Together Magazyn » Aktualności » Wpadki Matki

Wpadki Matki

Patrycja Biegańska, mama pięciu chłopców i autorka bloga Mama Gang opowiada o swoich matczynych wpadkach. Ile ich było, czy człowiek uczy się na błędach? Przeczytajcie!

Na samym wstępie muszę zaznaczyć, że jestem mamą pięciu synów i to, że jeszcze wszyscy żyjemy, niech pozostanie w waszej świadomości do końca artykułu. Nikt nie jest bardziej zdumiony tym faktem niż ja!

Wpadka nr 1

Już w pierwszej dobie życia mojego pierworodnego synka, popełniłam jedną z największych gaf wszech czasów. Noworodek – karmienie, kwilenie, brak snu i pampersy, prawda? Otóż my radziliśmy sobie świetnie od początku… niemalże. Filip po długim porodzie urodził się trochę po północy, około trzeciej nad ranem byliśmy już na swojej sali. Wpatrywałam się w niego długimi godzinami, był dla mnie spełnionym marzeniem, długo wyczekiwanym i najpiękniejszym na świecie. Zasnęłam dopiero nad ranem. Po kilku godzinach wpadli pierwsi goście, potem znowu spaliśmy, w międzyczasie – oczywiście – dużo, dużo karmienia. I dopiero popołudniowy obchód zaalarmował mnie nie na żarty: otóż pani zapytała się, czy już oddał smółkę, czyli pierwszą kupkę. A ja nie miałam bladego pojęcia… bo od jego narodzenia nikt w tę pieluszkę nie zajrzał. Zapomniałam o przewijaniu, na śmierć! Na szczęście nic się nie stało, ale gwałtowny rumieniec na mojej twarzy niechybnie świadczył o całkowitej porażce i nieporadności. Jestem pewna, że bali się o nasze bezpieczeństwo przy wypisie!

Wpadka nr 2

A ja ich tak zaskoczyłam. Jako w pełni wprawna matka półtorarocznego dziecka wróciłam na salę porodową, by urodzić drugiego synka. Wtedy już wiedziałam wszystko o przewijaniu, karmieniu, przygotowałam piękną wyprawkę, w domu wszystko było gotowe, ale… zapomniałam powiedzieć mężowi, żeby przywiózł mi rzeczy na wypis ze szpitala. Wracałam w szlafroku i w klapkach…

Wpadka nr 3

Potem było już tylko lepiej, przynajmniej dopóki nie zapomniałam o pierwszym balu przebierańców mojego trzeciego syna. Oczywiście, dla pierwszego zrobiłam strój sama, byłam niemożliwie dumna, ale kolejne (i kolejne…) kinderbale były dla mnie na tyle powszednie, że… zapomniałam w ogóle, że miałam coś przynieść. Na szczęście tego dnia w przedszkolu była wypożyczalnia strojów, a mój synek został szczęśliwym Batmanem. To nic, że na imprezie, było ich co najmniej dziesięciu.

Wpadka nr 4

Wydaje się wam, że wpadki towarzyszą tylko młodym, świeżo upieczonym mamom? Moja największa matczyna porażka przytrafiła się mi przy bliźniakach. Chłopcy mieli wtedy dwa latka i byliśmy na wakacjach w domku nad jeziorem. Non stop mieliśmy oczy dookoła głowy, ale mimo to ciągle towarzyszył mi lęk, że maluchy się wykradną, zgubią, albo, co gorsza, pójdą nad wodę. Któregoś dnia razem z siostrą opalałyśmy się na trawie, a maluchy bawiły na tarasie. Starsze dzieci stwierdziły, że idą do osiedlowego sklepiku po lody. Nie minęły dwie minuty, jak zaalarmowała nas cisza. Szukamy bliźniaków – nie ma! Przetrząsnęłyśmy domek, działkę, nie ma! Siostra popędziła za starszakami do sklepu, a ja pobiegłam nad jezioro, w międzyczasie wypytując wszystkich po drodze, płacząc i zacinając się w panice. Po pięciu minutach bliźniaków szukało całe osiedle. Wróciłam do domku, bo tam tylko w jednym pokoju był zasięg. Wchodzę, zaglądam za łóżko, a tam… pod zwiniętym kocem, na dywaniku śpi jeden maluch, a drugi wcina po cichu słodkie gumy do żucia i patrzy na mnie przerażonymi oczami, złapany na gorącym uczynku… Nigdy w życiu nie przeżyłam takiej sinusoidy emocji – od paraliżującego strachu po takie szczęście, że po twarzy ciekły mi łzy radości.

Morał…

Myślę, że takie wpadki są wpisane w matczyny harmonogram dnia, każdy dzień zaskakuje nas czymś nowym, a grunt, to znaleźć wyjście z sytuacji. Obwinianie się nie ma żadnego sensu! Co więcej, uważam, że dzięki wpadkom wiemy, że nie jesteśmy automatami i nam również zdarzają się błędy. Nie jesteśmy alfami i omegami – i dobrze, bo takich przecież nikt nie lubi!

5/5 – (1 głosów)