Puste krzesło przy wigilijnym stole, siano pod obrusem czy łamanie się opłatkiem – te zwyczaje nieodłącznie związane ze świętami Bożego Narodzenia znają niemal wszyscy. Jednak nasza tradycja jest prawdziwą skarbnicą obyczajów, o których już mało kto pamięta. Nawet jeśli niektóre spośród nich wydarzą się nam śmieszne czy banalne, warto się z nimi zapoznać. A może nawet wskrzesić po latach?
Myślenie magiczne
W zasadzie większość tradycji świątecznych opiera się na mechanizmie wiary w przepowiednie. Nawet jeśli, racjonalnie to ujmując, doskonale wiemy, że nasze słowa nie mają mocy sprawczej, nie chcemy, by świąteczne życzenia nie były pustosłowiem. Werbalizujemy je, bo podświadomie wierzymy, że mogą się spełnić. A jeśli nawet tak się nie stanie, to przynajmniej dodadzą one otuchy naszym bliskim. To również jest ważne, zwłaszcza w czasie Bożego Narodzenia. Jeżeli możemy mówić o magii świąt, to również w zakresie myślenia magicznego. I nie ma w tym nic zdrożnego.
Dostatek tu i teraz
Nasi przodkowie również posługiwali się taką metodą myślenia magicznego. Jednak nie zawsze chodziło wyłącznie o klasyczne „zdrowie i szczęście”. W czasach, gdy średnia długość życia nieznacznie przekraczała 40 lat, ważniejsze mogło się wydawać zapewnienie sobie pomyślności typowo materialnej – „tu i teraz”. Z takiego przeświadczenia wynikał zwyczaj wkładania do miski z wodą, w której się myto przed kolacją wigilijną, srebrnych i złotych monet. Aby zwiększyć skuteczność takiego działania, wypadało mieć monety przy sobie również podczas wigilii. Dzięki temu fortuna miała sprzyjać co najmniej do czasu kolejnych świąt.
Pieniądze można łatwo zyskać, lecz jeszcze łatwiej stracić. Ta zasada nie zmieniła się od stuleci i nadal jest aktualna. Miłośnicy gier hazardowych musieli podczas świąt Bożego Narodzenia powstrzymywać się od wszelkich form swojej zgubnej pasji. W przeciwnym razie mogli się liczyć z tym, że w czasie kolejnego roku powiększą swój bilans strat. Równie ważna była oczywiście obraza Boga poprzez takie działanie, niemniej szczególną uwagę zwracano na aspekt finansowy.
Przy wigilijnym stole od wieków panuje pokój, zgoda, miłość i wyrozumiałość. A jeśli tak, nikt, z kim spędzano wieczerzę wigilijną, nie powinien mieć długów wobec innych świętujących. Wszelkie zadry i nieporozumienia miały być wyjaśniane zanim zabłyśnie pierwsza gwiazdka. A długi? Należało je uregulować najpóźniej przez wspólnym posiłkiem. Konsekwencje takiego zaniechania mogły być podobne jak w przypadku hazardu – niepomyślność finansowa przez kolejny rok.
Dobry zwyczaj…
…nie pożyczaj! Tak, i to podczas wigilii świąt Bożego Narodzenia! Ciekawe, że nieco wbrew tradycyjnej polskiej gościnności i życzliwości, istniał obyczaj, który… zabraniał pożyczania żywności w tym dniu. Szczególnie niemiłym gościem w wigilijny wieczór był sąsiad, który przyszedł z pustym garnkiem, aby pożyczyć trochę chleba czy mleka. Wierzono bowiem, że pożyczenie innym sprawia, iż dobrobyt może uciec z domu w kolejnym roku. Poczęstunek wigilijny wobec osób postronnych był więc normą, ale pożyczanie żywności – już nie.
Jasność w wielu wymiarach
Obecnie wigilijne świece są miłym dodatkiem, który podkreśla świąteczny klimat w naszych domach. Jednak w czasach, gdy nie znano jeszcze wygodnego i efektywnego oświetlenia elektrycznego, miały znaczenie i praktyczne, i symboliczne. Nie tylko rozświetlały mroki grudniowej nocy, ale symbolizowały też zwycięstwo światła nad mrokiem. Im więcej więc było świec, tym bardziej akcentowano tryumf mocy Nowo Narodzonego nad ciemnościami szatana. Co więcej, mówiono też, że w czasie wigilii człowieka powinien otaczać się światłem, czyli postępować bez skazy, aby jak uchować jak najwięcej tego światła na dalszą część roku. Jeśli zapomnieliśmy o tej pięknej tradycji, warto ją przywrócić, bo na pewno przyda się również i w XXI wieku.
Jak najdalej od „złego”
Święta Bożego Narodzenia miały oczywiście przypominać o cudzie narodzin Chrystusa i darze zbawienia dla całej ludzkości. Jednak były również okazją do manifestowania pogardy i niechęci do bliżej nieprecyzowanego „złego”. Niekiedy chodziło wprost o szatana, ale częściej o niepomyślność życiową. To kolejny wymiar myślenia magicznego. Wierzono, że przestrzegając prostych zasad można odgonić złe moce. W żadnym wypadku nie można było zatem dopuścić m.in. do przewrócenia choinki, co zwiastowało nieszczęście. Również upuszczenie łyżki na ziemię mogło oznaczać zły omen. Co ciekawe, uznawano, że woda jest siedliskiem nieprzyjaznych mocy, zatem na wigilijny stół nie podawano potraw pochodzących z wody. Ponieważ uznawano, że dom jest ostoją spokoju, w dzień wigilii nie należało go opuszczać bez potrzeby; wyjątkiem było oczywiście wspólne wyjście na Pasterkę.