Together Magazyn » Aktualności » Taniec to również osobowość

Taniec to również osobowość

Tekst i wywiad: Katarzyna Sudoł

Agnieszka Zalas to dyplomowana tancerka Warszawskiej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza. Od 2009 roku jest związana z Teatrem Muzycznym Roma w Warszawie. W zespole gdyńskiego Teatru Muzycznego od 2015 roku. Możemy oglądać ją w spektaklach „Piotruś Pan”, „Ghost”, „Przygody Sinbada Żeglarza” czy „Chłopi”. Aktywnie uczestniczy w koncertach, eventach i programach telewizyjnych, gdzie zachwyca świetną techniką i wielką swobodą ruchu.

Kiedy zaczęłaś się interesować tańcem – co Cię zainspirowało?

Byłam bardzo aktywnym dzieckiem. Rodzice, gdy wspominają te czasy, zawsze mówią: „wszędzie było Ciebie pełno”. W wieku niespełna czterech lat mama zapisała mnie do Ogniska Baletowego w Częstochowie. Mimo wczesnego wieku i uwagi, że jestem jeszcze za mała na zajęcia, zrobili wyjątek i zaprosili mnie na przesłuchania do grupy. Myślę, że ten egzamin jest jednym z moich pierwszych ważnych wspomnień, które pamiętam do dziś. Pamiętam nawet w co byłam ubrana oraz kilka ćwiczeń egzaminacyjnych. Egzamin zdałam i zaczęłam swoją przygodę z tańcem. Byłam bardzo zaangażowana na zajęciach, bardzo mi zależało i również bardzo szybko balet wtedy stał się moim numerem jeden w życiu

Jakie były pierwsze przygody z tańcem, pierwsze sceniczne doświadczenia – jak wyglądały te początki?

Ognisko Baletowe, do którego uczęszczałam, mieszkając jeszcze w moim rodzinnym mieście, nie jest profesjonalną szkoła, ale jednak z bardzo profesjonalnym, świadomym podejściem do pracy i rozwoju uczniów. Ognisko miało swój program i wiele grup. Pamiętam, że za moich czasów łącznie uczęszczało tam około 200 dzieci w przedziale wiekowym 5–20 lat. Co roku ognisko we współpracy z Filharmonią organizowało swoje koncerty pokazujące efekt całorocznej pracy. Miałam pięć lat, kiedy pierwszy raz wystąpiłam na scenie przed publicznością, w światłach, kostiumach, uczestnicząc w całej atmosferze przygotowań i prób. Ogromne przeżycie, które wspominam do dziś. Pamiętam, że był to spektakl inspirowany muzyką Vivaldiego pt. „Cztery Pory roku Vivaldiego”.
Kilka lat później ognisko zaczęło zbierać zapisy do niepublicznej Szkoły Baletowej, którą otwierali w tym samym budynku. Oczywiście się zapisałam, przeszłam kolejny egzamin. Zaczęłam na tańcu skupiać się już bardziej profesjonalnie. Były tam już zajęcia nie tylko z baletu, czyli tańca klasycznego, ale i ludowego, modernu, rytmiki czy historii tańca, były i egzaminy na koniec roku, normalne oceny. Taki wstęp przed prawdziwą szkołą baletową. Niedługo później dostałyśmy informację o możliwości wzięcia udziału w rekrutacji do Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Warszawie. Miałam wtedy 11 lat. Rodzice przerażeni, ja – szczęśliwa i od razu chciałam się pakować. Tak zaczęła się moja przygoda z tańcem.

Kiedy z dziecinnej zabawy zamieniło się to w pracę, pierwsze zawodowe zlecenie?

Hmmm, trudne pytanie. Balet wiąże się z wielkimi wyrzeczeniami i przełamywaniem swoich barier, by móc się rozwijać, pokonywać słabości, a przede wszystkim – mieć świadomość tego, co się robi oraz jak to robić, by móc później pracować w zawodzie. Ja od zawsze chciałam tańczyć.
Pierwsza część tej zamiany zabawy w prace rozpoczęła się w wieku dziewięciu lat, kiedy poszłam do Niepublicznej Szkoły Baletowej – dziś to wiem, wtedy było to mniej świadome.
Druga, kiedy pojechałam w wieku 11 lat do Warszawy, zostawiając dotychczasowe życie wraz z rodziną w Częstochowie. To była ciężka praca ze wszystkim i nad wszystkim.
A odpowiadając dosłownie na pytanie, pierwszym zawodowym zleceniem, nie wliczając praktyk scenicznych w Teatrze Wielkim, trwających przez cały okres nauki w szkole, był udział w serialu. Nasza ówczesna nauczycielka tańca współczesnego zebrała grupę dziewcząt ze szkoły i za zezwoleniem Pani Dyrektor Szkoły Baletowej, umożliwiła pracę w serialu „Trzeci Oficer” w roli tancerek – pierwsza przygoda z pracą na planie.
Pierwszym zleceniem zawodowym była praca w teatrze, którą zaczęłam już podczas nauki. Byłam w VIII klasie Szkoły Baletowej. Miałam 17 lat i trafiłam do Teatru Muzycznego Roma, do spektaklu „Upiór w Operze”. I tak to się zaczęło.

Co byś poradziła dzieciom, które dzisiaj marzą o zostaniu tancerzem, tancerką?

By spełniały marzenia i słuchały tego, co im serce podpowiada. Taniec to także osobowość. Jeśli się tylko chce, to można wszystko. Nie jest to łatwa droga, ale nie ma sukcesu bez ciężkiej pracy. Ta droga jednak owocuje w cudowne i niezapomniane chwile, wspaniałych i wartościowych ludzi z pasją i doświadczeniem oraz możliwość zwiedzenia pięknych miejsc w kraju i na świecie.

Oceń