„Mój tata to twardziel! Nigdy nie płacze, zawsze wygrywa i jest super silny!” Ilu synów tak opisuje swoich ojców? Ile kobiet nie pozwala partnerom na okazywanie ludzkich, emocjonalnych odruchów, jednocześnie żądając ciągłych zapewnień o dozgonnej miłości? Dzisiaj nie wypada Dzień Ojca, ale to głos w ich sprawie, jako że ojciec też człowiek, też czuje i też może cierpieć.
Tata schodzi zwykle na drugi plan jeszcze przed przyjściem małego człowieka na świat. Spełnia zachcianki, zarabia, pomaga i wyręcza. Jasne, są mężczyźni, którzy nie zasługują na miano „taty”, ale to odosobnione przypadki. Nie każdy facet jest zdrajcą i kłamcą, nie każdy wyczekuje momentu, by odwrócić się od partnerki. Są tacy, którzy marzą o ojcostwie, wyczekują upragnionego potomka, przeżywają ciążę razem z przyszłą mamą, towarzyszą jej przy porodzie. Ich życie także się zmienia…
Często mówimy o tym, jak ciężko jest kobiecie: 9 miesięcy noszenia brzucha, trudy porodu, macierzyńskie początki, hormony, stres, niedosypianie i smutek. Również i ja, jak wiele matek, czułam ten smutek rozrywający serce i płakałam razem z moim dzieckiem. A mój mąż nie umiał mi pomóc, bo nie potrafiłam powiedzieć nawet co się stało. Taki smutek, poczucie bezradności, lęk – to norma. To zwykły „baby blues”, czyli smutek poporodowy, który dotyka nawet 80 proc. młodych mam, a winą obarcza się hormony. Baby blues to nie to samo co depresja poporodowa, nie ma aż tak dotkliwych objawów i mija samoczynnie, zazwyczaj po około 2 tygodniach od porodu. O matczynym baby bluesie mówi się już otwarcie. Coraz częściej w szpitalach świeżo upieczone mamy pozostają pod opieką psychologów. A co z ojcami? To twardziele, ich to nie powinno dotyczyć, prawda? Wcale nie! Badania amerykańskiego Institute of Child Health and Human Development pokazują, że aż 62 proc. młodych ojców odczuwa przygnębienie w pierwszych czterech miesiącach życia dziecka. Z czego to wynika?
Chłopaki nie płaczą
W naszej kulturze utarło się, że mężczyzna, zwłaszcza ojciec, jest silny, odpowiedzialny, mało emocjonalny. Smutek, bezsilność, zmęczenie – na to „prawdziwy facet” nie może sobie pozwolić, bo to oznaka słabości. Nie może być słaby, bo jest teraz głową rodziny, za którą ponosi odpowiedzialność i o którą musi dbać. Dla mężczyzny ojcostwo to nie taka łatwa sprawa. To nie jemu rośnie brzuch, to nie on czuje ruchy dziecka pod sercem, to nie jemu skurcze porodowe mówią: to już! U niego wszystko rozgrywa się w głowie. Musi zrozumieć i zaakceptować nową sytuację. Wie, że to jego dziecko, ale dla matki jest ono realne od chwili, gdy na teście ukazały się dwie kreski. Dla ojca dziecko pojawia się tak naprawdę dopiero w chwili, gdy przychodzi na świat.
Koniec wolności
Nowa sytuacja jest trudna nie tylko dlatego, że ojciec dopiero teraz poznaje swoje maleństwo, ale też dlatego, że bezpowrotnie traci wolność. To też sprawa kulturowa – facet robi co chce i nikomu się nie spowiada. Nawet jeśli młody tata nie jest typem uciekiniera i nie wychodzi z domu bez słowa, to czuje, że pewien etap bezpowrotnie się skończył i… ma rację. Dziecko narzuca nowe zasady, dokłada obowiązków, ma swoje potrzeby. Wszystko się zmienia. Chociaż to nie koniec świata i nowa normalność też może być piękna, poczucie końca pewnego etapu pozostaje.
Zawsze na straży
Dziecko budzi w rodzicach pierwotne instynkty. Mają biologiczną potrzebę, by zająć się małą, bezbronną istotą, zadbać o nią i zawsze ją chronić. Ojciec ma dodatkowe zadanie: musi być wsparciem dla partnerki. Jeśli okaże słabość, jeśli jej nie pomoże, poczuje, że zawiódł. Bo cokolwiek by się nie działo – facet musi. Po porodzie kobieta całą uwagę i wszystkie siły poświęca dziecku. To kolejna nowość dla debiutującego taty, gdyż wcześniej byliście tylko we dwoje. Teraz musicie na nowo ułożyć swoje życie we trójkę. Młody tata może być zazdrosny o partnerkę i postrzegać dziecko jako konkurencję, bo to maluch jest teraz najważniejszy, ustala plan dnia i zaprząta myśli.
Mężczyzna, który dopiero odkrywa siebie w roli ojca, ma naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Z jednej strony kocha nowo narodzone maleństwo, a z drugiej strony czuje, że to wielka odpowiedzialność, masa roboty i ciągłe ograniczenia. Do tego jeszcze zmęczona, targana emocjami partnerka i … jest się czym załamać. Oczekiwania wszystkich wokół rosną, a jednocześnie nikt zdaje się nie pamiętać o tym, że „nowo narodzony” tata to dalej ten sam człowiek, a to, że został ojcem nie sprawia, iż nagle dostaje od losu super-moce. Po porodzie mama i tata potrzebują czasu, by dostosować się do nowej sytuacji. Potrzebują też siebie nawzajem i zwykłej, szczerej rozmowy, by nie mieć wobec siebie zbyt wygórowanych oczekiwań. Mama i tata to nadal dwoje kochających się ludzi, a nowe „nazewnictwo” wcale nie musi pogarszać ich relacji. Mamo i Tato – bądźcie w tym odmienionym położeniu razem.