Jesienią 1978 radary samolotu pasażerskiego lecącego nad Atlantykiem na wysokości 8,2 kilometrów namierzyły niezidentyfikowany obiekt na linii kolizyjnej. Gdy po gorączkowych konsultacjach z naziemną bazą wykluczono już, że to inny samolot lub nawet jednostka szpiegowska, załoga zaczęła przygotowywać się na spotkanie z… UFO. Po chwili minęli się z kluczem 30 łabędzi krzykliwych! Malutkie zięby widziano na wysokość jednego kilometra. Czajki — na wysokości blisko 4 kilometrów. Jeszcze wyżej obserwowano bociany białe i kaczki krzyżówki – odpowiednio 6 i 6,4 kilometrów. Do niedawna uważaliśmy, że tylko gęsi tybetańskie migrujące nad Mount Everestem regularnie przelatują na wysokości ponad 9 kilometrów! Dzisiaj już wiemy, że wiele ptaków zapędza się nawet jeszcze wyżej!
Szukają powietrznych korytarzy. Kombinacja silny wiatr od tyłu + ogon + skrzydła daje imponujące efekty. Pewnej jesieni biegusy rdzawe w podróż z Kanady na Wyspy Brytyjskie przez Biegun Północny pokonały nieprzerwanym lotem w 24 godziny. Przeleciały 5000 km z prędkością 250 km/godz.! Gdy ptaki nie znajdują żadnych podniebnych dróg szybkiego ruchu, lecą ze stałą, optymalną dla siebie prędkością. Dla większości gatunków waha się ona od 40 do 70 km/godz. Stałe tempo podróży jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Nigdy nie wiadomo, co jeszcze może się zdarzyć. Dopiero gdy zbliżają się do celu lub końca etapu i nie mają już nic do stracenia — zdecydowanie przyspieszają.
Każdej jesieni (i wiosny) niebo nad naszymi głowami zapełnia się stadami Wielkich Podróżników. Po raz pierwszy zarejestrowały to radary wojskowe 60 lat temu. Był to okres zimnej wojny i niezwykły obraz mocno rozbudził wyobraźnię wojskowych. Amerykanie, gdy wykluczyli prowokację wrogiego obozu, zaczęli przygotowywać się do odparcia inwazji kosmitów! Do dziś obraz ptaków na radarze nazywa się Aniołami (Angels).
Migrujące ptaki odwiedzają miejsca, o których większość z nas może tylko pomarzyć. Na przykład nasze bociany i jaskółki dymówki lecą na zimę aż do Południowej Afryki – 12000 km w jedną stronę! Mogłyby nam opowiedzieć o mijanych stadach słoni i antylop albo dumnych Masajach. Jedna z nich przeżyła 18 lat i łącznie pokonała ponad 2 miliony kilometrów. To tak, jakby poleciała 5 razy na księżyc i z powrotem.
W drodze ptaki trzymają się tradycyjnych szlaków. Dobierając wysokość lotu, uwzględniają topografię terenu i warunki pogodowe. Lecąc w ciągu dnia nad lądem, starają się mieć go w zasięgu wzroku – jest dla nich mapą. No, chyba że akurat korzystają z jakieś podniebnej autostrady, hen poza zasięgiem naszego wzroku. Chmury ograniczają im widoczność oraz utrudniają wyparowywanie wody. Lecą więc pod lub nad nimi. Drogowskazem mogą być dla nich rodzice, krewni i sąsiedzi, słońce i gwiazdy, infradźwięki i zapachy lub linie pola magnetycznego Ziemi, które one najprawdopodobniej widzą!
Jak ptaki radzą sobie z ciśnieniem oraz deficytem tlenu na tych wysokościach?! O nadludzkim wysiłku i, bagatela, umiejętnościach nawigacji nawet nie wspominając. Wiemy natomiast, że nie muszą się obawiać ekstremalnych temperatur – i niestraszne im nawet kilkadziesiąt stopni poniżej zera. W końcu mają na sobie najlepszy z dostępnych na Ziemi materiałów izolacyjnych – pióra!
Nic dziwnego, że fenomen ptasich migracji został oficjalnie uznany przez naukę zaledwie nieco ponad 100 lat temu. Prędzej zaczęliśmy jeździć samochodami, niż uwierzyliśmy w wielką migrację. Dumni i zapatrzeni w siebie, odrzucaliśmy myśl, że małe, głupiutkie ptaki mogłyby na własnych skrzydłach lecieć tam, gdzie my tygodniami podróżowaliśmy wielkimi statkami lub pociągami, korzystając ze skomplikowanych urządzeń nawigacyjnych i imponującej infrastruktury.
Oczywiście zauważyliśmy, że wraz ze zmianą sezonów jedne ptaki znikały, a inne się pojawiały. No właśnie – wierzyliśmy, że ptaki przechodziły sezonową reinkarnację. Niektóre zamieniały się w inne ptaki albo leśne zwierzęta, czy ryby. Inne — w kamienie, drzewa, a nawet w grudy ziemi. Wreszcie jeszcze inne zapadały w sen zimowy w norach, dziuplach lub tak jak jaskółki, w mule na dnie rzek i jezior. Gdy wreszcie udowodniono, że ptaki odbywają regularne podróże na skalę międzykontynentalną, niektórzy długo jeszcze upierali się, że małe ptaki migrują na… plecach większych.
Gdy nie sposób już było dłużej zaprzeczać faktom, zepchnęliśmy ptasie migracje na przeciwległe ekstremum: sprowadziliśmy je do w pełni zautomatyzowanych impulsów i zakodowanych informacji genetycznych. Ale życie okazało się śmielsze nie tylko od fikcji, ale i naukowych paradygmatów. Dopiero teraz odkrywamy jak bardzo, zindywidualizowane są ptasie zachowania i decyzje migracyjne.
Jacek Karczewski
Prezes Stowarzyszenia Ptaki Polskie działającego na rzecz ochrony ptaków i ich siedlisk. Misja zawiera się w 3 słowach: Poznaj, Pokochaj, Pomóż. Autor wielu artykułów prasowych. Można go też usłyszeć w Radiu – najczęściej w TOK FM. Od lat, z powodzeniem, działa na rzecz ochrony przyrody, której całym sercem jest oddany. Sam o sobie mówi, że ma „odlot na punkcie ptaków”. Znawca i pasjonat. Kiedy mówi o ptakach – rosną mu skrzydła, a czasami pojawiają się pióra we włosach…