Lucyna i Janek Mysior, czyli książkowi rodzice książkowych dzieci Adama, Kuby i Mateusza. Książkowi nie dlatego, że do znudzenia przykładni, a dlatego, że ich życie po brzegi wypełnione jest właśnie książkami. Przedstawiamy wam rodzinę Adamady, wydawnictwa z Gdańska, które wydaje prawdopodobnie najbardziej niesamowite książki dla najmłodszych!
Jak narodził się pomysł na utworzenie tego wydawnictwa?
Janek: Jestem współwłaścicielem Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego. Nasze wydawnictwo to firma rodzinna, więc chyba książki i praca w wydawnictwie od zawsze były mi pisane. W 2014 roku do szkół weszły darmowe podręczniki. To była dla nas dobra wiadomość. Zła natomiast była taka, że przepisy faworyzowały największe wydawnictwa, a mniejszym rodzinnym firmom niemal uniemożliwiały funkcjonowanie. Strach zajrzał nam w oczy i zaczęliśmy intensywnie szukać innych sposobów na przetrwanie i utrzymanie zatrudnienia. Jednym z takich pomysłów było założenie wydawnictwa publikującego książki dla dzieci. I tak powstała właśnie Adamada.
Lucyna: Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Może jeszcze nie pod względem przychodowym, ale wydawnictwo na pewno cieszy się dużą popularnością, sympatią i zainteresowaniem.
Janek: Najwięcej zyskują na tym nasze własne dzieci (śmiech)! Faktycznie – staramy się, by wydawane przez nas książki były wartościowe. Udało nam się zbudować bardzo dobrze postrzeganą markę. Nawet przedstawiciele konkurencji przyznają, że książki dla swoich dzieci kupują głównie u nas.
Twój dom rodzinny był pełen książek. Miało o przełożenia na twoje życie?
Janek: Rodzice rzeczywiście bardzo dużo czytali – i mama, i tata. Książki i temat książek były u nas na porządku dziennym. Rodzice byli też autorami, z tym że podręczników szkolnych. Niestety nie przekładało się to jakoś pozytywnie na moje szkolne życie (śmiech). Czasem udawało się załatwić dla całej klasy darmowe podręczniki, kiedy nauczyciel wybrał akurat te z GWO. Oboje rodzice byli matematykami, więc cóż… Oczekiwania wobec mnie były dość spore, szczególnie te matematyczne. Na szczęście jakoś udawało się mi je spełniać.
Książki książkami, ale przyszedł też czas na miłość. Jak się poznaliście z Lucyną?
Lucyna: Studiowaliśmy razem Zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim i tak poznaliśmy się już na pierwszym roku. To była miłość od pierwszego wejrzenia. W październiku zaczęły się studia, a my już na początku listopada byliśmy oficjalnie parą. Na wykładach pisaliśmy do siebie liściki, byliśmy nierozłączni i tak nam trochę zostało, może tylko bez tych liścików (śmiech).
Janek: Lucyna mnie poderwała, a ja nie miałem nic przeciwko temu.
Pamiętacie, co was tak w sobie nawzajem ujęło?
Lucyna: Oprócz atrakcyjności fizycznej, ujął mnie wewnętrzny spokój Janka. Z czasem poznałam jego wyważenie i mądrość, to mnie przyciągało do niego jak magnes.
Janek: No oczywiście… Lucyna była najatrakcyjniejszą dziewczyną na całych studiach (śmiech). Śmieję się, ale to nie jest tak, że teraz celowo słodzę, dla mnie naprawdę tak było. Później, kiedy się bliżej poznaliśmy, okazało się, że jest bardzo stonowana, wyważona i ma w sobie ogromną łagodność. Po sześciu latach wzięliśmy ślub, a w przyszłym roku będziemy obchodzić jego 10. rocznicę.
I pojawiły się dzieci.
Lucyna: Tak, mamy ich trójkę. Najmłodszy Mateusz ma trzy lata, a bliźniaki Adam i Kuba mają po sześć lat. Chłopcy poszli w nasze ślady. Uwielbiają książki i kreatywne wyzwania.
Czytacie im książki, czy – jak to czasami bywa – „szewc bez butów chodzi”?
