W sklepie na widok nowej gry rzuca się na ziemię. Pomoc w zakupach wycenia na 5 złotych. Gdy mały terrorysta barykaduje się w pokoju i niszczy wszystko, co wpadnie mu w ręce, nie pomoże próba sił, przekupstwo, czy bierność rodziców. Jednorazowo wygrana bitwa wcale nie kończy wojny, w której jeńcem zazwyczaj są emocje eskalujące w wyniku zaniedbania – przekonuje Joanna Banaszczyk-Czepułkowska, psycholog dziecięcy.
Nasze dziecko zachowuje się jak mały terrorysta. Co robić?
Trzeba zrobić krok w tył i rozpocząć od analizy i refleksji, co się stało, że dziecko zachowuje się w taki sposób w relacji z nami. Często jest tak, że zakłócenie ma miejsce właśnie na tej linii rodzic-dziecko, podczas gdy na zewnątrz wszystko wydaje się być w porządku.
W przedszkolu i szkole ideał, w domu potworek?
Jest to możliwie, chociaż zdarza się, że problematyczne zachowanie w domu przejawia się również w innym środowisku.
Z czego to wynika? Przegapiamy coś, zgadzamy się dla „świętego spokoju” w obawie, że odmowa skończy się histerią?
Wielokrotnie spotykam się z przypadkami, gdy rodzice – oczekując, że dziecko coś zrobi, za każdym razem oferują w zamian nagrodę. Nic dziwnego, że maluch szybko uczy się jej wymagać, a wręcz wymuszać. Tu mamy do czynienia z wypaczeniem metody, w której opiekunowie, chcąc uzyskać swój cel, sięgają po źle pojętą motywację zewnętrzną , co – jak widać, bywa zgubne.
Dlaczego?
Niechcący dajemy dziecku taki wzorzec funkcjonowania, w którym prośba czy oczekiwanie rodzica są równoznaczne z przyznaniem nagrody za wykazanie chęci do działania. Taka metoda stosowana nadmiernie nawet w najlepszej wierze ma minusy w postaci konsekwencji, z którymi przyjdzie nam się za chwilę zmierzyć. W ten sposób sami pokazujemy, że można być interesownym. Sztandarowym przykładem jest próba zachęcenia dziecka do sprzątania pokoju – jeśli to zrobi, otrzymuje „wypłatę”. Nic więc dziwnego, że gdy poprosimy o jakąś inną czynność, usłyszymy pytanie: za ile? A to sprawia, że zaburzamy wykształcenie się własnej, bezinteresownej motywacji.
Metoda na przekupstwo ma krótkie nogi?
Tak, i niezmiennie niesie za sobą negatywne konsekwencje. Dziecko oczekuje nagrody, a rodzic nie wspiera wewnętrznej motywacji dziecka, co może przełoży się na problemy w szkole, a potem w dorosłym życiu.
Czymś zupełnie innym są z kolei negatywne zachowania, gdy dziecko pozornie z niewiadomej przyczyny wpada w histerię, a powodem okazuje się zmuszanie do czegoś przez rodziców lub odczuwane przez dziecko lęk, brak wsparcia i zrozumienia jego potrzeb. My chcemy, by dziecko realizowało nasz cel, który całkowicie nie jest zgodny z jego potrzebami.
Ma pani na myśli nasze wymarzone zajęcia dodatkowe i niespełnione ambicje?
Tak. Często zapominamy, że to, co nam bardzo się podoba, jest inaczej odbierane przez dziecko. Podejmujemy decyzję bez rozmowy i nie chcemy przyjąć, że córka nie ma ochoty na lekcje baletu, a syn tenisa, ponieważ wolą malować. Naciskamy, a opór staje się coraz większy. To najlepszy moment, aby rodzic zastanowił się, czy dziecko zachowuje się jak terrorysta, jest nieposłuszne i ma problemy z dostosowaniem się do zasad, czy może jest tak, że zniekształcamy obraz, w jaki sposób postrzegamy pociechę. Być może oczekiwania są za duże. Bywa, że problematyczne zachowanie jest wynikiem rodzicielskiego zaniedbania i wołaniem o uwagę.
Istnieje definicja rozpieszczonego dziecka?
Rozpieszczone dziecko to raczej obiegowa ocena, która dla fachowców oznacza problem z respektowaniem granic lub wykazywaniem cech nieprzystosowania wynikającego z błędów wychowawczych. W ich efekcie maluch postępuje w sposób egocentryczny i nie radzi sobie z rzeczywistością, która jest dla niego bardzo frustrująca. Jeśli rodzice nie stawiają granic, nie wyznaczają i nie korygują zachowania, sami doprowadzają do tego, że dziecko nie jest przygotowane, by zmierzyć się z odmową, ograniczeniami, czy brakiem. Trzeba pamiętać, że dorastając, nie poradzi sobie z niepowodzeniami, nie będzie cierpliwe i nie wytrzyma presji, gdy usłyszy „nie” czy napotka przeszkody.
Wszystkie metody zawiodły, rodzice mają dość. Co pomoże – kubeł zimnej wody? Ciężka artyleria?
