Minęły dwa miesiące od czasu, gdy przedstawialiśmy hipotetyczne zagrożenia wynikające z uczestnictwa w destrukcyjnej grze internetowej „Niebieski Wieloryb”. W minioną środę, 10 maja br., brytyjski „Daily Mail” poinformował o tym, że Filip Budeikin – 21-letni obywatel Federacji Rosyjskiej, który uchodzi za twórcę gry, przyznał się do winy. Podejrzanemu, któremu zarzuca się doprowadzenie do samobójstwa co najmniej 16 nastolatek, grozi kara długoletniego więzienia.
Uniknęliśmy najgorszego?
Przypomnijmy, że wykonawcy zadań w grze mieli się rekrutować głównie z grupy osób w wieku 14–17 lat. Jak można przypuszczać, ta grupa jest najbardziej podatna na sugestie z zewnątrz. Wedle doniesień mediów z Rosji, Kirgistanu, Kazachstanu, na wschodzie Europy miały działać „grupy śmierci”, które rozpoczęły ekspansję na inne kraje, takie jak Rumunia i Polska.
Wiele osób sceptycznie podchodziło do tematyki wirtualnego zagrożenia grą zza wschodniej granicy. Tymczasem istnieją przesłanki, by twierdzić, że niebezpieczeństwo faktycznie dotarło do Polski. W połowie marca br. szczecińska Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo w tej sprawie, które miało dotyczyć 20 dzieci. Na szczęście, nie doszło do skutecznych prób samobójstwa, choć odnotowano przypadki samookaleczeń, prawdopodobnie będące wynikiem uczestnictwa w challenge’u. Jak podaje serwis onet.pl, Prokuratura Krajowa poprosiła Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwo Cyfryzacji o podjęcie działań na rzecz zablokowania szkodliwych stron internetowych. Rozesłano też do kuratoriów list z ostrzeżeniem, które przekazano do szkół. Być może było to przede wszystkim „dmuchanie na zimne”, jednak istnieją podstawy, by przypuszczać, że „Niebieski Wieloryb” nie był jednak wyłącznie miejską legendą.
„Umierali zadowoleni”
Jak podaje portal www.fakt.pl, dziennikarzom z rosyjskiej strony internetowej saint-petersburg.ru udało się porozmawiać z Filipem Budeikinem, który został zatrzymany przez policję w połowie listopada ubiegłego roku. Wywiad z twórcą „Niebieskiego Wieloryba” jest wstrząsający. Oskarżony o stworzenie destrukcyjnej gry, która wywodziła się z tzw. grup śmierci na jednym z portali, twierdzi m.in., że usuwał ze społeczeństwa „odpady biodegradowalne”, a jego działania miały jak najbardziej pozytywny wymiar. Twierdził również, że nieprawdą jest, iż skłonił do samobójstw 130 osób, jak podawano w mediach. Budeikin niezbyt przejmował się wymiarem moralnym popełnionych czynów. W cytowanym wywiadzie stwierdził wprost: „Umierali zadowoleni. Dałem im przed śmiercią to, czego nie mieli w prawdziwym życiu: ciepło, zrozumienie i kontakt z drugim człowiekiem”. To chyba jedyne słowa rosyjskiego przestępcy, nad którymi warto dłużej się zastanowić.
Historia się lubi powtarzać
Nie ulega wątpliwości, że Budeikin, zwracając się do słabych psychicznie, nieukształtowanych osób, trafił na najbardziej podatny grunt. Potrzeba akceptacji i interakcji z otoczeniem, poczucie własnej tożsamości, budowanie własnej wartości – tego wszystkiego poszukują młodzi ludzie w zasobach internetu. I nie ma się czemu dziwić. Technologia XXI wieku stwarza iluzję powszechnej dostępności każdego niemal bodźca, złudzenie realizacji wszelkich pragnień. Bo przecież znacznie łatwiej jest wpisać kilka fraz w pasek wyszukiwarki niż angażować się w życie społeczne offline. Takie wycofanie w obszar rzeczywistości wirtualnej stwarza złudne poczucie anonimowości, dyskrecji, a co najgorsze – bezpieczeństwa. Nie może być nic gorszego. Młody człowiek nigdy nie może mieć pewności, że osoba po drugiej stronie łącza ma szlachetne intencje. Te oczywistości rodzice powinni powtarzać do znudzenia swoim dorastającym dzieciom. Koniec „Niebieskiego Wieloryba” nie oznacza kresu zagrożeń w sieci. Wprost przeciwnie – nie można wykluczyć, że niebawem pojawią się naśladowcy Filipa Budeikina.