Janek: Czytamy chłopakom codziennie. Zawsze wieczorem, tuż przed snem – wtedy bardzo często czyta dzieciom babcia lub prababcia (obie mieszkają blisko). Ale niejednokrotnie zdarza się, że w ciągu dnia też domagają się, by im poczytać. Jeśli tylko możemy i nic nas nie goni, wtedy także im czytamy. Kiedy padamy ze zmęczenia i mówimy, że dziś nie będzie czytania, zaczyna się dzika awantura i to czytanie, koniec końców, być musi.
Lucyna: Chłopaki pokochali książki. Spędzają z książkami bardzo dużo czasu i aktywnie domagają się, by im czytać. Czytamy im z przyjemnością. Wiemy jednak, że nie we wszystkich rodzinach tak jest, bo jak wskazują badania, rodzice, którzy czytają swoim dzieciom, należą do mniejszości.
Chłopcy, zamiast książek, nie wolą pooglądać telewizji czy pobawić się telefonem komórkowym? Technologia nie wypiera książek?
Janek: O dziwo nie. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo się tego obawiałem. Okazuje się jednak, że dla naszych chłopców książka jest tak samo atrakcyjna, jak gra na tablecie czy oglądanie bajek w telewizji.
Lucyna: Myślę, że tu wiele zależy od rodzica. Można dać dziecku telefon, włączyć telewizor czy dać tablet i mieć święty spokój, ale nam na razie udaje się wygrywać z tymi pokusami. Chyba dlatego, że chłopcy od małego mają kontakt z książkami i chętnie po nie sięgają.
Janek: Myślę, że nie bez znaczenia jest też fakt, że u nas w domu średnio raz na tydzień, czasami raz na dwa tygodnie, pojawia się nowa książka. Oczywiście to wynika z racji mojej pracy – dostaję książki z tzw. rozdzielnika. Przynoszę je do domu i te, które uznamy za odpowiednie dla naszych chłopów, od razu rzucane są w obieg.
Lucyna: Również dziadkowie wychodzą z założenia, że najlepszym prezentem dla dzieci jest książka, więc chłopcy dość często są nimi obdarowywani. Nie wszystkie prezenty są trafione, bo co do książek jesteśmy dość wyczuleni. Czasami zdarza się, że niektóre chowamy. Te książki, które czytamy chłopakom, wybieramy świadomie i nie chcemy obniżać ich poziomu. To oczywiście nie oznacza, że tylko książki Adamady są dobre. Bez względu na to, jaka oficyna wydała książkę, nam zależy na tym, by była ona przede wszystkim wartościowa.
Jak selekcjonujecie książki?
Janek: To nie jest też tak, że szafy pękają nam w szwach od odrzuconych książek (śmiech). Rzadko się zdarza, że coś odrzucamy. Ale ostatnio taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce. Trafiła się nam książka grafomańska. Jedno zdanie nie miało nic wspólnego z kolejnym, właściwie nie było w niej wiele sensu. Nie widzieliśmy powodu, aby pokazywać ją chłopakom.
Lucyna: Zwracamy też uwagę na to, by dzieci były w stanie nadążyć za opowieścią przedstawioną w książce. Odpadają więc te z historiami, które ciągną się bez końca czy też z niezliczoną ilością bohaterów, bo wówczas dziecko gubi wątek. Kolejnym czynnikiem, na który zwracamy uwagę, jest też estetyka książek, chociaż nie jest to może czynnik najważniejszy. Jeśli, dajmy na to, książka nie zachwyca pod względem graficznym, ale ma wartościową treść, to jej nie odrzucamy. Bo to przede wszystkim treść musi być ciekawa, spójna i zrozumiała dla dzieci.
Rzeczywiście jesteście jednymi z nielicznych rodziców, którzy czytają dzieciom książki?
Janek: Śledzimy dość uważnie dane na temat czytelnictwa książek w Polsce. I te dane już od wielu lat nie nastrajają optymistycznie. Zaledwie 38% Polaków deklaruje, że przeczytało przynajmniej jedną książkę w ciągu roku. Takie wyniki stawiają nas w dalekim ogonie Europy. Dla porównania, w Czechach książki czyta niemal 80% społeczeństwa.
Dlaczego tak się dzieje?
Janek: Moim zdaniem wpływają na to dwa czynniki. Pierwszym z nich są lektury szkolne, które dość skutecznie zabijają chęć do czytania. Młodzież szkolna jest przymuszana do czytania książek, które dorośli uznali za wartościowe, a które dla młodych ludzi niekoniecznie są interesujące. Zmuszanie, czy raczej zachęcania do czytania, nie jest samo w sobie złe. Problemem jest raczej niewłaściwy dobór odpowiednich lektur, których wartość czy nawet arcydzielność można docenić dopiero w wieku późniejszym, a nie w podstawówce.
