chcę rozpocząć tekst mający na celu naszkicowanie zjawiska uzależnień. Faktem jest również, że nie u każdego rozwija się problem. Czasami to wyraz zwykłej ciekawości, młodzieńczego poznawania świata. Rodzi się wiec pytanie, kiedy eksperymentowanie może zamienić się w coś poważnego? Co tak naprawdę warunkuje uzależnienie? Przyjrzyjmy się razem temu, co otacza współczesnych młodych, jak i im samym. Zróbmy to jako ludzie, którzy z zaciekawieniem przyglądają się rzeczywistości i pamiętają przy tym, że też kiedyś byli młodzi.

Mocniej, więcej, teraz!

Wystarczy zajrzeć do sieci i zobaczymy reklamówkę ponowoczesności. Instant życie, postmodernistyczne związki, plastikowe relacje, wielkie ambicje i przymus bycia jakimś. Dzisiaj nie ma miejsca na bylejakość. Nawet jeśli to jest tylko ułamek prawdy o nas, to wychodzi to na pierwszy plan, a widzą to też młodzi. Klimat ten sprzyja różnym trudnościom natury psychicznej, w tym uzależnieniom. Dziś jesteśmy uzależnieni od cywilizacji w ogóle. Żyjemy w konsumpcyjnym świecie, gdzie jesteśmy nastawieni na natychmiastowe reakcje otoczenia, zależni od nagród, nie chcemy czekać. Oczekujemy również, że nasze potrzeby będą od razu zaspokojone. Chcemy szybko, więcej, teraz. Tak samo działa substancja – daje natychmiastowe efekty, zmienia emocje, dodaje energii. Nikt na tym etapie nie myśli o konsekwencjach zależności od tych fajerwerków.

Używki wpisują się w te potrzeby natychmiastowości i intensywności, dlatego śmiem twierdzić, że żyjemy w świecie, który sprawia, że jako społeczeństwo jesteśmy bardziej podatni na uzależnienia. Ponadto trendy kulturowe skłaniają się ku większemu liberalizmowi, co sprawia, że substancje są bardziej dostępne, a ich zażywanie nie wiąże się z naznaczeniem. Często wręcz jawi się wśród młodych jako wyraz pewnego stylu życia, który kojarzy się z wolnością i bezkompromisowością. Nie biorą pod uwagę, że to dość czarno-biały punkt widzenia.

Nieoczywiste pułapki

Szkoła, jaką znamy, to duży stresor. Trafiamy do niej, gdy relacje rówieśnicze nabierają na znaczeniu i stają się punktem odniesienia. Chcemy być lubiani, chcemy czuć, że przynależymy do grupy, a jednocześnie zależy nam na wyjątkowości. Jeśli w grupie panuje moda na używki, łatwo za tym pójść. To największy dylemat młodzieży – wybrać konformizm czy zaryzykować alienację. Ponad połowa inicjacji narkotykowych odbywa się z rówieśnikiem.

Szkoła to narkogenne środowisko. Atmosfera ciągłej oceny i wzajemnego porównywania tworzy presję nieznośną dla młodego człowieka. Relacje z nauczycielami są skośne z założenia – oni na górze, dzieci na dole. Tak niezwykle trudno trzymać się za ręce. Większość młodych ma niskie zaufanie do pracowników oświaty, nie czują się przez nich rozumiani, dlatego rzadko proszą o pomoc. A trudności szkolne są często odzwierciedleniem problemów dziecka w ogóle.

A co z domem? Rodzina to źródło największej siły, ale niestety równocześnie często to tu zaczynają się problemy młodych. Wiele osób chce wierzyć, że narkotyki są tylko tam, gdzie na pierwszy rzut oka dzieje się niedobrze, bo rodzic „pije i bije”. Do choroby predestynują różnego rodzaju nadużycia i traumy, ale też zaburzenia, zaniedbania i porzucenia. Uzależnieni bliscy to zawsze czynnik ryzyka. Nie chodzi tu o pamięć genów, a raczej o obserwowanie zachowań i uczenia się stylów radzenia sobie z przeżyciami, np. jest mi smutno bądź coś celebruję – piję alkohol; jestem zły – palę papierosy. Ważny dorosły modeluje zachowania, a dzieci bezwiednie je chłoną. Często powtarzamy wzorce rodzinne, nie wiedząc o swoim uwikłaniu, choć nie zawsze tak być musi. Zawsze powinno nas również zastanowić, gdy rodzina jest wyizolowana i nie ma wsparcia od nikogo z zewnątrz.

Krzywdzić mogą też bardziej subtelne rzeczy. Dom, w którym nie ma realnego kontaktu z drugą osobą, bliskości i akceptacji a członkowie rodziny czują się samotni i nieobecni sprzyja rozwojowi uzależnień. W takim miejscu ma się wrażenie, że rozmieszczone są wokół drogowskazy, które wskazują nam, co robić, jak się poruszać w tej gęstej atmosferze. Często kompetencje rodzicielskie są wadliwe, dzieci nie wiedzą za bardzo, o co chodzi takiemu dorosłemu, czego oczekuje. Wszyscy są niby-razem, niby-osobno, panuje ciągła niepewność i wyczekiwanie. Uboga komunikacja interpersonalna sprawia, że otwarta rozmowa między członkami jest niemożliwa. Tam często wybrzmiewają komunikaty nie wprost, są tematy tabu czy uporczywe milczenie. Nikt nie mówi o uczuciach, panuje chłód, raczej każdy chowa się ze swoimi przeżyciami.

Podatność ma znaczenie

Sami młodzi mogą być mniej lub bardziej podatni na zależność od używek. Częściej uzależniają się osoby niedojrzale emocjonalnie, czyli takie, które nieadekwatnie reagują oraz mają trudności w rozpoznawaniu własnych uczuć. Jeśli wpadną w sidła substancji, zostają na tym poziomie funkcjonowania. Towarzyszy im duża impulsywność, rozumiana jako duży poziom emocji – potrzeba stymulacji i niska odporność na nudę. Są mało odporni na stres i cierpienie. Narkotyki łatwo wabią osoby o niskim poczuciu własnej wartości, ponieważ wprowadzają niepamięć o samoocenie. Można w końcu poczuć ulgę i nie przejmować się cudzymi opiniami. Tacy młodzi mają negatywne przekonania o sobie i o tym, na co ich stać. Brakuje im nadziei i marzeń. W relacjach doświadczają wielu trudności przez niedostatek umiejętności interpersonalnych. To wszystko jest obszarami do pracy terapeutycznej.

Złe dobrego początki

Pocieszające jest, że mądry dorosły, który jest oparciem i konstruktywnym wzorcem, może ochronić dziecko. Nastolatek musi się zbuntować, to rozwojowe. Tak buduje swoją autonomię i umiejętność samostanowienia. Młodzi często wracają do wartości wyniesionych z domu, choć najpierw muszą je odrzucić. Dojrzewanie to trudny okres dla rodziny, zmieniają się role w domu, a coś w środku straszy, że tracimy nasze dziecko. Mądry rodzic to taki, który próbuje rozmawiać, mierzy się z trudnymi tematami, traktuje swoje dziecko poważnie. Doświadczenie pokazuje, że sztywne zakazy nie chronią dzieci przed błędami. Dopóki jest rozmowa, nawet o narkotykach, to jest jakaś więź. A jeśli dziecko czuje się akceptowane i ważne, to mamy szansę, że przyjdzie do nas, gdy będzie mu trudno.

Oceń