Together Magazyn » Aktualności » Polska to brzydki kraj

Polska to brzydki kraj

Takie słowa słyszę dość często od moich znajomych. Znajomych Polaków oczywiście. W końcu nasze miasta takie szare, morze zimne, góry niskie, a ludzie brzydcy. Ostatnio jednak odwiedził nas dawno niewidziany przyjaciel, który jest zupełnie innego zdania. Powiedziałabym nawet, że wręcz tryska optymizmem w kwestii tego, jak prezentuje się nasz kraj.

Gdy siedzieliśmy w niewielkiej knajpce, na naszym bielskim ryneczku, już po wypiciu pierwszego piwa zaczął nas przekonywać: „Wiecie co? Wakacyjna podróż po Stanach wyleczyła mnie ze wszystkich kompleksów. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego większość ludzi myśli, że Polska jest beznadziejna, a wszędzie poza nią jest lepiej. Mam wrażenie, że sami nawzajem sobie to wmawiamy. Byłem ostatnio w Gdańsku i nie mogłem uwierzyć – przepiękne miasto, powiedziałbym nawet, że to taki nasz mały Amsterdam. Wrocław? Rozwija się tak szybko, że po pół rocznej nieobecności ciężko go rozpoznać. Warszawa też dynamicznie się zmienia. Coraz lepiej prezentują się także mniejsze miejscowości. Zobaczcie – tu, w waszym mieście, jest tyle wspaniałych architektonicznie budynków! Oczywiście większość trzeba odnowić, ale te, w które już zainwestowano, prezentują się rewelacyjnie. Do tego fenomenalne Mazury, malownicze Bieszczady, Tatry… Powiedzcie mi, na przykład, czy widzieliście kiedyś Dolinę Chochołowską, w czasie, gdy kwitną w niej krokusy?!”.

Kurczę, głupia sprawa, ale nie widzieliśmy. Objechaliśmy świat dookoła, a krokusów w Dolinie Chochołowskiej, do której mamy dwie godziny drogi, nie widzieliśmy… Postanowiliśmy nie być już dłużej ignorantami i nadrobić tę niewybaczalną zaległość, więc gdy tylko pojawiła się pierwsza wiadomość o krokusach, zabraliśmy naszego synka i pojechaliśmy. Jak było? Chyba nie muszę pisać. Nigdy, nigdzie nie widziałam czegoś takiego. Wrażenie było niesamowite. Maluch oglądał krokusy z każdej strony i zbierając patyczki, kamyczki i inne skarby, poznawał po raz pierwszy klimat tatrzańskich dolinek, a my robiliśmy setki zdjęć pokrytych fioletowymi dywanami polan i gdybyśmy nie musieli wracać, zrobilibyśmy ich jeszcze wiele więcej, wciąż nie mogąc wyjść z zachwytu. I powiedzcie mi, gdzie znajdę drugą taką dolinę? Chyba nawet fioletowa krówka Milka, hasająca po bawarskiej alpejskiej polance, nie byłaby takim zjawiskiem!

 

 

Relacje i zdjęcia z podróży na www.vanillaisland.pl

Oceń