Pierwsza komunia w katolickim domu to wielkie przeżycie. Przygotowania odbywają się na wiele miesięcy przed, a tak rodzice, jak i dziecko z dnia na dzień coraz bardziej czują powagę wydarzenia. Ważny sakrament stanowi pewnego rodzaju przełom, który dodaje powagi i zamyka czas całkowicie beztroskiego dzieciństwa.
Gdy duchowe przygotowania nabierają rozpędu, w wielu domach rozpoczyna się najprawdziwsze szaleństwo. Sala biesiadna powinna być zarezerwowana z odpowiednim wyprzedzeniem, podobnie, jak szczegółowo dopracowane menu, po to by w najważniejszym dniu naszego dziecka wszystko było, jak w bajce.
Bo mnie stać
Czarny charakter, a może nawet zła macocha z zatrutym jabłkiem to druga strona komunijnego medalu. Zaproszeni goście, gdy minie pierwsza radość zaczynają drapać się po głowach i liczyć budżet na prezenty. Wbrew pozorom decyzja, czym uhonorować przyjmującego sakrament nie jest prosta. Dzisiejsze dzieci natychmiast posiadają wszystko, o czym tylko zamarzą. Zielony rower górski, czy zegarek z melodyjką dawno odeszły do lamusa przegonione śmiechem nad małością i błahością podarka.
Komunijne spotkanie coraz częściej oznacza prawie olimpijski wyścig. Dawno niewidziana rodzina staje w szranki, przebijając się, tym, co przygotowała w prezentach. Zapominając, że tu o ducha i wiarę chodzi. Kreatywności nie ma końca, finezja wyprzedza pomysłowość, które razem pokazują, czym jest odniesiony przez spełnionych dorosłych sukces.
Voucher na urodę
Otrzymane zaproszenie to temat, który pojawia się w każdym wątku rozmowy. Spędza sen z powiek i na wiele godzin więzi przed matrycą komputera. Kolejny rok to nowe trendy, a przecież nie ma nic gorszego, jak publicznie zostać w tyle.
– Ze zdumieniem obserwuję swoisty szał, w jaki wpada bliższa i dalsza rodzina. Zdarza się, że po mszy zbiera się kółko, które rozemocjonowane dyskutuje, co kupić – opowiada ksiądz Wojciech, nauczyciel religii w gdyńskiej podstawówce.
Popularne portale służą pomocą, systematycznie i z odpowiednim wyprzedzeniem podkreślając, że tak ważny dzień wymaga szczególnej oprawy, więc podarek nie powinien być banalny. Zdecydowanie perspektywiczny i jak najmniej typowy, ponieważ tylko w ten sposób na lata zapadnie w pamięć obdarowanego i co ważne, wszystkich uczestników przyjęcie.
Od kilku sezonów panuje pewien trend. Moda na perfekcyjny wygląd nikogo już nie zdumiewa. To absolutna konieczność, niezależnie od środowiska w jakim funkcjonujemy. Świat pędzi, jak szalony, dlatego mankamenty związane z urodą poprawia się, jak najszybciej tylko można. Komunijny voucher na korektę odstających uszu, poprawkę krzywego noska i piękne piersi po przekroczeniu progu dorosłości to pewność, że prezent będzie udany.
Modelowo piękni
Społeczeństwo bardzo się zmieniło. Jesteśmy zupełnie inni, niż pokolenie rodziców i dziadków. Skoro dzieci mają być odzwierciedleniem naszych ambicji, to ich uroda również. Takiego zdania jest wielu specjalistów, którzy w trakcie swojej praktyki często ze zgrozą przyglądają się pomysłom dedykowanym pociechom.
– Wszystko jest w porządku, kiedy staramy poprawić u dzieci defekty estetyczne będące ich kompleksem, przyczyną odrzucania przez rówieśników, powodem kpin i naśmiewania się, co w przyszłości może skutkować obniżoną samooceną i dorastaniem w poczuciu bycia kimś „gorszym”. Zdecydowanie fatalnie, gdy zmianę urody dzieci dyktuje moda i chęć bycia „trendy” – wyjaśnia lekarz medycyny estetycznej z Gdyni.
