Słyszeliście już, że selfie (czyli słit focia) to choroba psychiczna? To poważne zaburzenie obsesyjno-kompulsywne i wynika z obniżonego poczucia własnej wartości. Ludzie, którzy ciągle robią sobie zdjęcia i wrzucają je na portale społecznościowe, czekają na aprobatę swoich internetowych znajomych w postaci lajków. Jeśli takiego pozytywnego odbioru nie ma, dla autofotografa może to być duży cios. Autorzy selfie są często bardzo popularni. Przez te selfie właśnie. No i może przez to, że selfie przesiąkło mocno erotyczną golizną. Chłopcy dumnie prężą mięśnie przed lustrem, a dziewczyny, też przed lustrem, wypychają pierś do przodu. Tak więc selfie ma raczej negatywny wydźwięk, a teraz taką manię zarzuca się także świeżo upieczonym matkom.
Podobno matki wyrażają tak swój bunt. Tak samo jak przez strajki (co, gdzie, kiedy?? Karmię a nic o tym nie wiem…) czy inne publiczne happeningi istniejące tylko po to, żeby wszystkim udowodnić, że karmić trzeba. Ja się zgadzam i pełną piersią (mleczną zresztą) popieram cel: upowszechnienie karmienia, ale cel nie uświęca środków, nie każde takie działanie przynosi karmicielkom korzyści. Ale akurat selfies jako bunt to w mojej skromnej opinii bzdura. Też mam takich zdjęć kilka czy kilkanaście. Nie wrzucam ich nigdzie, bo nie chcę pokazywać wszystkim piersi. Ale niektóre mamy chcą się pochwalić swoim karmieniem, bo to dla nich ważna sprawa. Trzeba to uszanować. Dla mnie karmienie też jest ważne i upamiętniam te chwile i nawet jeśli nie udostępniam tych zdjęć, to rozumiem czemu inne mamy to robią. Młode mamy mają taką maminą przypadłość, że chcą się chwalić swoimi dziećmi. Ważny jest każdy uśmiech, każdy krok, każdy posiłek. O karmienie piersią wiele mam walczyło jak lwice i mają prawo do tego, by być dumne ze swojej wytrwałości. Mają prawo do tego, by chwalić się, że dały radę. Oczywiście lepiej wyglądają zdjęcia zrobione przez profesjonalistów, gdzie uwydatniona jest silna więź między mamą a maluchem, a zminimalizowana golizna. Ale wtedy to już nie selfies tylko profesjonalna sesja zdjęciowa. Niejednokrotnie zachwycają mnie takie zdjęcia, bo bycie matką i karmicielką to coś wspaniałego i pięknego i miło jest popatrzeć na taki obrazek, gdzie komuś to piękno udało się uchwycić.
Rzeczywiście, jest wiele tych selfies na grupach np. na Facebooku. Są i tego nie zmienimy, nie zmienimy też tego, że kobiety dodają i będą dodawać tam zdjęcia siebie karmiących piersią. Nie robią tego komuś na złość, bo te grupy są zazwyczaj zamknięte i fotografie docelowo mają trafić do innych karmiących mam, które na takie zdjęcia reagują radością i chwalą dzielne mamy. Nie rozumiem skarg na takie zdjęcia. Okej, może czasem komuś niezainteresowanemu wyświetli się to gdzieś na bocznym pasku w informacjach, że ktoś dodał coś, ale nie trzeba od razu klikać na każdy komunikat i zgłaszać każdego zdjęcia. Większość tych zdjęć jest naprawdę skromna, piersi praktycznie nie widać. Ludziom to jednak przeszkadza. Ciekawe, że nie przeszkadzają im selfies nastolatek, gdzie widać często wyłącznie piersi. Cóż, dla społeczeństwa piersi są fajne tylko wtedy kiedy są sexy, a nie kiedy spełniają swoją biologiczną rolę.
Zdjęcia są blokowane. Sypią się skargi, że fotografie zawierają treści pornograficzne. Pornograficzne, serio??? Czemu nikt nie zgłosi „seksownych cycuszków”? Świat mnie zadziwia. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego sama pierś dostaje „łapkę w górę”, a pierś + dziecko to już duet ciężkostrawny. A pornografia? Nie wiem, chyba należy współczuć tym osobom chorego spojrzenia na sprawę. Mogą traktować sobie pierś jako erotyczną zabawkę ale przenoszenie swoich standardów na dzieci jest nie w porządku.