Ruch „Matki na działalności gospodarczej” nakłonił posłów do prac nad korzystniejszymi regulacjami dotyczącymi zasiłków macierzyńskich. To dobra wiadomość dla przedsiębiorczych mam, nie kończy ona jednak ich walki o godne warunki finansowe dla przetrwania pierwszego okresu macierzyństwa.
Luka prawna powstała kilka lat temu. Przez niedopatrzenie parlamentarzystów pojawiła się możliwość, by ciężarne kobiety, które minimum 30 dni przed porodem założyły działalność gospodarczą i wpłaciły choćby jedną wysoką, dobrowolną składkę na ubezpieczenie zdrowotne, mogły liczyć na bardzo wysoki zasiłek macierzyński, nawet do 6,5 tys. zł miesięcznie. Z tej luki zaczęło czerpać korzyści wiele przyszłych mam, nierzadko wykorzystując dziurawy system świadczeń. Później próbowano go łatać uwzględnianiem okresu płacenia świadczeń, jednak jasne było, że trzeba sięgnąć do bardziej radykalnych rozwiązań, by system był sprawiedliwy.
Posłowie na poważnie zajęli się sprawą dopiero w tym roku. W maju przegłosowali zmianę sposobu obliczania wysokości zasiłku macierzyńskiego. Zgodnie z nowymi przepisami zasiłek macierzyński liczony będzie na podstawie średniej z odprowadzanych składek przez 12 miesięcy przed porodem. Problem w tym, że ich propozycje nie zyskały aprobaty kobiet prowadzących własne firmy. Za sprawą nowych przepisów matki, które prowadziły działalność gospodarczą krócej niż 2 lata i korzystały z preferencyjnych składek, otrzymałyby po urodzeniu dziecka zasiłek w wysokości 17,77 zł. Ponadto ze względu na krótkie vacatio legis (ustawa ma wejść w życie 1 listopada), pokrzywdzone byłyby matki obecnie znajdujące się na zwolnieniu lekarskim i pobierające zasiłek chorobowy, bowiem zasiłek chorobowy obliczono na podstawie starych przepisów, zaś macierzyński, kiedy urodzą, będzie liczony wg nowych, co poskutkuje obniżką świadczenia po urodzeniu dziecka, na którą te kobiety nie mają obecnie żadnego wpływu. Musiało się to spotkać z protestem kobiet prowadzących działalność.
– Niestety, ustawa zrównuje osławione przez ZUS „naciągaczki”, zakładające działalność gospodarczą tylko w celu uzyskania wysokich świadczeń, jak i uczciwe kobiety przedsiębiorcze, prowadzące własną działalność przez wiele lat, traktując je równorzędnie i tym samym krzywdząco dla tych drugich – pisały kobiety w proteście do Prezydenta RP w czerwcu, jeszcze przed podpisaniem przez niego ustawy.
Walka się opłaciła
Prezydent jednak ustawę podpisał. Z krótkim okresem przejściowym, po którym nowe regulacje miały wejść w życie. Kobiety nie odpuściły. W utworzonym nieformalnym ruchu o nazwie „Matki na działalności gospodarczej” udało się zrzeszyć kilka tysięcy przedsiębiorczych pań, które na początku września zorganizowały protest w Warszawie. Dzięki niemu kilka dni później sejmowa komisja opowiedziała się za opóźnieniem wejścia w życie nowych przepisów. Jeśli propozycje zdążą w tej kadencji przejść przez resztę prawnych szczebli, nowe regulacje będą obowiązywać dopiero od 1 stycznia 2016 r. Taka zmiana pozwoli uniknąć sytuacji, w której kobieta mogłaby otrzymać zasiłek w wysokości 17,77 zł, bowiem również od 1 stycznia wchodzą w życie przepisy, które przyznają każdej matce w Polsce, która nie podlega ubezpieczeniu chorobowemu, świadczenie w wysokości 1 tysiąca złotych (to świadczenie będzie przyznawane niezależnie od dochodu w rodzinie).
Kobiety prowadzące działalność, które otrzymałyby niższe świadczenie niż 1000 złotych, otrzymają wyrównanie do kwoty tego tysiąca i nie będą musiały odprowadzać składki zdrowotnej, jeśli po jej odprowadzeniu kwota zasiłku byłaby niższa niż 1000 zł. Dodatkowo podstawa ustalania zasiłku nie zmieni się, jeśli między jednym zasiłkiem (chorobowym) a drugim (macierzyńskim) nie upłynie okres dłuższy niż 3 miesiące. To ochroni przed niekorzystnymi zmianami kobiety przebywające obecnie na zwolnieniu lekarskim. Na razie ten mały sukces musi wystarczyć, ale to jeszcze nie koniec walki.
– Fajnie, że to się udało – cieszy się gdańszczanka Aleksandra Wodzińska, która prowadzi własną firmę i kibicuje inicjatywie „Matek na działalności gospodarczej”. – Ale wciąż brakuje mi szerszego spojrzenia na wszystkie kobiety prowadzące działalność. Nie bierze się w ogóle pod uwagę, kim są te kobiety. To często osoby wykonujące usługi osobiście o niewielkich przychodach, to także tzw. samozatrudnione, na które klienci nie będą czekać przez pół roku czy rok urlopu rodzicielskiego. Więc te osoby muszą się liczyć, że po macierzyńskim przyjdzie im na nowo odnaleźć się na rynku pracy czy danych usług. W porównaniu z pracownikami ponoszą więc dużo większe ryzyko, decydując się na dziecko. Ponadto przychody przedsiębiorców często są za niskie, by odprowadzać wysoką składkę przez dwanaście miesięcy, zwłaszcza że trzeba to zacząć robić, kiedy jeszcze kobieta nawet nie wie, że jest w ciąży i nie wie czy w ogóle będzie.
W wypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę takiego ograniczenia nie ma – kobieta która nie pracowała, a zatrudni się w szóstym miesiącu ciąży otrzyma zasiłek wyliczony na podstawie pobieranej przez trzy miesiące pensji. Nie wydaje mi się to fair. Trzeba się zastanowić, jak zmienić przepisy, by uniknąć nadużyć, ale jednocześnie nie utrudniać aktywnym zawodowo kobietom decyzji o posiadaniu dziecka. Warto zwrócić uwagę, że obecnie to właśnie aktywne, wykształcone kobiety odwlekają decyzję o macierzyństwie. Wiele z nich to osoby prowadzące jednoosobowe działalności, więc przy problemie demograficznym, z jakim się borykamy w Polsce, należałoby wnikliwiej i uwzględniając szeroki kontekst, przemyśleć kształt nowych regulacji.