Sklepy z zabawkami…Królestwa kolorów, ciekawych rozwiązań, od których trudno oderwać wzrok. Dla dzieci to przestrzeń różnorodnych doznań. Wszystko jest ciekawe i godne uwagi. I wszystko warto zabrać do domu. Dla rodziców wizyta w sklepie może więc się wiązać z niemałym bólem głowy.
„Muszę to mieć!”
Pod tym względem prawie nie różnimy się od dzieci. Tak samo myślą przecież dorośli, widząc ulubiony gadżet elektroniczny albo bluzkę z najnowszej kolekcji. Chwila fascynacji, dreszcz emocji, a później…? Krótka analiza aktualnego stanu konta i gorzka refleksja: „No dobrze, może innym razem”. Słowem: racjonalizacja relacji między potrzebami a możliwościami.
Nie należy złościć się na dzieci, które nie potrafią w ten sposób oceniać rzeczywistości. One kierują się wyłącznie impulsem, emocjami, które w danym momencie są wartością nadrzędną. A zatem nawet najgrzeczniejsze dziecko może w sklepie zachować się w sposób nieobliczalny, jeśli się dowie, że dzisiaj nie otrzyma wymarzonej zabawki. To normalne.
Nie akceptujemy skrajności
Płacz, krzyk, tupanie, a nawet rzucanie się na podłogę – takie zachowania dzieci doskonale znają sprzedawcy w sklepach z zabawkami. Co zrobić, by odmówić zakupu, w taki sposób, by nie wzbudzać w nim poczucia odniesionej krzywdy?
Żadna reakcja skrajna nie będzie w takich przypadkach dobrym wyjściem. Jeśli zareagujemy gniewem, zaczniemy krzyczeć na dziecko i mu się odgrażać, na pewno pogłębimy w nim poczucie doznanej rzekomo niesprawiedliwości. To niemal pewne, że dziecko nie będzie chciało zrozumieć powodów naszej przemyślanej decyzji, zwłaszcza gdy w porywie gniewu nasze tłumaczenie będzie nadmiernie uproszczone („nie, i już!”).
Z kolei niewłaściwe (i niepedagogiczne) jest uleganie szantażowi psychologicznemu ze strony dziecka. Większość dzieci znakomicie potrafi wyczuć słabe strony rodziców. Jeśli poczuje lekką przewagę na polu wymuszenia decyzji zakupowych, na pewno skorzysta z takiego handicapu w przyszłości, narażając nas na wstyd w sklepie i uszczuplając stan naszego konta. Oczywiście autorytet rodzica w tym przypadku legnie w gruzach.
Niektórzy rodzice wybierają „mniejsze zło”, kupując w zamian jakąś niedrogą drobnostkę, byle tylko uspokoić dziecko. To również nieodpowiednie zachowanie, które szybko zakoduje dziecko. Wprawdzie nie udało mu się osiągnąć zamierzonego celu, ale dostało jasny sygnał, że warto próbować dalej. Co myśli sobie mały człowiek? Najpewniej:
Skoro dzisiaj mamusia kupiła mi naklejki, bo płakałem, to za tydzień na pewno kupi mi auto. Muszę tylko głośniej płakać.
Siła konsekwencji
Sztuka odmawiania kupna zabawki może być dobrym sposobem na umocnienie pozycji autorytetu rodzica. O ile oczywiście rodzic będzie trzymał się zasad konsekwencji, nie ulegając prośbom, groźbom i lamentom. Nie zawsze jest to łatwe i przyjemne, lecz po prostu konieczne.
Przed wizytą w sklepie warto dokładnie nakreślić swoje cele, a później – konsekwentnie je realizować. A zatem mówimy w domu:
Posłuchaj, Marysiu, dzisiaj kupimy tylko jedną lalkę – tę, którą widziałaś w gazetce. Więcej zabawek na razie nie możemy kupić.
Poczekajmy na potwierdzenie takiego komunikatu ze strony dziecka. Jeśli go zaaprobuje, powinno to być zdanie ostateczne, niezależnie od tego, co się będzie działo później. Musimy się bowiem liczyć z tym, że Marysia jednak zapragnie dokupić rzeczonej lalce domek, siostrzyczkę albo pieska. Aby osiągnąć ten cel, może próbować wywrzeć presję na rodzicach. Wówczas wracamy do naszych założeń sprzed zakupów:
Przecież zgodziłaś się tylko na jedną lalkę… Taka była nasza umowa i nie możemy jej dziś złamać.
Ten system nie musi zadziałać za pierwszym razem, ale jeśli będzie konsekwentnie powtarzany, na pewno się sprawdzi. Dziecko zrozumie, że nadrzędne znaczenie mają decyzje rodziców, a jego upór nie przyniesie oczekiwanych skutków.
