Together Magazyn » Kultura » BOHATER – Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz

BOHATER – Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz

Dzięki nim w Trójmieście żyje się lepiej

Żyją obok nas, często nie rzucając się w oczy. Ich życiowym celem nie jest obecność w mediach i zdobywanie poklasku. Dlatego mijamy ich na ulicach, nie zwracając baczniejszej uwagi. A jednak bez cichych bohaterów życie byłoby mniej wartościowe. To oni tworzą prawdziwe wartości społeczne – dają innym to, co najlepsze, jednocześnie nie żądając nic w zamian.

Na pierwszy rzut oka delikatna blondynka. Pozory mylą, ponieważ Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz to wizjonerka, która od najmłodszych lat miała odwagę marzyć i sięgać po gwiazdkę z nieba.

Sopocianka z krwi i kości

Bardzo lubi ludzi i to pierwsze wrażenie natychmiast przełamuje bariery. Z wykształcenia ekonomistka , prócz cyfr nade wszystko pokochała konie. Momentami niepoprawna optymistka twardą ręką zarządza Sopockim Hipodromem przywracając mu należny blask. Tor w Sopocie ma szczególne miejsce w jej sercu. Już w trakcie studiów pełniła funkcję Prezesa na Polskę w międzynarodowym Stowarzyszeniu Studentów Jeżdżących Konno ( AIEC), popularyzując rodzime jeździectwo w każdym niemal zakątku, zdobywają z orzełkiem na piersi brązowy medal Mistrzostw Świata.

Społeczniczka unikająca rozgłosu dla Sopotu w którym się wychowała jest w stanie zrobić wiele. Czuje wewnętrzną potrzebę troski o miejsce i mieszkańców miasta, które jej zdaniem śmiało predestynuje do najpiękniejszych w Europie.

Duch sportu

Mimo, że dziko kocha góry, to od zawsze mieszka nad morzem. Tu blisko plaży jest i będzie jej dom w którym od zawsze panował duch sportu. Odwagę i ambicję do realizacji marzeń stara się zaszczepiać w córkach, które z powodzeniem uprawiają tenis, jazdę konną i windsurfing, nie odpuszczając teatralnej sceny i zajęć śpiewu. Po urodzeniu Inki była pewna, że najważniejsze aby stworzyć dzieciom możliwości do rozwoju. Tak powstało pierwsze jeździeckie przedszkole Galoopka, które po latach określa, jako pierwszy poważny krok w sporty konne, z dumą trzymając kciuki za starty dawnych podopiecznych.

Tętent końskich kopyt spowodował, że mimo młodego wieku zdecydowała się podjąć życiowe wyzwanie. Rewitalizacja Sopockiego Hipodromu, w której pełniła funkcję pełnomocnika Prezydenta, jak wspomina przysporzyła kilka siwych włosów, ale te są niczym wobec dumy z tego, co udało się, wraz z zespołem wybudować. Ośrodek, jakiego nie powstydziłyby się najbardziej rozwinięte kraje stał się pod jej rządami marką najpopularniejszych zawodów międzynarodowych CSIO. Z plejadą gwiazd, wysokimi przeszkodami i pulą nagród, która onieśmiela. Z roku na rok współtworzone przez nią show przyciąga nie tylko zawodników z całego świata, ale przede wszystkim rzeszę zakochanych w hippice kibiców.

Wszystkie drogi prowadzą na Hipodrom

Żartuje, że wszystkie drogi prowadzą na Hipodrom. Początkowo nic nie zapowiadało, że dziecięce marzenia o wielkim sporcie na sopockim torze są do zrealizowania. Doświadczenie zawodowe zdobywała w sopockiej agencji badania opinii i rynku PBS, w której nauczyła się, czym tak naprawdę jest ekonomia. Kolejnym krokiem był marketing w Nordea, tam otworzyła oczy, by patrzeć szerzej, przewidując wiele posunięć niczym wytrawny szachista. Zawsze, niezależnie od dnia i pogody siodłała ukochanego konia, z przekonaniem, że trening to rzecz święta. Sport uprawiany od najmłodszych lat nauczył ją pokory, poszanowania rywali, ale również doskonałej organizacji i zarządzania czasem. Każda porażka była argumentem, że można zrobić coś lepiej. Włożyć więcej siły, determinacji i samozaparcia. Taka jest za biurkiem.

