Obecne standardy wychowania dzieci bardzo się różnią od tych, reprezentowanych przez wcześniejsze pokolenia. Kiedyś mówiło się, że dzieci i ryby głosu nie mają, a przy rodzinnych spotkaniach maluchy siedziały w osobnym pokoju. Dzisiaj przy tych samych obiadach dzieci zajmują honorowe miejsce, znajdują się w naszym centrum zainteresowań, a wszelkie działania skierowane są ku ich dobru. Rodzice próbują zapewnić wszystko, co tylko mogą, uchylić przysłowiowej gwiazdki z nieba. Są na każde zawołanie, zawsze w gotowości, by pomóc, poprawić, wyręczyć. Pragną zapewnić im szczęśliwe dzieciństwo, wolne od stresu, niepokoju i problemów. Są pełni wiary, że tak będzie najlepiej. Czy aby na pewno?
Nie umiem, jestem za malutki
Pracuję w przedszkolu, na co dzień spotykam się z dziećmi całkowicie niesamodzielnymi i zależnymi od dorosłych. Trzyletnie maluchy, które nie potrafią pić ze szklanki, tylko z bidonu czy butelki, korzystające na co dzień z pampersów, bo wtedy nie muszą przerywać zabawy na toaletę, nieumiejące ubrać najprostszych elementów garderoby jak spodnie czy czapka. Dzieci, które nie potrafią same jeść, ponieważ wciąż są karmione. Dzieci, które są zmęczone dłuższym spacerem, gdyż wszędzie są wożone autem lub wózkiem. Co więcej, nigdy nie jechały tramwajem czy autobusem i sama podróż tym środkiem transportu jest dla niech niebywałą atrakcją. Dzieci, które poproszone o posprzątanie zabawek, mówią „nie umiem, jestem za malutki”.
Tłumaczenia rodziców
Kiedy poruszam te problemy z rodzicami, próbując wyjaśnić, co trzyletnie dziecko powinno umieć i dlaczego to ważne, słyszę różne odpowiedzi „czekaliśmy, aż panie w przedszkolu go tego nauczą, chcieliśmy dać czas, by to była jego decyzja, nie chcieliśmy go zmuszać…”. Zmuszać do czego? Do bycia samodzielnym i odpowiedzialnym za siebie? Czekać na decyzję dziecka, by zacząć się ubierać i korzystać z toalety? Czy to nie dorośli powinni wiedzieć, kiedy ten czas nastał? Jeżeli przeoczymy ten etap chęci samodzielności dzieci, później może on w ogóle nie nastąpić. Bo po co się starać, skoro rodzice zrobią za mnie lepiej i szybciej? Po co próbować radzić sobie z trudnościami, skoro od razu dostaniemy gotowe rozwiązanie?
Wyzwania a rozwój
By dzieci prawidłowo się rozwijały, powinniśmy stawiać przed nimi wyzwania. Próbując je pokonać, dowiadują się, czym jest wytrwałość, dążenie do celu, poznają swoje możliwości. Co najważniejsze – budują swoje poczucie wartości i wewnętrzną motywację. Myślą „skoro potrafię to zrobić, może spróbuję czegoś innego?”. Co więcej, nie muszę chyba nikogo przekonywać, że najszybciej uczymy się przez doświadczanie. Dajmy dzieciom próbować, pomimo że zajmuję to więcej czasu, dajmy im pozwolenie na błędy, pomimo że znamy odpowiedź. Dajmy im szukać rozwiązań, a niejednokrotnie zaskoczą nas swoją kreatywnością i pomysłowością. Bądźmy obok, wspierajmy, przyglądajmy się, ale dajmy im czas na odkrywanie i szukanie. Zadbajmy o samodzielność dzieci, po to, by mogły korzystać ze wszystkich swoich możliwości.
Marta – nauczyciel i wychowawca z wieloletnim doświadczeniem, dyrektor w jednym z trójmiejskich przedszkoli.