Z nowym trenerem, Jerzym Brzęczkiem, i nowymi nadziejami gdańska Lechia przystępowała w niedzielne popołudnie 23 listopada do rundy rewanżowej T-Mobile Ekstraklasy. Wyżej notowani goście i zdeterminowani gospodarze stworzyli dobre widowisko na PGE Arenie, w którym nie można było narzekać na brak emocji.
Na kwadrans przed rozpoczęciem meczu kibice byli świadkami uhonorowania wieloletniego zawodnika Lechii Gdańsk, Romana Korynta, nominacją do prestiżowego Klubu Wybitnego Reprezentanta PZPN. Sam mecz rozpoczął się o godzinie 15.30, a na gdańskich trybunach zasiadło niemal 9 tys. widzów.
Od początku gdańszczanie udowadniali, że są niezwykle zmotywowani i realizują założenia nowego trenera. Mieli grać otwartą, ofensywną piłkę, co było zauważalne już od pierwszego gwizdka. Gdańscy kibice nie musieli długo czekać na bramkę otwierającą wynik. Już w piątej minucie, po dośrodkowaniu Bruno Nazario, piłka wylądowała w siatce Jagielloni, odbita wcześniej od obrońcy, zresztą byłego gracza Lechii, Sebastiana Madery. W pogotowiu czekał oczywiście Antonio Colak – zresztą właśnie jemu początkowo przypisano bramkę, po której PGE Arena oszalała z radości. Do dwóch minutach mogło być 2:0 dla Lechii. Antonio Colak wygrał pojedynek z bramkarzem gości, jednak zamiast podać piłkę, zdecydował się na strzał z ostrego kąta – niestety, niecelny. Kto wie, czy nie byłby to przełomowy moment w meczu… W I połowie to gospodarze zdecydowanie dyktowali rytm gry, jednak w 37. minucie, po serii błędów w obronie, bramkę zdobyli goście.
Początek II połowy to przewaga Jagielloni, która stworzyła kilka groźnych sytuacji bramkowych. Jednak bramkarz Lechii, Mateusz Bąk, dobrze wykonywał swoje zadania, dzięki czemu udało się utrzymać rezultat spotkania. Lechia ponownie odzyskała inicjatywę na około kwadrans przed końcem spotkania. Jednak zabrakło nieco szczęścia i dokładności, jak w 92. minucie, gdy strzelał na bramkę Bartłomiej Pawłowski. Mecz zakończył się remisem 1:1, a Lechia nadal bardziej musi myśleć o awansie do czołowej ósemki T-Mobile Ekstraklasy niż o walce o puchary. Pocieszający dla kibiców Lechii był agresywny i odważny styl gry oraz stwarzanie licznych okazji bramkowych. Mecz był emocjonujący i naprawdę mógł się podobać, mimo braku kompletu punktów.
Na PGE Arenę po raz kolejny licznie zawitały całe rodziny. Nie zabrakło również grup dzieci i młodzieży szkolnej. Warto zwrócić uwagę, że grupy szkolne prowadziły zorganizowany, kulturalny doping. Flaga sektorowa, na której określono kibiców jako 12. zawodnika, najlepiej oddaje wartość wspólnego kibicowania gdańskiej Lechii. Najmłodsi kibice tradycyjnie już mogli się spotkać z klubowymi maskotkami i odebrać plakaty z autografami, które rozdawali zawodnicy gdańskiego klubu.