Wywiad i tekst: Magdalena Raczek
Ewa Deja – inicjatorka i pomysłodawczyni kampanii „Becik dla bobasa”, gdańszczanka, blogerka (Kulka Szpulka) i była pracowniczka korporacji, która po urodzeniu drugiego dziecka postanowiła zmienić swoje życie i zacząć robić to, co lubi najbardziej – szyć.
Becik dla bobasa to akcja charytatywna, która za swój cel obrała sobie szycie becików, kocyków, prześcieradeł i innych akcesoriów niemowlęcych dla trójmiejskich szpitali.
Jak to się zaczęło, czyli trochę historii…
Jak przyznaje sama pomysłodawczyni – jej droga zawodowa jest typowa dla wielu kobiet w Polsce, które po urodzeniu dziecka nie chcą wracać do pracy na etat. Po roku urlopu macierzyńskiego nie każdy może sobie pozwolić na bezpłatny urlop wychowawczy. Wiele kobiet, zmuszonych sytuacją finansową rodziny, powraca do pracy, co odbywa się kosztem dzieci – trafiają one do żłobka lub opiekunki, a starsze do przedszkola. W efekcie spędzają one poza domem niejednokrotnie po 8-10 godzin dziennie. Jest to frustrujące dla wielu matek, dlatego Ewa Deja postanowiła działać i zacząć robić coś w kierunku własnego biznesu, czyli spełniać się zawodowo, ale nie kosztem rodziny.
Impulsem do działania były narodziny synka w 2014 roku, gdy w szpitalu trafił on do mamy w starym, znoszonym beciku. Było to na tyle przejmujące, że Ewa postanowiła to zmienić – i w ramach podziękowań za opiekę – uszyć kilka nowych, ładnych, kolorowych becików dla szpitala. Tak się zaczęło…
Pod skrzydłami Bociana
W lutym 2015 roku powstała cała akcja szycia becików, która trafiła pod skrzydła Fundacji Rozwoju Perinatologii „Bocianie Gniazdo”. To organizacja pożytku publicznego, która działa przy Klinice Położnictwa Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Współpraca z fundacją jest istotna – z jej pomocą zbierane są pieniądze na specjalistyczne tkaniny, z których szyte są beciki (beciki dla szpitali muszą być wytrzymałe na pranie w 90 stopniach). Darczyńcy mogą więc przekazać 1% ze swojego PIT-u.
Do tej pory odbyły się 4 akcje szycia becików: w Ikei, Zespole Szkół Usługowych w Gdyni i w Olivia Business Centre (O4).
Tyle historii. Do tej pory odbyły się cztery akcje. Jak Pani je ocenia z perspektywy czasu? Która była najtrudniejsza, a która najbardziej udana?
Nie podsumowuję, nie oceniam, ale cały czas działam. Patrzę na ten pomysł z perspektywy pozytywnego działania społecznego. Najgorsze są zawsze początki – skąd wezmę tkaniny, jak rozwiążę aspekty prawne itp. Ale najważniejsze jest to, żeby się nie zrażać i mocno dążyć do celu. Myślę, że ciężko mnie zniechęcić, jak już coś sobie wymyślę. Wielu z nas ma dobre pomysły i chciałoby coś zrobić dla innych. Jestem zdania, że trzeba działać i kuć żelazo, póki gorące. Nie ma rzeczy nie do zrobienia, są jedynie bariery do pokonania, przeszkody, które mogą utrudnić nam dojście do celu. W przypadku naszej akcji każde kolejne spotkanie pozwala na poznanie wspaniałych ludzi, dzięki którym realizujemy wspólnie nasz cel. To wielki skarb i największa wartość dodana całego przedsięwzięcia. A jak pomyślę sobie, że jeszcze pomagamy zmienić szarą, szpitalną rzeczywistość, to serce rośnie.
