Together Magazyn » Aktualności » NO I SIĘ ZACZĘŁO

NO I SIĘ ZACZĘŁO

Dobra, mamusiu. Oto twoje dziecko. Niestety nie dołączyli instrukcji obsługi. Poradzisz sobie. Ludzie zasypią cię teraz dobrymi radami i wytkną ci każdą wpadkę, ale nie martw się. Będzie fajnie. Nie schrzań tego. Powodzenia.

Matka musi przewidzieć wszystko

Wdech, wydech, wdech, wydech. Nie chcę zakładać butów! – drze się mój syn. Muszę na chwilę wyjść na zewnątrz, zanim wyjdę z siebie – myślę. Pozostałe dzieci już przy samochodzie przed domem, zaraz mamy wyjeżdżać. Staję za progiem, liczę do dziesięciu. Nagle słyszę za plecami trzaśnięcie drzwiami i odgłos przekręcanego zamka. Odwracam się. Łapię za klamkę. Zamknięte. Otwórz synku! Nie – odpowiada lakonicznie. Kochanie otwórz mamusi drzwi – proszę przymilnie. Zero reakcji. Torebka została w domu, a w niej klucz i telefon. I trzylatek, który nie chce mnie wypuścić. Trochę kusi, żeby odjechać, ale przystępuję do negocjacji. Twardy przeciwnik. Ostatecznie przypominam sobie, że schowałam gdzieś zapasowy klucz – matka musi przewidzieć wszystko.

Nie zawsze jednak przewiduje

Schyłek lata, piękna pogoda – wprost idealny czas, żeby jako matka pomyśleć już o tym, że zaraz jesień, więc trzeba kupić dziecku nowe buty do przedszkola. Po drodze zajeżdżamy do sklepu. Wybieramy model, sprzedawczyni podaje nam właściwy rozmiar i w tym momencie dziecko zdejmuje swojego Crocsa, a oczom moim i zszokowanej ekspedientki ukazuje się stopa mego syna czarna, jakby właśnie wyjechał z kopalni. Cóż. Jak gdyby nigdy nic zakładam mu pończoszkę do mierzenia i tłumię śmiech. Do takich sytuacji należy podchodzić z humorem.

Kiedy dobry humor zastępuje go PANIKA

Są takie momenty, kiedy i mnie dobry humor opuszcza, a zastępuje go… PANIKA.

13.20, czekam na dziecko pod szkołą. 13.30 – nie ma. 13.40 nadal nic. Wysiadam i jeszcze całkiem spokojna idę do szkoły, jednocześnie sprawdzając, czy czwartek to na pewno czwartek, a zegar nie kłamie, ale nie. Wszystko się zgadza. Idę do świetlicy, pusto, pytam o czwartą klasę panią sprzątaczkę. Skończyli. Prawie pół godziny temu. Boisko puste. W bibliotece nie ma. Dziecka brak. Zniknął. Matko i córko. Porwali. Uciekł z domu. Oczami macierzyńskiej wyobraźni ujrzałam obrazy równie przerażające, co nierozsądne. Jestem równie spanikowana, co wkurzona. Bo przecież może jednak polazł gdzieś i nie odmeldował się mamusi. Policja. To chyba najlepsze wyjście w tej sytuacji. I kiedy już chwytałam za telefon, żeby wybrać 112, następuje olśnienie. Nie dalej jak wczoraj umówiłam się z mamą jego przyjaciela, że odbierze chłopców po szkole i pojadą do nich na kilka godzin, a ja zgłoszę się po niego przed samym treningiem. Ot, skleroza.

I tak dzień za dniem, wpadka goni wpadkę, a poczucie winy zżera matkę. Z doświadczeniem przychodzi rozgrzeszenie. Z czasem lepiej rozumiemy, że wszystkie –- jak jedna – na tym samym wózku jedziemy.

Anna Jaworska

Mówi o sobie, że jest kobietą spełnioną. Od 16 lat żona, od 12 lat matka, od 5 lat matka trzech synów. Z wykształcenia pedagog, od 16 lat w biznesie, z zamiłowania blogerka. Nie filtruje zdjęć i życia.

5/5 – (3 głosów)