Ostatnio temat karmienia piersią w miejscach publicznych wzbudza wiele kontrowersji. Pojawiają się głosy solidarności z karmiącymi mamami, ale i głosy sprzeciwu. Znowu wybuchła wojna między mamami, znalazł się kolejny powód do wszechobecnych kłótni. Teraz modnie jest wypowiadać się o karmieniu piersią, podzielić się swoim, oby jak najbardziej kontrowersyjnym, zdaniem na ten temat. I tym sposobem kobieta kobiecie, matka matce, zamiast udzielić wsparcia – rzuca wiązankami.
Jak to się zaczęło? Wojna o karmienie piersią w miejscach publicznych trochę już trwa, ale ostatnio nabrała rozpędu. Niestety odnoszę wrażenie, że ten rozpęd jest trochę wulgarny i na pokaz, idealna pożywka dla mediów. Telewizja kocha skandale, więc i wojny matek są im na rękę. Kiedy pierwszego czerwca w wielu polskich miastach miał miejsce nurse-in (flashmob, gdzie zebrane kobiety razem karmią publicznie) zorganizowany z okazji Polskiego Tygodnia Promocji Karmienia Piersią i sygnowany nazwą „Karmiące cyce na ulice”, oczywiście pojawiły się media. I to przelało czarę goryczy dla osób, dla których karmienie piersią jest bliskie molestowaniu.
„To obrzydliwe. Nie chcemy oglądać waszych obwisłych piersi. W tych czasach one służą do czego innego niż do wpychania ich do ust nieświadomym niemowlętom” – mówią jedni. W Internecie zalewa się matki obelgami i pretensjami, że są niemoralne, że po co w ogóle wyłażą z domów, że czemu nie zabiorą butelki, nie nakarmią w toalecie, nie zakryją się… Do tego dorzucają się fani biologicznych faktów, że mleko to tylko kolejna wydzielina ludzkiego ciała i nikt nie chce oglądać, jak matka się jej pozbywa bo to tak samo nieestetyczne jak publiczne załatwianie się. Kolejni za to wykorzystują to, że o karmieniu piersią mówi się, że jest „intymnym momentem” łączącym matkę i dziecko i mówią o tej właśnie intymności, ale w kontekście… seksualnym. Czasem, gdy czytam te komentarze, sama nie wiem, co takim ludziom powiedzieć. Zwłaszcza, że już nie identyfikuję się z żadną ze stron tej wojny. Jeszcze niedawno od razu poparłabym karmiące mamy bo ja też karmię i czasem publicznie, sama też prowadzę akcje upowszechniające karmienie. Tylko że teraz te matki już nie bronią się, jak wcześniej. I zauważyłam to dopiero wtedy, gdy zdenerwowana sama napisałam komentarz, o który bym wcześniej siebie nie posądzała. Usunęłam. Wyzwiska i przekleństwa lecą z obu stron, niektóre mamy dawno porzuciły już merytoryczne argumenty. Teraz to już tylko walka dla walki, o celu tego wszystkiego też już częściowo zapomniano.
Pojawił się nowy temat do zaczepki. Facebook zmienił swoją politykę dodawania zdjęć i karmienie piersią (nawet jeśli akurat widać sutek) nie zalicza się już do treści pornograficznych i o zabarwieniu erotycznym. Kiedy jeden z portali parentingowych , podejrzewam, że z chęci przetestowania granic Facebooka, dodał zdjęcia matki karmiącej z hasłem „Cyce na tablice!”, gdzie całkowicie obnażona była też druga pierś, znowu wybuchł skandal. Teraz już prawie wyłącznie między matkami. Po jednej stronie: „popieram karmienie, ale to już przesada”, a po drugiej: „nie możesz mówić o sobie jak o zwolenniczce karmienia, a zaraz potem: ALE”…
Nie wiem już dokąd zmierza ta wojna, i czy mamy sięgając po takie a nie inne środki jeszcze cokolwiek osiągną. Dopóki używały sensownych, nawet jeśli było widać, że nerwowych, ale nadal argumentów, były ponad to. Teraz poziom między stronami powoli się wyrównuje i czasami ciężko ocenić, czy to walka o karmienie w ciszy i spokoju, bez niemiłych spojrzeń i komentarzy, czy zamieniło się to w bunt i, jak niegdyś palenie staników, walczy się już o wolność dla zasady, bo tak. Przez cały ten medialny szum matki mają całe mnóstwo „złego PR-u” bo, jak to mówią: „te z cyckami są najgorsze”. To przykre, że sprawy potoczyły się w tym akurat kierunku, ale mam nadzieję, że matki da się zjednoczyć i uspokoić, by mówiły jednym głosem. Mam nadzieję, że niedługo emocje opadną, a z tej walki wnioski wyciągną obie strony i karmienie piersią bez niepotrzebnego ściągania na siebie uwagi znów będzie czymś naturalnym i normalnym.