Together Magazyn » Aktualności » Islandia z dwulatkiem

Islandia z dwulatkiem

Islandia to miejsce niezwykłe, cudowne, magiczne. Oglądając zdjęcia z tego kraju, trudno odnieść inne wrażenie i nie popaść w zachwyt. Prawda jest jednak taka, że dwa tygodnie na Islandii były najbardziej wymagającą wyprawą, na jakiej byliśmy. Bardziej nawet niż podróż dookoła świata, gdy przez cały rok wszystko, co mieliśmy, mieściło się w dwóch plecakach (przy czym istotne jest, że byliśmy wtedy jeszcze tylko we dwoje).

Islandzkie ceny, których wysokość narzuciła chyba jakaś pozaziemska cywilizacja, w zestawieniu z ulewnym deszczem i wiatrem tworzą nie do końca wesołe warunki dla ludzi z małym, ruchliwym dzieckiem. No, może jednak odrobinę wesołe, bo wizja rozbijania namiotu w takich chwilach jest po prostu jakimś żartem. Tego jednak nie zobaczycie na zdjęciach z prostego powodu – trudno robić zdjęcia, gdy deszcz zalewa obiektyw, a wiatr wyrywa aparat!

Nie było jednak tak źle, bo mocno deszczowe dni trafiły nam się tylko trzy i po zmianie taktyki na „jedziemy – nieważne gdzie, byleby nie padało”, było naprawdę świetnie. Naszemu dwuletniemu synkowi najmniej z nas wszystkich przeszkadzała deszczowa aura. Maluch największe ulewy smacznie przesypiał w samochodzie, a gdy chmury choć na chwilę się rozstępowały, zakładał kalosze i cieszył się skakaniem po kałużach, zajadając przy tym obowiązkowo lody.

Spanie pod namiotem było oczywiście największą atrakcją. Drugą chyba po gejzerach, przy których synek mógłby spędzić cały dzień bez najmniejszego znudzenia, i basenach geotermalnych, z których dobrodziejstw korzystaliśmy prawie codziennie. Ostatecznie podróż, o której kierunku zadecydowały bilety w promocyjnych cenach, okazała się być strzałem w dziesiątkę. Za każdym zakrętem trafialiśmy na widoki jak z innej planety: fantastyczne wulkany, czarne plaże, błękitne lodowce, porażające swoją potęgą wodospady i kamienne klify, które spadały pionowo w dół do oceanu.

Ze względu na fakt, że byliśmy w szczycie sezonu, podobnych nam wędrowców było sporo. Islandia jest jednak tak rozległa, że wystarczyło oddalić się od głównych atrakcji turystycznych, aby zostać samemu i słysząc jedynie szum wiatru, kontemplować potęgę natury w jej najbardziej surowej, niezniszczonej jeszcze przez człowieka postaci. Doświadczanie tych wszystkich cudów całą rodziną było dla nas fantastycznym przeżyciem. Bo co może sprawić rodzicowi większą przyjemność niż pełne zachwytu i radości oczy jego dziecka?

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Adamczyk-Tomiak

Relacje i zdjęcia z podróży: www.vanillaisland.pl.

Oceń