Gdy odwiedzam restaurację Trattoria La Cantina w Gdańsku-Wrzeszczu, z uśmiechem wita mnie Pan Antonio – rodowity Włoch, który jak prawdziwy gospodarz czyni honory domu. Bije od niego serdeczność. Właścicielka ujmuje ciepłem i gościnnością. Już wiem, że można tutaj poczuć się jak w domu. I zapomnieć o troskach.
Do tego można się posilić wybornym jedzeniem, pełnym słońca i ziół, które przygotowuje szef kuchni – Patryk Kowalski. O sukcesie restauracji, której kuchnię i niepowtarzalną atmosferę doceniono w trzeciej polskiej edycji Żółtego Przewodnika Gault&Millau, włoskich smakach oraz miłości do gotowania rozmawiamy właśnie z Panem Patrykiem.
Jest wiele włoskich restauracji w Trójmieście. W czym tkwi tajemnica sukcesu Trattoria La Cantina?
Ciepła, urokliwa atmosfera, dobra kuchnia, dbałość o każdy szczegół i serdeczność naszego zespołu. Nieudawana, prawdziwa. Kuchnia włoska jest rodzinną kuchnią, dlatego my całym zespołem pracujemy na klimat tego miejsca. Panowie Antonio i Marco są rodowitymi Włochami, szefowa i menedżerka często jeżdżą do Włoch, więc znają włoskie smaki. Pan Antonio wita gości jak prawdziwy gospodarz domu – myślę, że lubi to miejsce, a jego serdeczność, sympatia i dobry humor udzielają się naszym gościom.
Jak można zaczarować nas Polaków włoskimi smakami?
Używamy produktów włoskich, szynki i sery sprowadzamy z Włoch, ciasto do pizzy musi być kruche, a sama pizza nie może zawierać zbyt wielu składników. Nasza carbonara nie zawiera śmietany, a jedynie boczek i jajka. Często goście czują potrzebę, żeby mi podziękować za to proste, domowe danie. Ale oczywiście w naszej karcie mamy i bardziej wykwintne dania, jak spaghetti con vongole (z małżami). Największą nagrodą są dla mnie słowa: „Dziękuję, było przepyszne!”, które słyszę z ust rodaków, ale też muszę przyznać, że i Włosi, którzy jedli u nas obiad czy kolację, chwalili moje dania. Takie słowa budują i sprawiają, że chce mi się wkładać jeszcze więcej serca w potrawy, które przygotowuję!
Od kiedy Pan gotuje?
Od dziecka. Babcia zaraziła mnie pasją do gotowania i tak już zostało… Wahałem się wprawdzie, czy nie zostać cukiernikiem, ale jednak wybrałem zawód kucharza. Kolejne etapy zdobywania szlifów w zawodzie pokazały mi, że dokonałem słusznego wyboru.
Restauracja, w której jest Pan szefem kuchni, znalazła się w prestiżowym przewodniku Gault&Millau…
Jestem z tego dumny, a fakt, że mogłem odebrać statuetkę podczas gali, jest dla mnie jak do tej pory największym osiągnięciem.
A co jest dla Pana sukcesem?
Kiedy ludziom smakuje to, co dla nich ugotuję.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst i wywiad: Urszula Abucewicz
fot. Piotr Żagiell