Together Magazyn » Aktualności » Wielcy Trójmiesjcy – Kinga Beńska

Wielcy Trójmiesjcy – Kinga Beńska

Nie ma w niej krztyny przesady. Jest za to realizm i racjonalne spojrzenia na świat, który – jak sama przyznaje – mógłby być lepiej skonstruowany. Kinga Beńska trochę z nim wojuje, a największą bronią w tej walce jest serce dla braci mniejszych, którzy pod jej opieką stają na cztery łapy.

Twardzielka o wielkim sercu – kto poznał Kingę Beńską nie ma wątpliwości, że taka właśnie jest, raz za razem udowadniając, że jeśli się chce, to można.


Fot. Tomasz Sikora

Niesamowicie zaangażowana we wspieranie skrzywdzonych zwierząt, traktuje to jak misję. Jej dom jest pełen zwierząt starych, chorych, porzuconych w opłakanym stanie, które trafiły pod jej dach prosto z ulicy. Pod troskliwą opieką dochodzą do siebie i zaczynają nowe życie – poświęcony czas, ogrom kompetencji behawioralnych i chyba szósty zmysł powodują, że dzieją się cuda. Teraz już na pełen etat, ponieważ codzienność Kingi i podopiecznych domu tymczasowego to nie tylko karmienie, spacery i chwile na kanapie – pomoc zwierzętom wymaga koordynowania działań wielu wolontariuszy, lekarzy weterynarii, behawiorystów i przyjaciół zwierząt, dla których Kinga jest autorytetem.

Stał się cud

Za drzwiami mieszkania psy, które potrzebują największej pomocy. I tu kolejna niesamowitość, ponieważ pokaźna lista obowiązków wplotła się w rytm życia, który wyznaczają Kindze 13-letni Kuba i 3-letnia Zuzia, która – widać, że szybko pójdzie w ślady mamy.

– Podejrzewam, że Kinia ma w sobie, jakąś nadprzyrodzoną moc! W ciągłej w gotowości do walki o zwierzaki „ogarnia” rodzinę, mając zawsze czas dla najbliższych. Trudno w to uwierzyć, ale znajduje chwilę na pasję, jaką stało się dla niej gotowanie, a jej zdrowe pomysły kulinarne bywają coraz częstszą inspiracją dla znajomych – opowiada jedna z koleżanek.

Fot. Tomasz Sikora

Psie historie choć mają różne początki najczęściej łączy szczęśliwe zakończenie. Jak ta, kilkuletniego psa, który nigdy nie był na spacerze i żyl w ciągłym strachu przed dźwiękami i własnym cieniem, a po kilku miesiącach z Kingą budził domowników merdaniem i radością, że przed nim nowy dzień. To też historia bokserki, która dotarła do Kingi chwilę przed świętami w stanie skrajnego wycieńczenia. Ledwo trzymała się na łapach, a jedyne co przykuwało wzrok, to wystające zęby. Trudno uwierzyć, ale suczka była w zaawansowanej ciąży i w samą Wigilię domowników zaskoczył Bożonarodzeniowy cud narodzin.

Był też Ahmed – wielki bernardyn o najdelikatniejszym sercu na świecie, który próbował chować się przed ludźmi nawet za najmniejszym drzewkiem. Wciąż pojawiają się kolejne, dla których zawsze znajdzie się ciepły kąt i pełna miska. Kinga pamięta wszystkie imiona i rozumie, że w tej misji radość z przemiany zderza się z pożegnaniami, a każde odejście za tęczowy most jest chwilą zadumy i wewnętrznego żalu, że nie wszystkie zwierzęta udało się przeprosić za krzywdę wyrządzoną przez ludzi.

– Pytasz, kim jest w moich oczach? Nie ma słów, które oddadzą, jak bardzo ja podziwiam. Jej dobro w połączeniu z siłą przywraca wiarę w człowieczeństwo, uczy pokory i upewnia, że mimo wszystko da się ten świat trochę lepiej poukładać – odpowiada Tomek Sikora narzeczony Kingi.

4.3/5 – (6 głosów)