Zauważyłem, że odkąd mam dziecko, to częściej wychodzę do miasta, na spacer, który zawsze uspokaja – wtedy można odetchnąć, nie myśleć o pracy, zmartwieniach.
Podczas spacerów najczęściej Ina siedzi na barana, jak jesteśmy na zakupach, to w wózku, jak bar, to w kąciku dziecięcym, i Ina rządzi. Tak więc wychodzimy do ludzi, a jak ludzie to i komentarze i zaczepki: pozytywne i niestety negatywne.
Pozytywne uwagi zawsze cieszą. Na przykład wtedy, kiedy idę z nosidłem, albo jak kiedyś nosiłem Inę w chuście, a tu jakaś ładna, uśmiechnięta Pani mówi: „Jakie piękne dziecko”, czasem zada jakieś pytanie. Żartuję oczywiście, ale to prawda, niekiedy mnie zagadują. Czasem się uśmiechną. Faceci patrzą z podziwem, zazdrością i na pewno sobie myślą – „Jak ja będę miał dziecko, to też w chuście będę je nosił!”. W knajpach tak samo – kelnerzy chętniej i milej obsługują, służą większą pomocą. Są uczynni. Przyniosą zabawkę. Super.
Niestety są też starsze, naprzykrzające się Panie (oczywiście nie wszyscy starsi ludzie tacy są). Jedna lepsza od drugiej, mądrzejsza i z większym doświadczeniem. I co najgorsze, dzielą się z Tobą tą wiedzą w sposób dość konkretny: „A czy dziecko nie wypadnie z tej chusty? No jak to dziecko trzyma główkę, jeszcze mu tak zostanie!”. Ręce opadają. Po co komentować? I to naprawdę często mi się zdarza!
Ogólnie staram się być uprzejmy, uśmiecham się, mówię, że wszystko jest OK, że wiem co robię. Odpowiadam w sposób grzeczny, ale ostatnio moja cierpliwość coraz częściej jest sprawdzana.
Anegdotka: odbieram Inę ze żłobka. Moja córka ma chęć na długi spacerek. Niestety, trochę się nam spieszy, ale Ina o tym nie wie. Stoimy więc przed samochodem i tłumaczę grzecznie, że musimy odebrać dziadków z lotniska, że bardzo za Tobą tęsknią i na pewno przywiozą jakąś niespodziankę z wycieczki. Ina ciągle się upiera. Z naburmuszoną miną stoi w miejscu. Zauważyłem, że od kilku minut przygląda się nam starsza Pani. Nagle… niespodziewanie zadaje pytanie: „Może głodne jest albo narobiło do pieluszki?”. Ręce mi opadły. Jaka pielucha? Obiad jadła piętnaście minut wcześniej w żłobku. Ina oczywiście przestraszyła się Pani i pochlipując grzecznie wsiadła do samochodu. Cel osiągnięty, ale nie myślałem, że w ten sposób Ina pójdzie mi na rękę.
Na do widzenia usłyszałem tylko od miłej Pani: „Dlaczego ona płacze?”.