W czasie ciężkiej choroby lub jej końcowych stadiach często zadajemy sobie pytanie, czy można było coś zrobić lepiej lub zapobiec jej wystąpieniu. Najczęściej nie mamy na to wpływu, ale trzeba pamiętać, że we współczesnej medycynie, przy coraz szerszym i łatwiejszym dostępie do najnowszych metod diagnostycznych
i terapeutycznych, okazuje się, iż częstą przyczyną niepowodzenia leczenia jest jego zbyt późne podjęcie.
Dynamiczny rozwój technologii medycznych i nowych generacji leków sprawia, że w przypadku wielu chorób, jeszcze 20 lat temu uznawanych za niewyleczalne, w chwili obecnej możliwe jest albo całkowite wyleczenie, albo doprowadzenie choroby do stanu przewlekłego, który może być sprawnie kontrolowany przy użyciu odpowiedniej terapii i nie jest już wyrokiem. Jednak podstawowym warunkiem skuteczności leczenia jest jego podjęcie w odpowiednim czasie, gdyż nawet najlepsze leki zadziałają tylko wtedy, kiedy będą przyjmowane, a nie zadziałają, gdy leczenie zacznie się zbyt późno.
„Myślałem, że samo przejdzie”
To często słyszana przez każdego lekarza odpowiedź na proste pytanie: „dlaczego dopiero teraz Pan/Pani się do mnie zgłasza?”. Powodów niezgłaszania się do lekarza po stwierdzeniu niepokojących objawów jest wiele. Może to wynikać z bagatelizowania problemu, niechęci do spotkań z lekarzem, nadmiernej ilości codziennych obowiązków lub najzwyklejszego lęku. Niezależnie od przyczyny i motywacji, odwlekane dni przeradzają się w tygodnie, a choroba zamiast sama ustępować zaczyna się rozwijać, stan zdrowia pogarszać doprowadzając ostatecznie do sytuacji, w której porada lekarska staje się koniecznością. Ta konieczność zwykle manifestuje się ograniczeniem codziennego funkcjonowania – czy to poprzez fizyczne ograniczenie, np. unieruchomienie, czy poprzez znaczne zaburzenia działania danych układów, np. przewodu pokarmowego. W dziedzinach, którymi zajmuję się na co dzień – chirurgii onkologicznej i żywieniu klinicznym – ta zależność skuteczności leczenia od pewnego czasu jest szczególnie widoczna. A stawka, o którą gra się toczy, jest niemała, bowiem najczęściej jest nią życie.
„A jak coś znajdą?”
To częsty powód niezgłaszania się na badania profilaktyczne. W Polsce prowadzonych jest kilka programów profilaktyki chorób nowotworowych finansowanych ze środków publicznych. Adresowane one są do określonych grup wiekowych. Mimo że nie zapobiegają one wystąpieniu choroby, to ich skuteczność w wykrywaniu jej wczesnych postaci jest bardzo wysoka. Jednak badanie wykonane o 5 lub 15 lat za późno znacznie zmniejsza szansę na znalezienie wczesnej postaci choroby.
„Bałem się, że to może być rak”
Ta obawa przed rozpoznaniem powoduje często nie uznawanie choroby i bagatelizowanie dolegliwości. Guzy piersi traktowane jako obrzęk po uderzeniu o szafkę, owrzodzenia skóry brane za niegojące się pryszcze, czy krwawienia z przewodu pokarmowego mylone z hemoroidami – to wszystko powoduje, że zmiany dające o sobie znać jako jednocentymetrowe guzki, rosną do znacznie większych rozmiarów zwiększając ryzyko niepowodzenia leczenia. A przecież każdy z nas mając do wyboru pomiędzy dwoma postaciami ciężkiej choroby wybrałby tę, którą można całkowicie wyleczyć. Dlaczego więc sami pozbawiamy się tej możliwości wyboru ?
Niestety należy też przyznać, iż zdarza się, że niepokojące objawy są bagatelizowane przez lekarzy, zwłaszcza tam, gdzie diagnostyka związana jest z inwazyjnymi, nieprzyjemnymi dla badanego procedurami mogącymi dodatkowo dawać różne dolegliwości. Dlatego nie pozwalajmy sobie wmawiać, że właściwym jest przez rok lub dłużej leczenie bez żadnej diagnostyki wrzodów lub hemoroidów, pomimo nieustępowania objawów. Mając wątpliwości zawsze możemy zgłosić się do kogoś innego. W tym wypadku czas naprawdę może mieć wpływ na nasze dalsze życie.
„Podreperować żywieniem”
Poradnie żywieniowe każdego dnia przyjmują pacjentów, którzy zostali przysłani celem „poprawy odżywienia”. Pod tym hasłem najczęściej kryje się ciężka, często zdana na niepowodzenie, walka z historią szeregu zaniedbań doprowadzających do sytuacji, w której człowiek traci kilka lub kilkadziesiąt kilogramów w określonym czasie i potrzeba pomocy zauważana jest dopiero w momencie, w którym nie można się już ruszać lub zostają na nim przysłowiowe „skóra i kości”. Niestety, często wtedy już jest za późno na skuteczną pomoc, lub jest to ostatni moment, w którym pomóc można. A przecież specjaliści z zakresu żywienia dysponują całym wachlarzem możliwości pomocy i środków. Dlatego już utrata kilku kilogramów masy ciała bez uchwytnej przyczyny powinna być sygnałem alarmującym i skłaniającym do szukania pomocy, bez czekania do momentu pogorszenia stanu ogólnego.
Każdy z nas zna uczucie dyskomfortu, gdy nie zje posiłku o czasie i musi zmagać się z głodem. Wyobraźmy więc sobie, co musi czuć osoba, która nie jadła nic od trzech tygodni, lub żywiona była wyłącznie kleikiem i sucharami. Każdy dzień niedostatecznego żywienia oznacza niedobór od kilkuset do kilku tysięcy kalorii, co pomnożone przez ilość dni daje ogromne straty energii, które powodują znaczne zaburzenia w metabolizmie. Zaburzenia te w pewnym momencie zaczynają działać na zasadzie błędnego koła, co powoduje, że docieramy do momentu, w którym niezależnie od tego, jaki rodzaj żywienia włączymy, będzie on nieskuteczny – a „podreperować” się już nie da.
Dlatego pamiętajmy o tym, iż każde leczenie ma szansę powodzenia, pod jednym podstawowym warunkiem, że zostanie włączone we właściwym dla siebie czasie.