Together Magazyn » Aktualności » Wpadki matki – Trimama

Wpadki matki – Trimama

Tylko i aż matka

Każda z nas chciałaby być mamą idealną, a przynajmniej taką, która w pełni ,,ogarnia” cały dom, ma czas dla rodziny i dla siebie.  Ale cóż, jesteśmy tylko… i aż matkami. Mamy swoje lepsze i gorsze dni. Czasem wszystko chodzi jak w zegarku, a czasem następuje jakaś wielka kumulacja wpadek. Ktoś powiedział, że to takie „wpadki matki”. Każda mama wie, o co chodzi. Każdej taka wpadka się zdarzyła i ja też mam kilka na swoim koncie.

Matka karmiąca

Dzień jak co dzień. Paweł rozwozi dziewczynki – Marysię do szkoły, Anię do przedszkola. Ja zostaję z Adasiem, który daje znać, że zgłodniał. Zaczynam karmić i nagle… dzwonek do drzwi. Odkładam synka do kojca i biegnę otworzyć. Za drzwiami kurier: „Przesyłka dla Pana Pawła!”. Z uśmiechem odpowiadam, że to mój mąż.  „Może pani tu podpisać?” – podsuwa mi swój tablecik. Biorę go do ręki i widzę… odbicie mojego gołego cycka! Stawiam zamaszysty podpis bez mrugnięcia okiem, jakby świecenie nagimi piersiami było dla mnie zwyczajne i oczywiste! Trzeba grać swoją rolę do końca.

Każdemu może się zdarzyć…

Impreza rodzinna w ogrodzie, spora gromadka dzieci. Jedne oblewają się wodą, inne skaczą po skrzyniach albo wiszą na huśtawkach… Mała Ula bawi się na zjeżdżalni, więc z niepokojem patrzę na jej nóżki na drabince. Adaś w kojcu – cichutko, jakby go nie było. Podchodzę do kojca, sprawdzam co z nim,  a tam… o Boże! Nie ma go! Przez głowę przelatuje mi milion obrazów i opowieści o dzieciach porwanych z wózków, łóżeczek . Wpadam do domu, gdzie dorośli, rodzice owych dzieci, toczą sobie  pogawędki przy zimnym piwie. – Adasia nie ma! – krzyczę.  – Paweł, nie ma Adasia! I widzę jak mąż wybałusza oczy, ale nie ze strachu,  tylko z niedowierzaniem. Wiem już! Informacja dotarła do mojego mózgu. To ja go mam! Trzymam go na rękach!

Barszczyk

TriMama w kuchni. Węch i smak nieobecne. Mąż i córki na basenie, a ja zabieram się za szybki obiadek, czyli pierożki z mięsem z zamrażalnika, do tego szybki barszczyk na wczorajszym rosołku. Niby nasze ulubione danie, a nie dało się zjeść, bo zamiast soku z buraków w barszczu wylądował… sok malinowy.

Gdy słyszę od kogoś słowa: „Jak ty sobie świetnie radzisz!”, uśmiecham się. Właśnie wtedy przypominają mi się moje wpadki i chochliki, bez których chyba funkcjonować jako mama się po prostu nie da…

5/5 – (1 głosów)