Mam na imię Karolina i jeszcze rok temu o tej kalendarzowej porze i w każdym początku jesieni, który pamiętam, czułam się jak wyjęta z bębna pralki: wiecznie zmęczona, śpiąca, bez energii… jak niedźwiedzica szukająca dla siebie już tylko miejsca do spania na całą zimę. Dziś powiedziałabym o sobie raczej „lamparcica”, bo wystarczyło kilka miesięcy temu zmodyfikować dietę i odpowiednio dobrać produkty żywieniowe, żeby zapracować na tak fantastyczny początek jesieni jak w tym roku. Energia, siła, witalność – śmiałam się, że na mój widok liście przestają spadać z drzew. Wielu moich przyjaciół nie mogło uwierzyć, że wystarczyło zmodyfikować nawyki żywieniowe.
Wszystko zaczęło się latem od telefonu do babci – miałam zamiar jej złożyć życzenia imieninowe i pech chciał, że akurat złapał mnie w sidła kolejny katar, co oczywiście nie umknęło jej uwadze: „Karolinko! – zamartwiała się – Gdybyś tylko przyjechała do nas na wieś na miesiąc, wyleczyłabyś się ze wszystkich chorób i nabrała sił. My tu jemy tak zdrowo, że góry możemy przenosić!”. Oczywiście nie było mowy o czterotygodniowym urlopie, ale jej słowa dały mi do myślenia. A co jeśli przeprowadzę taki eksperyment tu – w mieście? Przez miesiąc będę się odżywiać naturalnymi produktami, które pamiętam z dzieciństwa, z wakacji u dziadków, i zobaczymy, kto ma rację.
Potrzebne mi było źródło jak najmniej przetworzonej, ekologicznej żywności. Zaczęłam od tego co najprzyjemniejsze i podobno najważniejsze – śniadania. Odrzuciłam myśli o gotowych sandwichach kupowanych w pośpiechu w drodze do pracy i sięgnęłam po miód, bo to moje najprzyjemniejsze wspomnienie z wakacji u babci. Wiedziałam, że różne rodzaje prawdziwego, ekologicznego miodu są źródłem witamin, mikro- i makroelementów oraz wielu związków mających działanie prozdrowotne. Wspomagają leczenie infekcji, mogą być bazą domowych mieszanek leczniczych, takich jak syrop z cebuli lub miód z olejem z czarnuszki. Syrop z cebuli zostawiłam na „czarną godzinę”, ale od tego dnia zajadałam się ekologicznymi płatkami z dodatkiem pysznego miodu. Po kilku dniach miałam rano tyle energii, że naszła mnie ochota, by wysiadać dwa przystanki przed siedzibą firmy i przejść się dla „zdrowotności”.
Z obiadami było już ciężej, bo może i mówią na nas „słoiki”, ale te prawdziwe od mamy czy babci, nie pojawiają się same pod naszymi drzwiami. Stoją za to – jak się okazuje – na półce sklepów z ekologiczną żywnością. Nawet dziecko wie, że przetwory ekologiczne to po prostu witaminy zamknięte w słoiku i dzięki nim można cieszyć się warzywami przez cały rok. W okresie jesienno-zimowym, gdy po prostu nie ma dobrej jakości świeżych, chrupiących warzyw, to właśnie przetwory sprawdzają się idealnie na kanapki lub jako dodatek do obiadu. A ja już latem przełączyłam się w swojej diecie na zdrowe lunche, rozsmakowując szczególnie w kiszonkach i to nie tylko w ogórkach i kapuście! Poeksperymentowałam też z czosnkiem, kalarepą i papryką. Jak challenge to challenge! A kiszonki wspierają układ pokarmowy i rozwój dobrych bakterii w jelitach, dzięki czemu mój organizm miał ułatwione zadanie by funkcjonować doskonale.
Potem pomyślałam, że piąta czy szósta kawa nie doda mi utraconej energii i w czasie trwania wyzwania popołudniami raczyłam się aromatyczną herbatą, która nie tylko świetnie rozgrzewa, ale też jest źródłem wielu cennych substancji wspierających organizm i wspomagających w czasie infekcji. Zdrowe mieszanki suszonych owoców, przypraw i ziół, ale też tradycyjna herbata ze zdrowym syropem czy miodem poprawiają humor, rozgrzewają po spacerze i pomagają zwalczyć przeziębienie. To wszystko prawda!
A jeśli jesteśmy przy zastrzykach energii, to niestety porzucenie kawy wcale nie pomogło w zerwaniu z narastającą zwłaszcza wieczorem ochotą na „słodką kontrę”. Musiałam szybko znaleźć na to antidotum. Czekało w paczce z bakaliami. Zaczęłam ich używać nie tylko do rozgrzewających porannych owsianek i jaglanek, ale „popełniłam” w tamtym czasie też kilka zdrowych ciast, kremów i pralinek bakaliowych.
Gdybym cię nie widziała codziennie przy biurku, pomyślałabym, że byłaś gdzieś na urlopie! Wyglądasz doskonale! – powiedziała mi koleżanka po dwóch miesiącach eksperymentowania ze zdrową ekologiczną dietą (nie wróciłam przecież do sandwichy i innych gotowców po 4 tygodniach☺, o nie).
Tak, byłam u babci, cały miesiąc! – pomyślałam, dziękując jej za komplement i pędząc do kolejnych zadań.