Nie wyobrażacie sobie, jak ja czekam na te święta. Właściwie na noc wigilijną, bo to jedyny czas w roku, kiedy mogę sobie tak od serca porozmawiać ludzkim głosem.
Na imię mam Didi. Nad morze trafiłam znad morza! Z Ustki jechałam do Gdyni, nie podejrzewając, ile się zmieni. Moja historia jest jakich wiele. Głodna i zmarznięta dreptałam z nosem przy ziemi kolejną noc. Światła samochodów oślepiały, bałam się, ale już straciłam nadzieję, że moi po mnie wrócą. Tyle dni czekałam i wierzyłam, że zaraz tu będą. Dni mijały, a ja coraz bardziej głodna i zmarznięta nie umiałam sobie poradzić.
Jednak do rzeczy. Szłam, szłam i szłam, aż zatrzymało się auto. Gadatliwa pani wysiadła i zawołała do mnie „piesku”. Zamerdałam krótkim ogonem i dla bezpieczeństwa zamieniłam się w posąg. Po chwili obok pojawił się wesoły pan i pytał – chyba sam siebie – co to za brudna poczwara łazi po nocy. Pani zaczęła się śmiać, otworzyła bagażnik i powiedziała w przestrzeń „Koca nie ma, nic tu nie ma. Ściągaj kurtkę, zabieramy bagienną bestię!”.
Auto ruszyło, a ja pazurami trzymałam się siedzenia. Był 24 grudnia całe 12 lat temu. Dziś sobie wymyśliłam, że właśnie ja – wyżeł szorstkowłosy, znajda, bagienna bestia – będę ambasadorką zwierząt i powiem wam tak od serca, o czym rozmawiamy przy światłach choinkowych lampek, gdy w domu panuje cisza, a opiekunowie smacznie śpią już w łóżkach.
Bądź odpowiedzialny
To wigilijny temat rzeka. My, zwierzęta, rozumiemy, czujemy i kochamy. Tak mocno, że świat kończy się wraz z człowiekiem, który nas zawodzi. Tak, jesteśmy śliczne, gdy jesteśmy małe! Szczeniak, źrebak i mały kiciuś są jak żywe puchate zabawki. Nuda przychodzi, gdy zaczynamy rosnąć. Urok znika, a my często stajemy się przykrym obowiązkiem. Przez nas same problemy. Spacery w deszczu, odwlekane wakacje, sierść na nowym dywanie, błoto w przedpokoju. Nagle opiekun ma nas dość. Wtedy oddaje jak niepotrzebną rzecz, czasem wyrzuca daleko od domu, dzwoni po handlarza, który drogę do rzeźni zna na wylot. Gdy ta chwila nastąpi, nam pęka serce, a świat rozpada się na miliony kawałków. Wspomnienia o dobrym domu powodują łzy, które mało kto widzi, bo przecież to tylko zwierzę. Aż zwierzę, więc pamiętaj – jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Nie wiedziałeś? Jak to? Z pewnością kiedyś czytałeś Małego Księcia!
Nie bij
Boimy się krzyku, uciekamy przed razami, które spadają najmniej spodziewanie na nasz zesztywniały ze strachu grzbiet. Ty się zdenerwowałeś, a przecież ja i inni nie zrobiliśmy nic złego. Fatalny dzień w pracy, pogryziony kapeć, zdeptana podkową stopa – nie robimy ci na złość, nie chcemy, abyś się denerwował. Tobie też zdarza się coś przez przypadek. Za to nie wolno bić! My, bracia mniejsi, jesteśmy słabsi mimo silnych szczęk, mocnych kopyt i ostrych pazurów. Jednak kochamy cię tak bardzo, że tę broń użyjemy wyłącznie, by cię bronić. Dla nas jesteś szefem stada i wielki to zaszczyt móc cię ochraniać.
Chłodno, głodno, na ciężkim łańcuchu
Jak jesteś głodny, to jesteś zły! Wiem, wiem, patrzę, jak pancio wraca z pracy i zgrzyta zębami. Nawet nie merda do mnie, tylko łapie, co znajdzie w lodówce. Wtedy czekam małą chwilę i zastanawiam się, po ilu kęsach się uśmiechnie! Z nami, zwierzakami, jest tak samo. Zabrałeś pod dach i obiecałeś opiekę. Gdy w brzuszku pusto i kiszki marsza grają, cierpimy. Nie potrafimy pójść do sklepu, polowania też idą nam kiepsko. Z głodu stajemy się zdenerwowane, przerażone i smutne. Zaczynamy chorować, a często przypięte łańcuchem nie możemy podejść i pokazać, że coś złego się dzieje. Ty w ciepłej kurtce nie dostrzegasz, że miska cała w błocie, a w budzie zimne deski. Patrzymy godzinami na twoje drzwi i zastygamy z zimna. Aż do samego końca, gdy łapki najpierw staną się sztywne, a serce przestanie bić.
Starość, nie radość
Sam się o tym przekonasz! Czas płynie, a zwierzęcych lat dostajemy tu na ziemi mniej niż wy, ludzie. Starzejemy się i chorujemy. Wymagamy opieki, nie jesteśmy takie jak za dawnych lat. Często cierpimy z bólu, ale staramy się być dzielne, by ciebie nie martwić. Gdy przychodzi ostatnia chwila, pamiętaj, nie zostawiaj nas! Byłeś całym światem i teraz trzymaj za łapę, pogłaszcz rozdęte chrapy, utul, słuchając ostatniego mruczenia. Nikt z nas nie chce być sam. Pomyśl, że to twój dług za oddane życie, za wspólne radości, złość, czasem łzy. I za ten kapeć, który tak lubiłeś! Za półkę pełną pucharów, poszarpane spodnie listonosza i sierść na nowym swetrze. Jesteś nam to winien. Spójrz ostatni raz i przyznaj, że kochałeś. Potem po prostu bądź tylko człowiekiem. Przecież to brzmi dumnie.
Autor: Didi