Najczęściej są to widoczne defekty estetyczne takie jak : odstające uszy, korekty nosa, poprawienie zgryzu, usuwanie nadmiernego owłosienia, usuwanie brodawek, znamion, blizn, oraz wspomagające zabiegi w leczeniu chorób skóry takich, jak częsty trądzik.
Tendencja, w której za doskonały prezent uważa się możliwość poprawienia urody trwa od paru lat. Rozwój medycyny estetycznej otwiera coraz bardziej śmiałe pomysły, które rodzice postanawiają natychmiast realizować.
-Początkowo z przymrużeniem oka traktowałem dziecięce przechwałki o tym, co dostanę na komunię. Wydawało mi się to kompletnie niemożliwe, że mama chrzestna funduje operacje uszu – dodaje ksiądz Wojciech.
Piękna, jak laleczka
Z Marlenki podobno od zawsze nabijają się dzieci. Odstające uszy, zdaniem znajomych i pedagogów dodawały dziewczynce sporo uroku. Rodzice chrzestni po konsultacjach postanowili złożyć się na operacje, która ich zdaniem całkowicie odmieni jej życie. Wymyślili sobie, że najlepiej, jeśli zamiast obozu w wakacje, poświęci letnie chwile na pobyt w klinice. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Marlenka początkowo była podekscytowana. Koleżanki szybko przyniosły wieści o planowanym zabiegu do domu. Znajome mamy nie dowierzały. Po co korekta potrzebna natychmiast, pytały. Między sobą plotkowały, że kompletne wariactwo to wiele tygodni koszmaru dla dziewczynki, która choć szalenie rezolutna to przecież nie jest oswojona z konsekwencjami zabiegu, jakie będą jej towarzyszyć. Mamy komentowały, a dzieciaki w klasie śmiały się do rozpuku wołając na nią plastik.
– Dziecko w pierwszym momencie odczuwa niepokój i stres ale i nadzieję na poprawę wyglądu oraz akceptacji wśród rówieśników, a co za tym idzie liczy na podniesienie „statusu” w hierarchii społecznej poprzez bycie „ładniejszym”. Pokutuje takie przekonanie, że urodziwym jest podobno w życiu łatwiej, a ładna twarz otwiera wszystkie drzwi – tłumaczy Tomasz, psycholog dziecięcy.
Powaga i rola urody dotarły do nas zza Oceanu. Nastoletnie piękności wyglądają, jak wierne kserokopie. Takie same nosy, podbródki i uszy. Biusty w rozmiarze C, który podobno stanowi optimum. Szykowane na Miss już od najmłodszych lat w przekonaniu, że ładna twarz oraz perfekcyjna sylwetka są synonimem dobrego i stabilnego życia. Europa trochę się opiera. Tu piękno ma kilka wymiarów, a smak i styl jest związany z miejscem na mapie w jakim przyszło nam żyć.
– Makijaż komunijny cieszy się dużą popularnością, więc maj to dla nas bardzo gorący okres. Decydujący głos zazwyczaj mają mamy, które z roku na rok coraz trudniej przekonać, że ta namalowana pędzlem i kreską perfekcja to iluzja. Techniki makijażu mają ukryć mankamenty i zdarza się, że upodobnić do kogoś zupełnie innego, znanego z pierwszych stron plotkarskich gazet. Kim mała dziewczynka z pewnością nie chce być – podsumowuje Monika, kosmetolog z wieloletnim doświadczeniem.
Sukces to miseczka duże C
Mały biust jest przekleństwem przekonuje mama Sylwii, która w ubiegłym roku przyjmowała Komunię. Taki miała babcia, mama, siostra. Te cholerne mikro cycki od zawsze były dla niej największym kompleksem i powodem do morza wylanych łez. Jest przekonana, że Sylwia będzie, jak one. Mimo, że zgrabna to taka płaska deska, że trudno będzie zatuszować ubraniem. Wspólnie uradziły, że najlepiej jeśli na komunię stworzą rodzinny fundusz, który w dniu 18 urodzin Sylwia zrealizuje w klinice chirurgii plastycznej robiąc sprawną ręką lekarza biust na miarę swoich oczekiwań i męskich fantazji rodem z baśni tysiąca i jednej nocy.
– Ładna jest jak laleczka. Bujne ciemne włosy, zadarty nosek, długie nogi. Sama widzi, że w klasie dziewczynki wcale takie płaskie nie są. Staniczki małe, sportowe, ale jest co w nich chować – martwi się Joanna, mama Sylwii.
