Okazuje się, że staropolskie słowo „posag” znalazło swoje odbicie w dziedzinie, z którą mamy do czynienia na co dzień, chociaż zazwyczaj kontakt z produktem, jakim jest polisa ubezpieczeniowa mamy w momencie jej zakupu i – niestety – szkody. Jednak patrząc na swoje dzieci i ubezpieczenia kupowane z myślą o nich dochodzimy do wniosku, że akurat wymiar szkody nie jest tutaj decydujący i nie ma pejoratywnego znaczenia. A na pewno nie takiego, jak chociażby przy okazji stłuczki i realizacji swoich praw z ubezpieczenia komunikacyjnego.
Świadomi rodzice myślą nie tylko o „tu i teraz”, ale zadają sobie pytanie, jak młody człowiek odnajdzie się w przyszłości. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy jego rodzice już nie będą pracować, a ich środki na wsparcie dziecka – dorosłego – będą zapewne mniejsze. Zadajemy sobie często pytanie „co zostanie po mnie dla dzieci?”. I oczywiście życząc każdemu, aby zostało jak najwięcej po stronie ruchomych i nieruchomych rodzinnych aktywów, nie sposób zauważyć, że start naszych dzieci w dorosłe życie może wyglądać zupełnie inaczej już nawet dzięki stosunkowo małym sumom pieniężnym akumulowanym z myślą o przyszłości, a po części dedykowanym ochronie naszych dzieci i nas samych, jeśli zdarzy się sytuacja, która utrudni, czy uniemożliwi bieżące wspieranie i utrzymanie pociech. Zresztą, ci, którzy dzisiaj są dziećmi, nie wiedzieć kiedy staną się dorosłymi, czyniąc dzisiejszych rodziców szczęśliwymi dziadkami.
125 zł. Dużo i niedużo zarazem. Prowadząc – do czego zachęcamy – domowe finanse z ołówkiem w ręku /dzisiaj to już pewnie prosty arkusz kalkulacyjny w naszym domowym komputerze/ – dojdziemy do wniosku, że nie jest to suma duża na tyle, aby jej wydanie z myślą o przyszłości naruszyło dzisiejszy domowy budżet. Skąd akurat 125 zł, a nie na przykład 236? To akurat kwota minimalnej składki miesięcznej w jednym z dostępnych na rynku produktów – umownie nazwijmy go posagowym. Ujmując rzecz najprościej, już taka kwota oznacza dla naszego dziecka pokaźny kapitał w przyszłości, co pomoże mu zrealizować potrzebę studiów, zakupu pierwszego samochodu, czy wkładu do własnego lokum oraz ochronę. Ta z kolei realizuje troskę rodzica o wsparcie dziecka w chwili choroby, czy nieszczęśliwego wypadku. Prosty mechanizm matematyczny, z którego funkcjonowania rzadko sobie zdajemy sprawę, mówi wyraźnie, że im wcześniej zaczniemy myśleć o przeznaczeniu nawet drobnej kwoty na przyszłe wydatki – nie, nie nasze, ale naszego dziecka – tym większy kapitał na start w dorosłe życie zgromadzimy w przyszłości . To dopiero jedna strona medalu, tutaj: naszego ubezpieczenia. Druga to ochrona naszej pociechy. Dobre ubezpieczenie na start w życie zawiera również wsparcie w razie choroby, czy nieszczęśliwego wypadku. Wyobraźmy sobie oparzenie, czy złamanie, zdarzenia nie tyle zagrażające życiu, co na pewno przykre i łączące się z wydatkami, zwłaszcza w kontekście dostępności do specjalistów w placówkach publicznej służby zdrowia. Dodatkową wartość świadczenia i wsparcie finansowe płynące z polisy – tu akurat dodatkowej – naszego dziecka pozwolą nam łatwiej przejść przez ciężkie chwile, bez utraty zdolności do odkładania środków na przyszłość. Na start w życie właśnie.
Nie obawiając się powtórzeń, chcemy przypomnieć, że nawet w ferworze zmagań z codziennymi wyzwaniami, również tymi związanymi z zapewnieniem realizacji bieżących potrzeb naszych rodzin, nie możemy zapominać o przyszłości. Start naszego dziecka to nasz obowiązek, ale i duma – z dobrze wykonanego rodzicielskiego zadania.