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Zachowania, które określamy jako negatywne, wynikają bezpośrednio z atmosfery, która panuje w domu. Różne może być podłoże – być może wynika ono z deficytów, które ma rodzic, z jego urazów z dzieciństwa, z braku wiedzy. A czasem po prostu powielamy błędy naszych rodziców. Znaczenie ma wiek dziecka. W przypadku starszego pewne zachowania są już utrwalone i ukształtowane, więc im szybciej wprowadzimy zmiany i rozpoczniemy pracę nad korygowaniem zachowania, tym lepiej.
Czy są jakieś symptomy?
Zachowanie dziecka oznacza, że ma ono jakieś problemy. To oczywiście wspomniana już frustracja i nieumiejętność radzenia sobie z rzeczywistością, ale także kryzysy rozwojowe związane z wiekiem. W tych kulminacyjnych momentach zachowania mogą być bardziej widoczne, chociaż rodzicom wydaje się, że są nagłe. To, jak dziecko poradzi sobie z kryzysami, zależy od bazy zasobów psychicznych, w którą wyposażyli je opiekunowie i wsparcia w domu.
Kiedy powinien nam się włączyć rodzicielski alarm?
Czasami wydaje się nam, że dziecko ma ,,za dobrze”, a okazuje się, że takie maluchy są zaniedbane emocjonalnie. Rodzice są zaangażowani w pracę, tłumaczą się brakiem czasu, a potem próbują coś dziecku zrekompensować. Zastępujemy kontakt fizyczny i emocjonalny kolejnymi przedmiotami, pchając dzieci w świat internetu i gier, gdzie szukają one ucieczki od samotności. Z pewnością spotkała się pani ze stwierdzeniem, że dziecko ,,ma przecież wszystko”! Pozornie, bo paradoksalnie takie dziecko czuje ogromną pustkę wewnętrzną i zaniedbanie emocjonalne. Rodzice nie poświęcają mu czasu, są niedostępni emocjonalnie, dają przekaz, że „skoro masz, co ci się zamarzy, to oznacza, że jesteś w świetnej sytuacji”. Klasycznym sygnałem nieprawidłowości jest informacja od otoczenia, że dziecko źle się zachowuje, przekracza normy lub wchodzi na głowę. Niekiedy samo sygnalizuje, że odczuwa trudności w radzeniu sobie z emocjami, czuje się ciągle sfrustrowane, rozczarowane rzeczywistością, jest pełne złości, którą odreagowuje na otoczeniu.
Nie da się tego zrzucić na karb beztroskiego dzieciństwa?
Granice są niezależne od wieku. Proces wychowywania to okazywanie miłości, ale też uczenie granic i dyscypliny. Podłożem trudności jest również sytuacja, kiedy rodzice są podzieleni, wtedy ścieżka wychowawcza bywa całkowicie niespójna. Ojciec się sprzeciwia, a matka zgadza – wzajemne podważanie autorytetów też przyniesie konsekwencje w postaci pola do wymuszeń. Takie zachowanie widoczne jest w wielu rodzinach, gdzie nastąpił rozwód, a rodzice żyją w ustawicznym konflikcie, podważając i negując swoje zdanie. Trudno utrzymać zasady, jeśli dorośli rywalizują. Ważne jest, aby wzajemnie siebie słuchać.
W czym?
Jeśli ojciec mówi do matki: ,,za dużo mu pozwalasz”, warto się nad tym zastanowić. Często nie widzimy i nie potrafimy zweryfikować pewnych rzeczy. A kiedy orientujemy się, że popełniamy błąd, pomyślmy, dlaczego trudno nam być stanowczym i konsekwentnym. Bycie stanowczym nie oznacza bycie złym czy agresywnym/nieczułym. Chcemy być idealni, bo to wygodne zbierać tylko pozytywne emocje. Rola złego policjanta nikomu nie odpowiada, chociaż z dziada pradziada jest symbolicznie przypisana ojcu. Uczy dziecko wnoszenia pewnych ograniczeń, które w późniejszym okresie będą przekładać się na konsekwencję i wytrwałość. Pozwoli osiągać cele, nawet jeśli droga będzie trudna. Bez umiejętności przetrwania frustracji, że nie wszystko mamy od razu, z koniecznością pracy i zawalczenia o to, może być nam ciężko. Rolą rodziców jest uczenie wytrzymywania przykrych, trudnych stanów emocjonalnych poprzez to, że sami będziemy potrafili je znieść w interakcji z dzieckiem.
Co zrobić, gdy bomba odpali, a my chcielibyśmy uciec?
Jeśli ocenimy, że wsparcie najbliższych to już za mało, skorzystajmy z pomocy specjalisty. Poradźmy się pedagoga, psychologa w szkole, wybierzmy się do poradni, umówmy się z terapeutą dziecięcym.
Nie okażemy się śmieszni i nieudolni?
Takie obawy są uzasadnione. Zrozumiałe jest, że wstydzimy się rozmawiać o problemie. Boimy się przyznać że sobie nie radzimy – całkowicie niepotrzebnie, ponieważ specjalista nie ocenia, a stara się znaleźć rozwiązanie. Cieszę się, że wielu rodziców coraz bardziej otwiera się, chcąc zaufać. Problemy są, były i będą, a dowodem naszej odpowiedzialności jest właśnie odwaga w zwróceniu się o pomoc.