Zdziwiło mnie miejsce waszej ostatniej akcji – Olivia Business Centre to raczej przestrzeń, która nie kojarzy się z działalnością charytatywną, wręcz przeciwnie – wielu gdańszczan na pewno myśli o Olivii jako o bezdusznym biurowcu. Dlaczego akcja odbyła się akurat tam?
W weekendy w takim biurowcu niewiele się dziele. Wielkie sale konferencyjne świecą pustkami. Administrator budynku zgodził się, abyśmy zorganizowali tam nasze spotkanie. Jesteśmy bardzo wdzięczni za miejsce oraz nagłośnienie akcji. Ponadto, dzięki temu uczestnicy mogli liczyć na smakowity poczęstunek od Koko Sushi.
Co istotnego wydarzyło się w ostatnim czasie?
W 2017 roku udało nam się podpisać porozumienie o współpracy z Zespołem Szkół Kreowania Wizerunku. Na jego mocy będziemy realizować kolejny cel akcji, jakim jest szycie pokrowców na inkubatory dla Oddziałów Intensywnej Terapii Noworodka. Dzieci, które tam trafiają, przebywają w inkubatorach. Warunki w nich mają przypominać te z brzucha mamy, a jak wiadomo, jest tam ciemno. Dlatego też położne poprosiły mnie, abyśmy uszyli pokrowce na inkubatory, które umożliwią zachowanie pełnej ciemności. Uczniowie szkoły oraz nauczyciele zgodzili się wspomagać nas w realizacji tego przedsięwzięcia.
Czy w związku z tym szycie becików będzie kontynuowane?
Potrzeby szpitali, które z nami współpracują, nie zostały jeszcze zaspokojone, więc na pewno nadal będziemy je wspierać. Cały czas zgłaszają się do nas kolejne placówki z innych miast, którym również mamy zamiar pomóc. Podczas następnej akcji będą szyte oczywiście beciki, ale również rogale, prześcieradełka, a także wspomniane pokrowce na inkubatory.
Kto bierze udział w tych akcjach? Kto szyje, jakie osoby zasiadają do maszyn?
Wiele osób to już nasi stali bywalcy, jednak staramy się cały czas promować akcję i zachęcać kolejne osoby do szycia. Akcja ma charakter otwarty, dlatego każdy może do nas dołączyć. Zawsze przygotowujemy plakaty informacyjne o akcji, które rozwieszamy w szpitalach, prowadzimy stronę internetową oraz fanpage na facebooku, gdzie umieszczamy wszystkie informacje. Ja szyciem zajmuję się obecnie zawodowo i staram się jak najwięcej osób zarazić swoją pasją, więc opowiadam również o akcji. Wieści po mieście niosą się szybko, więc szyjących nam przybywa. Warto dodać, że akcja ma charakter charytatywny, dlatego wszyscy szyjący są wolontariuszami, nikt z nas nie otrzymuje za tę pracę wynagrodzenia.
Czy tkaniny, z których szyjecie, mają specjalne atesty albo są eko?
Jeśli chodzi o tkaniny, to nie jest istotne to, czy są eko. Najważniejszym parametrem jest to, aby były to tkaniny medyczne, o gęstym splocie, dostosowane do prania w wysokiej temperaturze – beciki dla szpitali muszą być wytrzymałe na pranie w 90 stopniach.
Czy ma Pani jakieś nowe pomysły, które chciałaby Pani zrealizować w ramach swojej akcji?
