O licznych zaletach kształcenia muzycznego dzieci już od okresu prenatalnego, zajęciach wewnętrznych w przedszkolach oraz o swojej podbijającej Trójmiasto Akademii Music Baby Art mówią jej założycielka Anita Wleklińska oraz Ewelina Molska-Ciepłuch, pomorska koordynatorka Akademii.
Dlaczego wielu rodziców uważa, że przywieźli Państwo do Trójmiasta muzyczną rewolucję?
Anita Wleklińska: Dotychczas dzieci dopiero w wieku 7 lat zaczynały uczyć się muzyki. Tymczasem wieloletnie badania pokazują, że rodzimy się ze słuchem muzycznym, który do 3. roku życia jest naturalny. To trochę tak jak z pływaniem: jeśli do 8. miesiąca życia dziecko nie ma kontaktu z wodą, to musi od nowa uczyć się pływać. W przypadku słuchu muzycznego barierą jest 3. rok życia. Jeżeli do tego czasu nie będziemy go kształtować, będziemy musieli uczyć się muzyki od nowa. Natomiast jeśli do tego czasu dziecko zacznie chłonąć dźwięki, jego naturalne zdolności muzyczne nie przepadną.
Czyli dziecko kształcone od najmłodszych lat będzie przejawiać w przyszłości znacznie większą aktywność muzyczną?
Ewelina Molska-Ciepłuch: Mało tego. Nie trzeba się kształcić od najmłodszych lat. Można nawet wcześniej. Dziecko znajdujące się w brzuchu mamy zaczyna przyswajać muzykę. Kobiety w ciąży również przychodzą na nasze zajęcia. Poza tym te zajęcia są ważne nie tylko dla rozwoju muzycznego najmłodszych, ale również dla cech społecznych. Im wcześniej nasza pociecha zacznie integrować się z innymi dziećmi, tym łatwiej jej będzie w przyszłości nawiązywać kontakty. Poza tym umuzykalnione dziecko jest wrażliwsze i odważniejsze. Wielokrotnie obserwowaliśmy jak dzieci pozbywały się nieśmiałości.
Na czym polega stosowana u Państwa metoda Gordona?
A.W.: Można porównać ją do nauki języka. Kiedy mówi się do dzieci po polsku, one w końcu zaczynają w tym języku składać sylaby w wyrazy, a potem wyrazy w zdania. Jednak żeby nauczyć się tego języka, muszą mieć z nim żywy kontakt. Powinny się go nasłuchać, potem zacząć go rozumieć, a dopiero potem zaczną się nim posługiwać. Z muzyką jest podobnie: trzeba najpierw się jej nasłuchać, w czym najbardziej pomogą śpiew i instrumenty. Później takie osłuchane dziecko będzie mogło zacząć posługiwać się językiem muzyki, czyli grać i śpiewać. Nasze zajęcia wpływają też mocno na umiejętności lingwistyczne, na koordynację ruchową oraz na logiczne myślenie, gdyż muzyka to również matematyka. Wcale nie chodzi o kształcenie wirtuozów, lecz o szereg cech, które dziecko nabędzie na przyszłość. Ono może już potem nigdy nie wracać do muzyki, jednak bez wątpienia będzie mu łatwiej w życiu, a i jego wiedza muzyczna również przyda się choćby podczas słuchania koncertów.
Ile osób zapisało się już na Państwa zajęcia?
E.M-C.: Przez niecałe dwa miesiące utworzyliśmy już 11 grup! Nie tylko w Trójmieście, ale też w Pruszczu Gdańskim. W Gdańsku funkcjonują 4 grupy. Niedawno weszliśmy we współpracę z Teatrem Szekspirowskim. Prowadzimy zajęcia w Teatrze w Oknie w Gdańsku Głównym, odbywają się w dwie soboty w miesiącu. Natomiast w Gdyni współpracujemy z pięcioma placówkami. W jednej z nich są już dwie grupy. W tym mieście również od marca zaczniemy prowadzić zajęcia weekendowe.
Widzę, że zainteresowanie jest ogromne…
E.M-C.: A w dodatku świetnie układa nam się współpraca ze wszystkimi placówkami. Stawiamy na małe grupy, od 5 do 10 osób, ponieważ wtedy łatwiej się uczyć. Zainteresowanie rzeczywiście jest spore. W Teatrze w Oknie na zajęciach pokazowych było aż 27 dzieci, a do tego oczywiście ich rodzice.
A.W.: Wciąż zgłaszają się też do nas nowe placówki, pytając o możliwość współpracy. Dostajemy również coraz więcej próśb od rodziców o organizację zajęć. To niesamowici, ciepli ludzie.
Można u Państwa kształtować dzieci od momentu zajścia w ciążę do 3. roku życia. Muszę więc zapytać co dalej z tymi dziećmi?
A.W.: W Trójmieście zaczynamy od najmłodszych grup wiekowych, jednak w przyszłości chcemy prowadzić także zajęcia dla starszych grup. W naszych placówkach w Warszawie już to robimy. To kolejny etap muzycznej edukacji.
E.M-C.: Chcemy również poza zajęciami zewnętrznymi, prowadzić je wewnętrznie, czyli w żłobkach i przedszkolach. Współpracowaliśmy już na takiej zasadzie z Przedszkolem Montessori w Gdyni. W Warszawie działamy już niemal w stu takich placówkach. Mamy nadzieję, że wkrótce na podobną skalę zaczniemy kształcić dzieci w Trójmieście.
Jak te zajęcia wyglądają od środka?
E.M-C.: Trwają od 30 do 40 minut. Czas ich trwania zależy od nastroju dzieci. Stawiamy na muzykę tworzoną z naszego głosu.
A.W.: W przypadku uczenia języka muzyki, musimy posługiwać się naszym głosem. Prowadzący śpiewa, a rodzice z dziećmi siedzą na podłodze. Wszystko polega na zabawie. Używamy gadżetów i instrumentów. Skupiając ich uwagę, pozwalamy im chłonąć dźwięki. Staramy się przy tym zastępować język mowy śpiewaniem. Co ciekawe, dzięki tej metodzie umuzykalniają się nie tylko dzieci, ale i rodzice. Część z nich trafia potem np. do chórów. Nasza metoda jest idealna dla wszystkich. Szybko widać efekty i u dzieci, i u rodziców, a nam samym przynosi to wiele satysfakcji.
Rozmawiał Mikołaj Podolski