Opisana powyżej sytuacja dotyczy planowanych wizyt w sklepie. Jednak, jak doskonale wiemy, czasami zdarzają się spontaniczne odwiedziny w sklepach z zabawkami, których nie brakuje w galeriach handlowych. Odganianie dziecka od witryny sklepowej i zabranianie mu wstępu do środka jest oczywiście absurdalne. Niemniej warto wyraźnie podkreślić:
Dobrze, dzisiaj wejdziemy i zobaczymy, co jest ciekawego, ale nie będziemy niczego kupować. Na zakupy wrócimy tutaj innym razem. Dzisiaj tylko oglądamy.
I znów konsekwentnie trzymajmy się swoich słów, nie kupując nawet drobnostki. Pamiętajmy również o zapowiedzi późniejszych zakupów – tę część naszej wypowiedzi dziecko na pewno zapamięta. Jeśli nie chcemy, by straciło do nas zaufanie, trzeba dotrzymać danego słowa.
Bez poczucia krzywdy
Najgorszą z możliwych sytuacji jest złamanie obietnicy. Jeśli obiecaliśmy Piotrusiowi zdalnie sterowany samochodzik, który kosztuje 200 zł, prawdopodobnie nie zadowoli go plastikowy zamiennik za 30 zł… W takim przypadku nietrudno o (całkiem zrozumiałe) poczucie krzywdy. Wspomniana powyżej zasada konsekwencji musi więc dotyczyć także naszych obietnic; zadbajmy zawczasu, żeby były możliwe do realizacji.
Wszyscy już to mają, tylko ja nie mam… – to częsty argument, który przytaczają dzieci. Jak go skutecznie podważyć? W praktyce najczęściej okazuje się, że „wszyscy” to ulubiony kolega z przedszkola. Można łagodnie wytłumaczyć, że na pewno nie wszyscy posiadają określoną zabawkę. A nawet gdyby ją posiadali, to nie znaczy, że trzeba koniecznie ich naśladować.
Nie kochasz mnie i dlatego nie chcesz mi tego kupić – to z kolei próba szantażu emocjonalnego. Niestety, często dość skuteczna. Nie dajmy się zmanipulować – dziecko doskonale potrafi odczuć, że jest kochane. W zdecydowanej większości przypadków nie powinniśmy mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. Za wszelką cenę pragnie w nas wzbudzić poczucie winy, aby osiągnąć swój cel. Tutaj trzeba stanowczo wytłumaczyć, że świat nie kończy się na zabawkach, a miłość niekoniecznie musi być wyrażana przez spełnianie wszelkich zachcianek przy półce sklepowej.
Czasami jednak za poczucie krzywdy u dziecka odpowiedzialni są, niestety, rodzice. Reagowanie gniewem albo brak prób wytłumaczenia odmownej decyzji to najlepsza recepta, by wzbudzić w dziecku uczucie pokrzywdzenia. Przesadne demonstrowanie władzy rodzicielskiej może być skuteczne, ale jedynie na krótko. W dłuższej perspektywie dziecko zamknie się w sobie i nie będzie obdarzać rodziców zaufaniem, powoli tracą z nimi kontakt.
A zatem zawsze trzeba wyjaśnić powody swojej odmowy, z zachowaniem spokoju i uwzględnieniem możliwości poznawczych dziecka. Nie ma najmniejszego sensu wygłaszać pięciolatkowi wykładów z ekonomii na zasadzie:
Popatrz, ta zabawka jest zdecydowanie zbyt droga. Nie powinna kosztować 200 zł, tylko 100 zł. Koszt jej wykonania jest znacznie mniejszy niż końcowa cena. Elementy plastikowe są niskiej jakości. Zatem nie warto jej kupować.
Co małe dziecko zrozumie z takiej wypowiedzi? Bardzo niewiele. Potraktuje to wytłumaczenie w kategoriach lawirowania i ignorowania jego potrzeb. Podobnie nieskuteczne będzie wytłumaczenie, że do końca miesiąca pozostało nam 100 zł. Czy dziecko będzie potrafiło realnie ocenić, na ile jest to znacząca kwota? Wątpliwe. Znacznie lepsze będzie wytłumaczenie, że nie możemy kupić wybranej zabawki, bo w tym miesiącu mamy inne, znacznie ważniejsze wydatki. A zabawka może poczekać…
Podsumowując, dzieci muszą się bawić – to ich naturalna potrzeba rozwojowa. Powinny jednak się nauczyć, że życie jest sztuką wyboru. Nawet najbardziej majętne osoby, które stanowią margines społeczeństwa, również muszą się decydować na określone rozwiązania, bez ulegania wszelkim pokusom. Odmowa kupna zabawki ma cenne walory wychowawcze, o ile tylko będziemy potrafili umiejętnie wykorzystać tę sytuację.
Tekst: Michał Mikołajczak