Chciałabym przede wszystkim, aby akcja nadal się rozwijała, więc i wiele nowych pomysłów kiełkuje w mojej głowie. Często podkreślam, iż chciałabym zmienić szarą szpitalną rzeczywistość, nadać jej trochę barwy – mówiąc nie tylko metaforycznie, ale i dosłownie. Uważam, że sale, w których przebywają dzieci, powinny być mniej surowe i choć trochę przypominać pokój dziecka. Firanki, kolorowe lampki, obrazki, łóżko dla mamy – to naprawdę niewiele, a od razu przyjemniej spędzałoby się ten trudny czas. Głęboko wierzę, że uda nam się to zrealizować. Pasja uskrzydla i wciąż motywuje do dalszego działania. Dzielenie się nią z innymi i bycie dla innych to dla mnie najważniejsze. Obracam się w małym świecie trójmiejskich rękodzielników i artystów, stąd wiem, że wiele osób chętnie wspomogłoby taką akcję. Ozdoby tekstylne jesteśmy w stanie sami uszyć i przygotować, a grafiki, obrazki i inne ozdoby do pokoików postaramy się zorganizować innymi metodami. Zawsze możemy liczyć na przyjaciół naszej akcji oraz sponsorów, bez których nasze działania nie byłyby możliwe.
Na co dzień prowadzi Pani swoją firmę Mia&Lou, zajmującą się projektowaniem i szyciem akcesoriów do pokoików dziecięcych oraz produkcją łóżek dla dzieci. Jak to wszystko udaje się godzić z życiem rodzinnym?
Nie jest łatwo pogodzić wszystkiego razem, ale uważam, że decyzja o własnej firmie była najlepszą w moim życiu. Mitem jest, że „na swoim” pracuje się mniej niż na etacie, ale prawda jest taka, że pracuje się tak, jak się chce oraz kiedy się chce. Niezależność w podejmowaniu decyzji, zarządzanie czasem i praca, która jest pasją, sprawiają, że czuję się spełniona. Rodzina jest motorem moich działań i to właśnie ona motywuje mnie do wymyślania nowych rzeczy. Firma, która prowadzę, jest stworzona dla dzieci i poniekąd przez dzieci. Moje dzieci – Lena i Adam – to pomysłodawcy wielu rozwiązań i najlepsi testerzy na świecie.
Prowadzi Pani również warsztaty szycia, skąd ten pomysł?
Chciałabym, abyśmy nie wyrzucali, ale przerabiali. Potrafili ze starej bluzy męża zrobić spodnie dla synka. Recykling jest w obecnych czasach bardzo ważny i chciałabym, aby dotyczył również ubrań i akcesoriów. Drugi z powodów to chęć zarażania innych moją pasją, bo szycie, jak każdy inny nałóg – uzależnia. Kilka z moich kursantek ma już własne biznesy, z czego jestem bardzo dumna. Warsztaty są ponadto okazją do niezwykłych spotkań wspaniałych kobiet, dzięki czemu wzajemnie się wspieramy i dopingujemy.
Kiedy odbędzie się kolejna odsłona waszej akcji „Becik dla bobasa”?
Jak zwykle przygotowania do akcji są w toku. O wszystkich naszych aktualnych krokach informujemy na stronie na facebooku. Proszę ją śledzić, a na pewno wkrótce pojawi się data i miejsce kolejnej akcji. Zapraszam przy tej okazji wszystkich chętnych do wzięcia w niej udziału!
Przepis na becik
Becik – rodzaj okrycia wypełnionego puchem, ociepliną lub cienką gąbką, którym przykrywa i otula się niemowlę. Współcześnie becikiem nazywany jest też tzw. rożek, otulacz – kawałek kwadratowego lub trójkątnego, niekiedy usztywnianego kocyka, w który owija się niemowlę.
DO USZYCIA BECIKA SĄ POTRZEBNE:
- 2 rodzaje tkaniny (najlepiej bawełna lub flanela),
- ocieplina – wypełnienie antyalergiczne becika 100-150g (w zależności od tego, jak sztywny ma być becik),
- szpilki, nożyczki, miara krawiecka, ok. 8 cm delikatnego rzepa np. firmy Nolle,
- jeśli chcemy, aby becik był wiązany na kokardę, należy przygotować pasek tkaniny ok. 120 cm długości oraz 20 cm szerokości.