Together Magazyn » Aktualności » Co by się stało, gdyby literatura zniknęła?

Co by się stało, gdyby literatura zniknęła?

Co by się stało, gdyby literatura zniknęła? Nagle. Cała – ta, która była, ta, która miała powstać. Nic. Żadnego powodu do czytania. Czujecie tę ulgę? Luksus widzenia świata bez konieczności zaglądania w czyjeś przemyślenia, fabuły, w życie zmyślonych bohaterów? Mało tego, znikają też wszystkie litery, znaki, ludzkość nic nie zapisuje. Nie notujecie, nie robicie list zakupów, nie zapisujcie imion i nazwisk. Macie tyle, ile może posiąść wasza pamięć. Numery telefonów do członków najbliższej rodziny, może do cioci, może do szefa. Kilka historii, które przekazał wam dziadek, kilka plotek usłyszanych w sklepie. To wszystko. Raj.

Jednak literatura istnieje, ma się dobrze, a na dodatek jest jej tyle, że jednego życia nie wystarczy na poznanie całej. Będzie nas nękać kolejnymi fantastycznymi opowieściami, których trudno nie przeczytać. A czas się kurczy. Książka na tydzień, dwie, trzy, a jeszcze czas na muzykę, kino, spacer. Nie mam złudzeń, że przeczytanie stu książek może być trudne, kiedy jest tyle możliwości i sposobów na zagospodarowanie tych dwóch godzin dziennie dla siebie samego. Osobiście nie ubolewam nad tymi, dla których literatura nie istnieje. To jest ich wybór. Zawsze można wyrazić emocje tylko samymi onomatopejami i też jakoś się dogadamy. Problem zaczyna się dla mnie wtedy, gdy te osoby mają decydować o moim losie. „Y”, „o”, „ym” i wszystko jasne, fajny to gość i jaki bezpośredni, taki nasz. Prawdopodobnie będzie miał też dużo czasu dla nas, nie traci go na zbędne ciągi znaków przerywane spacjami.

Co daje nam literatura, ten artystyczny zapis czyichś myśli i przeżyć? Moja opinia jest dość subiektywna. Dla mnie czytanie poszerza postrzeganie świata. Prawdopodobnie znacznie więcej połączeń moich neuronów powstaje dzięki tej stymulacji.

Oczywiście ktoś na usprawiedliwienie swojego nieczytania może wskazać inne sposoby poszerzania perspektywy, np. kino. Super, tylko że w kinie konsumujemy obrazy, nie jesteśmy ich współtwórcami. Nie przeciwstawiam jednej sztuki drugiej – może odrobinę – ale zwracam uwagę na ich odrębność. Literatura to zaproszenie do uruchamiania obrazów w głowie, na bazie własnych doświadczeń. Sami kręcimy wewnętrzny film. Tak traktuję czytanie – bardzo indywidualnie. Tak jak wspomniałem, ludzie mogą nie czytać literatury, nie ma przecież w tej kwestii przymusu. Tylko niech pamiętają o tych, którzy czytają. Marzę o szefach czy politykach na tle biblioteki, która nie jest jedynie tapetą, z książką w ręku, rekomendujących najnowsze powieści. Marzę o pracownikach, którzy podczas przerwy śniadaniowej czytają kieszonkowe wydania prozy lub tomiki wierszy. Dlaczego? Po prostu byłbym znacznie spokojniejszy, że codzienne wybory i ważne decyzje na szczeblu najwyższym i wyższym jeszcze bardziej, podejmowane są przez mózgi wzbogacone znaczną liczbą synaps. Przez mózgi nie ograniczone tylko do „yp”.

5/5 – (1 głosów)