Mama przy hokejowej bramce

W domu energiczna, ciepła, wyrozumiała, a jednocześnie wymagająca. Wie, jak ważne jest wsparcie i motywacja ze strony najbliższych i takie bezpieczne dzieciństwo chciałaby stworzyć 9 – letniej Ince i 7 – letniej Toli. W otoczeniu zwierząt i pucharów na półkach zdobytych przez męża Tomasza, będącego ikoną polskiego hokeja. Znakomity bramkarz reprezentacji wieszając łyżwy na kołku zaangażował się w szkolenie w gdańskim Stoczniowcu, zarażając swoje dziewczyny miłością do lodu. Trzy blondynki, gdy tylko czas im pozwala trudno przegapić na meczach w hali, bo mało kto tworzy tak wyjątkowy, barwny i głośny klub kibica.

Pilna uczennica

We wspomnieniach koleżanek szalona i zwariowana. Mimo to, nauczyciele sopockiego ŚLO nie mogli narzekać na jej wyniki. Na świadectwie celujące. Aktywistka, zawsze brała sprawy w swoje ręce zjednując tym nawet największych sceptyków. Lubiła, gdy dzieje się coś dobrego.
Umie słuchać, ale ta cecha przyszła z czasem. Najpierw była szkoła muzyczna, w klasie fortepianu. Dużo pracy, która wymagała niesamowitych pokładów cierpliwości do wielogodzinnych ćwiczeń. Jednak serce wciąż rwało się do koni.

Ceni, że rodzice zawsze dawali jej wybór. Taka sama pragnie być, jako mama, pokazując, że świat stoi otworem i wszystko jest możliwe. Ta multidyscyplinarność to doskonała baza, która w dorosłym życiu zdejmuje z człowieka sporo stresów i pozwala odnajdywać się zawsze i wszędzie.

Pilnie wkuwała obce słówka i gramatykę. Swobodnie posługuje się angielskim i szwedzkim. Wszystko po to, by w czasach, gdy europejskie kraje były egzotyką pojechać do Goeteborga na finał Pucharu Świata w skokach przez przeszkody. Na trybunie wizualizowała marzenia, że przyjdzie kiedyś taki dzień, gdy najlepsi jeźdźcy świata wystartują w Sopocie. Po powrocie z dumą pokazywała zdjęcia, końskie gadżety i godzinami wyczekane autografy od znakomitości, podziwianych potem na kanale Eurosportu, które teraz gości na arenie Hipodromu. Koleżanki zieleniały, a ona przecież dla każdego miała coś. Coś miłego, ciesząc się, że pół walizki to prezenty.

Szczęściara rozwija skrzydła

Mówi o sobie szczęściara. Miłość, rodzina i praca, która jest pasją powodują, że trudno jej podciąć skrzydła. Wierzy, że marzenia są po to, aby je spełniać, jednak mając na uwadze, że to ludzie są najważniejsi. Zawsze stawia ich na pierwszym miejscu. Jest pewna, że dając im siebie dostaje znacznie więcej, niż mogłaby sobie wyobrazić. Za to jest wdzięczna. Tak została wychowana, widząc oddanie i zaangażowanie mamy w codzienną pracę w ośrodku Monaru. Ucząc się życia i dotykając historii, które spowodowały, że stała się tym, kim jest. Mamą, żoną, przyjaciółką, która co roku wysyła świąteczne pocztówki, dzwoni z życzeniami i wspólnie z klubowiczami maluje przeszkody, po to, aby wszystkim działo się lepiej.

Rodzina jest najważniejsza

Nie czuje się bohaterką, pewnie dlatego, że doskonale zna historię. O to zadbał tata, dla którego zawsze była oczkiem w głowie i powodem do dumy. Pokazywał, że to co robi powinno mieć sens i ganił jeśli zapominała widzieć dalej, niż czubek własnego nosa. Po latach wspomina, że był z niego kibic na medal, dlatego dziękując za to, co otrzymała każdego dnia stara się wspierać ojca w realizacji ciekawych pomysłów dla miasta.

Jej siła to rodzina. Dzięki najbliższym ma niegasnące pokłady motywacji, przekonana, że zanim powie ostatnie słowo postara się spełnić, jako człowiek. Wychować na dobrych ludzi dzieci i ręka w rękę z mężem stawiać czoła światu.

Ten optymizm sprawia, że słońce nad jej głową nie brakuje, zagorzali przeciwnicy kapitulują, a ona energią obdziela wszystkich dookoła, rzucając sobie wciąż nowe wyzwania. Życie, jak mówią to pudełko czekoladek i od nas samych zależy, jakich wyborów postanowimy dokonać. Najważniejsze, aby były w zgodzie z własnym sumieniem.

Jeżeli znasz osobę, która równie bezinteresownie pomaga innym, chciałbyś takiej osobie podziękować i sprawić jej radość, napisz na maila: redakcja@togethermagazyn.pl, w tytule wpisując BOHATER, i opisz krótko, czym ta osoba się zasłużyła dla innych.

2.8/5 – (6 głosów)