Średni koszt operacji powiększenia piersi to 12 tysięcy złotych. Zabieg wykonywany jest w znieczuleniu ogólnym i po wybudzeniu na kilka tygodni zmienia życie pacjentki w koszmar. Ograniczenia ruchowe, dreny w okolicy pach, specjalistyczna bielizna, bez której nie można funkcjonować i tabletki przeciwbólowe zjadane garściami to codzienność z jaką przyjdzie się zmierzyć za kilka lat Sylwii. Powikłania pozabiegowe, błąd w sztuce, czy po prostu niezadowolenie z wyglądu biustu zostały od początku wkalkulowane w ryzyko. Na rzecz rodzinnego funduszu powstanie ubezpieczenie, które zawarte przed uzyskaniem dorosłości uchroni pacjentkę przed przykrymi skutkami źle wykonanej operacji.
W krzywym lusterku
W dobie kultu stwarzania pozorów na podrasowanych filtrami zdjęciach uroda musi być na pierwszym planie. Pogoń za ideałem doprowadziła nas do ciemnego zaułka w którym liczy się głownie to, jak ocenią nas znajomi i co przeczytamy w komentarzach. O zabiegach medycyny estetycznej w przypadku najmłodszych można pomyśleć, jeśli skrzywienie przegrody nosa, defekty zgryzu, naczyniaki, zmiany barwnikowe, blizny powypadkowe i niewystarczające efekty leczenia chorób skóry miałyby skutkować w przyszłości pogorszeniem jakości życia.
Rower, wyjątkowa lalka, czy wymarzona wycieczka do Disneylandu przez wiele lat tworzyły wspaniałe wspomnienia związane z Pierwszą Komunią. Poprawki urody stały się za to pierwszym krokiem do poważnego schorzenia, będącego uzależnieniem.
Nagminne korzystanie z dobrodziejstwa medycyny estetycznej prowadzi nas do dysmorfofobii. Tym terminem określane jest zaburzenie psychiczne, które charakteryzuje się występowaniem lęku związanego z przekonaniem o nieestetycznym wyglądzie lub budowie ciała. Najczęściej wyolbrzymiony problem z którym przychodzi pacjent istnieje tylko w jego głowie. Chęć upiększania się wywołana wyłącznie modą, a nie leczeniem wad wrodzonych, pourazowych lub spowodowanych potrzebą powstrzymania upływającego czasu i świadomego podkreślenia swojego wyglądu, może spowodować, że stale będziemy chcieli coś zmieniać w sobie. To niestety równia pochyła, która szybciej, niż nam się wydaje doprowadzi nas do „błędnego koła” gdzie stałe poprawianie wyglądu będzie przynosiło nam zadowolenie tylko na chwile – podkreśla Barbara, terapeuta uzależnień w niepublicznej placówce.
Komunijny ideał nie istnieje
Gabinety medycyny estetycznej kryją w sobie więcej tajemnic, niż poprzedzający komunię konfesjonał. Kompleksy małe i duże zmieniają punkt widzenia tak lekarza, jak i pacjenta. Poczucie wstydu z uwagi na blizny, nadmierne owłosienie u dziewczynek, czy duży naczyniak dolnej części połowy twarzy, który powodował sporą asymetrię czerwieni wargowej to dla lekarzy sprawy poważne. Pytani przyznają, że nie są w stanie pojąć, co pcha rodziców do tworzenia z własnego, często jedynego dziecka kopii popularnej aktorki, czy gwiazdy estrady. Tempo i presja czasów nie tłumaczą takich pomysłów będących Grande Finale Pierwszej Komunii. Etyka i zdrowy rozsądek wielu specjalistów medycyny estetycznej powodują kategoryczny sprzeciw przed powiększeniem 8 – latce ust hialuronem. Jednocześnie odwodząc mamę, czy ciocię od niepotrzebnej korekty dziecięcego noska. Z ich strony próba okiełznania pędu do „lepszego ja” polega na edukacji i wylaniu kubła zimnej wody, który w ostrych słowach studzi pomysły podążania za modą. Cienką, czerwoną linię można przekroczyć szybko, ponieważ każda ingerencja lekarza niesie za sobą konsekwencje oraz często bolesną i nieodwracalną zmianę w wyglądzie.