Together Magazyn » Aktualności » Biznes trafiony w dziesiątkę ‒ rozmowa z Grzegorzem Owczarkiem, właścicielem firmy Fenestram

Biznes trafiony w dziesiątkę ‒ rozmowa z Grzegorzem Owczarkiem, właścicielem firmy Fenestram

 

Słucha intuicji, nie zapomina o rozsądku, podejmuje decyzje odważne, nie bojąc się płynąć pod prąd. Gdy dwa lata temu otwierał salon okien i drzwi Fenestram, niektórzy pukali się w czoło. Dziś Grzegorz Owczarek świętuje drugą rocznicę istnienia firmy, wciąż ją rozwija. Sponsoruje drużynę piłkarską Ligi Obudź Nadzieję i włącza się w inne działania fundacji. Na co dzień jest tatą dwójki synów. Z właścicielem firmy Fenestram, Grzegorzem Owczarkiem ‒ rozmawia Urszula Abucewicz.

Czym wyróżnia się Pana firma?

Można powiedzieć, że sposobem usługi. Do każdego klienta staram się podchodzić jak do najbliższej osoby. Nie postrzegam biznesu jedynie w kategoriach wzbogacenia się, zarobienia pieniędzy, a raczej jako pomoc innym, za co przy okazji otrzymuję wynagrodzenie.

Bardzo nietypowe podejście…

Czy ja wiem? Kiedy przychodzi do mnie klient – zarówno jego wymagania, jak i potrzeby są dla mnie na pierwszym miejscu. Głównie nastawiam się na pomoc. Oferuję przecież produkty, które ktoś potrzebuje. Okna, drzwi – można kupić wszędzie, ale zależy w jaki sposób produkty te zostaną przekazane. Moja filozofia jest prosta: staram się tak robić, żeby klient przychodził z problemem, ale wychodził już bez niego.

Skąd pomysł na otworzenie salonu Fenestram?

Od pewnego czasu inwestowałem na giełdzie i zauważyłem, że branża budowlana zaczyna się odbijać i pomyślałem, że jest to dobry pomysł, żeby w nią wejść. Wszyscy mi odradzali tego pomysłu, a ja i tak zrobiłem po swojemu. Otworzyłem salon i w tym momencie, czyli dwa lata po jego otwarciu, firma jest w bardzo dobrej kondycji. Jednym słowem wstrzeliłem się w rynek idealnie. Tym bardziej, że rok po otworzeniu mojej firmy zrobił się boom na okna i wiele osób zaczęło je wymienia. Trochę szczęścia i trochę rozsądku. Przewidywałem dobrą passę branży budowlanej i tak też się stało.

Teraz firma świętuje 2. urodziny. Czy na klientów Pana salonu czeka może jakaś oferta specjalna?

Specjalnie na dwulecie mojej firmy do oferty wprowadziłem kominki i piece kaflowe. To bardzo ciekawy produkt, który zaczyna w Polsce przeżywać prawdziwy renesans. Obserwując trendy panujące na zachodzie zauważyłem, że te nieco zapomniane piece kaflowe powracają do łask, stąd ten pomysł na poszerzenie oferty.

 

Kim są Pana klienci?

Ludźmi w każdym wieku, którzy mają problem, a ja staram się go rozwiązać! Rozrzut jest ogromny. W jednym momencie przychodzi do mnie młode małżeństwo, które buduje dom, ale po chwili przyjmuję zlecenie od nieco starszych klientów, którzy chcą wymienić okna w swoim mieszkaniu, w którym żyją od lat. Każdy jest mile widziany i obsłużony na najwyższym poziomie!

 

13210959_1736872269886866_1779257520_o

‒ Jakie ma Pan plany na przyszłość?

Każdy marzy o stworzeniu firmy, która nie będzie się bała żadnej konkurencji. Na razie koncentruję się na rozwoju, chciałbym rozszerzyć moje działania o eksport. Największym moim marzeniem jest stworzenie firmy międzynarodowej i powoli zaczynam wdrażać te plany w życie… Chciałbym zostawić coś po sobie, stworzyć dużą firmę, o której będą pamiętały następne pokolenia. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Ma Pan dwóch synów, czyli jest ktoś, kto będzie mógł Po panu dziedziczyć, przejąć rodzinny interes i nadal go rozwijać…
Oczywiście, że tak.
Czy udaje się Panu łączy życie rodzinne z zawodowym?

Uważam, że w życiu człowieka musi być równowaga, dlatego choć dużo czasu poświęcam na pracę, staram się możliwie jak najwięcej czasu spędzić z dziećmi. Wyłączam wtedy telefon i robię wszystko, żeby ten wspólny czas był jak najbardziej pozytywnie i jak najlepiej wykorzystany.

Czyli jak? Jak Pan ten czas spędza ze swoimi pociechami?

To są jeszcze maluszki. Jasiu ma 3,5 roku, a Wiktor ma 6,5. Najlepiej czujemy się na świeżym powietrzu. Korzystamy z dobrodziejstw natury, często zabieram je na różnego rodzaju place zabaw. Ale najważniejsze jest to, że ten czas spędzamy po prostu razem.

Jest Pan również sponsorem drużyny piłkarskiej Ligi Obudź Nadzieję?

Ligą Obudź nadzieję jak i dziećmi z domu dziecka spod skrzydeł Fundacji Obudź Nadzieję opiekuje się mój serdeczny przyjaciel Jasiu Ptach, który oddaje serce dla tych dzieciaków i niejednokrotnie jest jedynym dla nich przyjacielem. Wcześniej nie miałem możliwości, żeby wspomóc jego działania, a teraz kiedy moja sytuacja jest nieco lepsza, postanowiłem również i ja dołożyć swoją cegiełkę. Odczuwam satysfakcję, że mogę pomóc dzieciom, które mają trudniejszy start życiowy. To często jest drobiazg z mojej strony, ale jeśli mogę choć w ten sposób pomóc, to chętnie to robię. Wcześniej nie miałem możliwości, teraz je mam, więc chętnie się angażuję.

Co Panu to daje?

Satysfakcję. Ale też sam jestem członkiem drużyny, lubię aktywność fizyczną i staram się promować zdrowy styl życia, tym bardziej, że już niedługo otwieram sklep ze zdrową żywnością. Promuję aktywność, zdrowy styl życia i jeśli mogę samym sobą pokazywać i wspierać takie inicjatywy – to to robię. Ważne jest to, żeby dzieci jak najwcześniej zaobserwowały, że sport przynosi niezwykłą dawkę energii, pozwala też pozbyć się negatywnych emocji. Może dzięki nam wprowadzą do swojego dorosłego życia takie pozytywne zachowania.

Czy uczestniczy Pan w spotkaniach organizowanych przez Fundację Obudź Nadzieję?

Tak. Chętnie biorę udział w uroczystych spotkaniach i imprezach. Razem z dziećmi byłem na uroczystej Wigilii. Nie tylko wykładam pieniądze, ale również staram się włączać w życie Fundacji.

A na koniec, proszę przyjąć serdeczne życzenia urodzinowe! Rozwoju firmy i spełnienia marzeń! Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Urszula Abucewicz

13214864_1736872303220196_1939226385_o

Oceń