Together Magazyn » Więcej » Kuchnia » „A co chcesz na deser? – Mięso!”. Jak przekonać przedszkolne dzieci do rozszerzania diety?

„A co chcesz na deser? – Mięso!”. Jak przekonać przedszkolne dzieci do rozszerzania diety?

Kiedy dieta dziecka jest mocno ograniczona i uboga w kolorowe warzywa oraz owoce, posuwamy się do przeróżnych działań. Zachęcamy, zabawiamy, odwracamy uwagę, biegamy za dzieckiem, przenosimy posiłek na podłogę i w całą masę innych, dziwnych miejsc. Niekiedy obiecujemy nagrodę, a nawet zmuszamy. Robimy to, bo mamy świadomość dużego wpływu zbilansowanej diety na zdrowie i rozwój dziecka. Niestety dość szybko okazuje się, że nawet jeśli któraś z metod przez chwilę była skuteczna, to już po chwili… nie działa. Jak w takim razie skutecznie rozszerzać dietę niejadka?

Po pierwsze – wspólne posiłki

Prowadząc życie w pędzie, brakuje nam czasu dosłownie na wszystko – w tym na wspólne posiłki. Tymczasem spożywanie rodzinnych posiłków niesie ze sobą wiele korzyści, jest to też najlepszy sposób na oswajanie dziecka z jedzeniem. To, co jest na talerzu mamy czy taty, przez dzieci odbierane jest jako bezpieczne. Oczywiście to wcale nie znaczy, że dziecko rzuci się na pomidory, bo widzi, jak zajadają się nimi rodzice – i nawet nie o to chodzi. Ważne jest to, że malec zna taki produkt i się z nim oswaja.

Po drugie – świadomość

Dzieci, zwłaszcza niejadki, rozpatrują jedzenie w kategoriach: lubię i nie lubię, dobre i obrzydliwe. Nie zwracają uwagi na korzyści, kalorie i wartości odżywcze, więc warto z nimi o tym porozmawiać. Można wyjaśnić smykowi, które produkty są ważne dla wzroku, a które dodają mu siły. Warto także pokazywać dzieciom, że warzywa z jednego gatunku mogą mieć różne kształty i kolory. Zaprośmy je do ogrodu, zaangażujmy w prace takie jak sadzenie, pielenie, podlewanie, a potem zbieranie plonów.

Po trzecie – wspólne planowanie posiłków, wspólne zakupy, a nawet gotowanie

Niech na talerzu dziecka zawsze będzie coś, co ono lubi, ale też niech znajdzie się na nim nowość – tylko jedna i w bardzo małej ilości.

Po czwarte – zabawa

Dzieci jedzące wybiórczo – czyli tzw. niejadki, autentycznie boją się kulinarnych nowości. Między posiłkami warto zatem oswajać je z nowościami. Początkowo wykorzystujmy kolorowe książeczki związane z tematyką jedzeniową, obrazki, zdjęcia, a nawet gazetki reklamowe ze sklepów spożywczych. Przydatne mogą też być drewniane, zabawkowe produkty spożywcze. Dopiero potem wprowadzajmy prawdziwe jedzenie. W ten sposób poznajemy kształty, zapachy, dotykamy i próbujemy.

Po piąte – bierzemy pod uwagę indywidualne preferencje

My, dorośli, mamy swoje preferencje i przyzwyczajenia. Niektórzy piją kawę z mlekiem, inni słodzą, a jeszcze inni absolutnie nie akceptują ani mleka, ani cukru. Podobnie mają dzieci – pewne konsystencje czy smaki mogą im nie odpowiadać. Oczywiście po jednym spróbowaniu ciężko jest stwierdzić, czy dziecko lubi dany produkt. Niemniej po analizie tego, po co maluch najczęściej sięga, bardzo szybko może okazać się, że woli mdłe pokarmy lub wręcz przeciwnie – pokarmy o smaku wyrazistym. Analiza konsystencji, smaku, temperatury, a nawet koloru preferowanych przez dziecko produktów może okazać się bardzo pomocna.

Po szóste – odpowiednia wielkość porcji

Z troski i miłości do naszych dzieci lubimy przedobrzyć – za duże porcje to standard na naszych stołach. Problemem nie jest to, że dziecko zje za dużo, problemem jest fakt, że duża ilość pokarmu na talerzu jest niego przeciążająca – tym bardziej, jeśli jest tam dużo nowości. Taki sposób prezentowania pokarmu może sprawić, że dziecko nawet nie podejmie próby spróbowania, bo ilość przeraża. Lepiej dać mniej i doprowadzić do sytuacji, że dziecko poprosi o dokładkę, niż na starcie skazać się na porażkę.

Po siódme – wielokrotna ekspozycja na smak

Badania potwierdzają, że wielokrotne próbowanie nawet odrobiny danego produktu sprawia, że zaczynamy go lubić. Profesor psychologii Paul Rozin z Uniwersytetu Pensylwania uważa, że dzięki wielokrotnemu próbowaniu rozwija się w nas swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Wyjaśnia, że jeśli dziecko (lub nawet osoba dorosła), wielokrotnie próbuje danej nowości i nie towarzyszą temu żadne negatywne konsekwencje, np. w postaci dolegliwości żołądkowo-jelitowych, to częściej spożywa to jedzenie. Krótko mówiąc: ekspozycja działa. Nie chodzi tu jednak jedynie o patrzenie na dany produkt, ale właśnie o próbowanie małych ilości.

Przyczyn wykluczania pokarmów z diety i czynników powodujących, że dzieci nie chcą lub wręcz nie mogą jeść, jest naprawdę wiele. Czasami to okresowa faza związana z rozwojem, czasami konsekwencje problemów zdrowotnych, a czasem czynniki sensoryczne. Jeśli dziecko ma fizyczny problem z jedzeniem, to czynniki społeczne, wspólne gotowanie czy nawet wspólne posiłki nie przyczynią się do jego rozwiązania. Rodzice muszą też pamiętać, że ekspozycja na smaki ma miejsce jeszcze długo przed pojawieniem się dziecka na świecie. Preferencje smakowe rozwijają się już w życiu płodowym, dlatego niezwykle ważna jest dieta rodzica. Wszelkie zmiany i nawyki żywieniowe musimy zacząć zmieniać zawsze od nas samych.

Oceń