Drugim czynnikiem, który wpływa negatywnie na czytelnictwo, jest moda na nieczytanie wynoszona z domu. Dla dziecka wychowanego w domu, w którym się nie czyta, lektura jakiegokolwiek tekstu jest czymś obcym, nudnym i niezrozumiałym. To jest samo nakręcająca się spirala, dlatego warto to przełamać i po prostu zacząć czytać.
Czytanie jest naprawdę tak ważne?
Lucyna: Dla każdego jest oczywiste, że czytanie lub słuchanie, jak ktoś czyta, rozwija wyobraźnię i poszerza zasób słownictwa. W wielu książkach pojawiają się bohaterowie, z którymi dzieci mogą się utożsamić. Ci bohaterowie mają różne przygody, czasami problemy i dziecko może się do nich odnieść i dowiedzieć, jak sobie w danej sytuacji poradzić. Perypetie bohaterów książek stają się również pretekstem do poruszenia z dziećmi ważnych tematów, których inaczej nigdy by się nie poruszyło. Niby z bajkami telewizyjnymi jest podobnie, ale… Po pierwsze – bajki animowane, jako dużo droższe w produkcji medium, są z założenia bardziej „mainstreamowe” i wielu trudnych tematów nie poruszają. Po drugie – podczas oglądania bajki nie ma praktycznie z dziećmi kontaktu, wiec próba rozwinięcia jakiegoś poruszonego w nich problemu jest z góry skazana na porażkę.
Janek: Właśnie – niby to samo, ale jednak zupełnie nie. Na przykład słownictwo – można przecież powiedzieć, że oglądanie bajek również zwiększa jego zasób. Tylko nie jest to to samo. Słowo pisane jest zupełnie inaczej skonstruowane. Język używany w książce zawsze będzie miał lepszą poprawność składniową. W rozmowie – czy to w takiej na żywo, czy też prowadzonej przez postaci w bajkach – często mówi się półsłówkami, używa kolokwializmów, wypowiedzenia nie mają podmiotu lub orzeczenia. W mowie potocznej jest to dopuszczalne. Ale w dobrej książce, zwłaszcza dla dzieci, konstrukcja zdania jest niezwykle ważna. Tekst musi zostać tak skonstruowany, aby sprzyjał jego rozumieniu. Czytanie książek pomaga więc dziecku w nauce poprawnego i swobodnego wysławiania się.
Lucyna: Jest wiele książek, które poruszają tematy naprawdę istotne, a z którymi wcześniej czy później każde dziecko będzie musiało się zmierzyć. Niepełnosprawność, gniew, gwałtowne emocje, odmienność, śmierć… – dzięki książkom wydanym przez Adamadę już poruszyliśmy z chłopcami te tematy. Czytanie dzieciom zbliża też całą rodzinę. Rozmawiamy, dowiadujemy się o sobie coraz więcej. Jesteśmy razem.
Treści w książkach dla dzieci są przekazywane metaforycznie, to nie utrudnia zrozumienia przez dzieci ich przekazu?
Lucyna: Chłopcy oczywiście nie wszystko jeszcze rozumieją, ale książki skłaniają do rozmowy. Wytłumaczenie tego, co niezrozumiałe, jest już po stronie rodziców. Ale książka daje pretekst do takiej rozmowy.
Janek: Wiadomo, że każdy rodzić uważa swoje dzieci za najmądrzejsze i najwspanialsze na świecie, ale nasze są naprawdę wspaniałe i mądre (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, z naszych obserwacji wynika, że książki rzeczywiście niezwykle rozwijają nasze dzieci. Efektów tego rozwoju doświadczamy na co dzień. To naprawdę działa!
Wywiad: Katarzyna Paluch
Wywiad: Katarzyna Paluch
Zdjęcia: Michał Zawer i Anna Waluda / LoLove
Make-up: JoGo Make-up Artist Joanna Skuza
Fryzury: Bartosz Marcinkowski / Luxury Barber Zone
Stylizacje: Barbara Siwerska
Diverse Man w Forum Gdańsk
Diverse Woman w Forum Gdańsk