Przekonał się, że ojcostwo to fantastyczna sprawa, choć ciernie kłuły dotkliwie i znienacka. Poznał blaski i cienie, jakie funduje proza życia. Z przymrużeniem oka zmierzył się z każdym dniem ojca, męża i mężczyzny, próbując opanować sztukę poznania i kompromis do perfekcji. Jak to możliwe, że ideał jednak nie istnieje opowiada Leszek Talko, dziennikarz i autor popularnych antyporadników dla rodziców.
Czuje się Pan ekspertem od dzieci?
Absolutnie nie. Jestem przekonany, że nie ma ekspertów od dzieci. Czuję się po prostu dość dobrym rodzicem. Troszkę wiem, pamiętając, że każdy dzień to nowa nauka.
Dlaczego antyporadniki?
Pierwszą książkę o dzieciach napisałem z irytacji poradnikami, które dawały piękne, lukrowane i kompletnie niepraktyczne rady po których czułem się jeszcze gorzej, niż przed ich zastosowaniem. Skoro zrobiłem wszystko i nie działa, to co jest ze mną nie tak, lub z moim dzieckiem? Antyporadnik, ponieważ nie chcę tak stresować dzieci i rodziców, że na wszystko jest jeden sposób. Otóż na wiele spraw nie ma sposobu. Albo jest ich wiele. Albo trzeba samemu jakiś wymyślić.
Matka kwoka, ojciec autysta … to polski standard? Co ich tak zmienia Pana zdaniem?
Zmienia ich strach i zbyt wygórowane oczekiwania podsycane między innymi przez pisma i literaturę. Tych oczekiwań, że będzie tak pięknie niejednokrotnie nie da się spełnić. Lepiej się nastawić, że będzie inaczej, będzie trudniej, będzie dziwnie. Tymczasem matki kwoki chcą bronić dzieci przed wyimaginowanymi zagrożeniami, a ojcowie autyści machają ręką i mówią że oni wysiadają.
Kiedy rodzic odzyskuje wolność?
Żebym ja to wiedział! Przypuszczam jednak, że nigdy. Chyba, że sam postanowi tę wolność wywalczyć. To zapewne taka sama sytuacja, jak z dorosłymi dziećmi mieszkającymi z rodzicami. Kiedy one odzyskają wolność? Wtedy, kiedy się wyprowadzą i same zaczną płacić rachunki. Kiedy się to stanie? Wtedy, kiedy będą tego chciały.
Co dzieje się z ogniem w związku, gdy potomstwo przychodzi na świat? Co zrobić, aby płomień sięgał pod sufit?
W jednej z książek napisałem, że dzieci są jak gaz. Gaz wiadomo, rozprzestrzenia się i zajmuje każdą dostępną przestrzeń. Podobnie jest z dzieckiem. Zajmie każdą dostępną przestrzeń, którą do tej pory była we władaniu pracy, partnerki i partnera, czy hobby. Jeśli oddamy całość, to unieszczęśliwimy siebie i partnera. Jeśli nie oddamy ani kawałka – unieszczęśliwimy dziecko. Cała reszta to poszukiwanie kompromisu. On nigdy nie będzie łatwy. Czy dziecko będzie szczęśliwe, że rodzice wychodzą na randkę? No pewnie, że nie. Może będzie chciało, żeby wyskoczyli sami na parę dni? No jasne, że nie. Ja na przykład zmuszałem mamę, żeby leżała ze mną w łóżeczku dziecinnym i do dziś mi wypomina, że kiedy usiłowała wyjść budziłem się i płakałem. Nie uszczęśliwiło jej to. Cóż, nie czuję się winny, ale trudno oczekiwać, by płonął płomień miłości w takiej sytuacji.
Jaka jest Pana zdaniem współczesna matka polka?
Przeciążona i przekonana, że nie wyrabia i nie jest dobrą matką. Myśli, że wciąż zawala z dzieckiem albo z pracą i rozwojem. Zwykle pozbawiona dziadków, których kiedyś każdy miał i byli dużą wyręką.
Dziecko oznacza koniec marzeń o rzeczach wielkich? Co w Pana przypadku się zmieniło? Jak przebiegała ewolucja w ojca?
Czytam z podziwem relacje ludzi, którzy z małym dzieckiem przemierzają świat w camperze albo osiedlają się w małej chatce, gdzieś tam daleko. Czy zakładają biznes i w środku budowy wieszają syna w nosidełku. Nie czarujmy się – nie każdy tak potrafi. Ja na przykład przekonałem się, że nie potrafię pisać przy dziecku, które zasypia i budzi się nieregularnie, a nie potrafię dostosować się do tego, kiedy ono śpi. Długie miesiące nie zarabiałem, ponieważ po prostu nie potrafiłem się przystosować.
Idealny rodzic istnieje? Co to znaczy dobry, zły? Dlaczego sami siebie tak szeregujemy?
Antyporadnik dla ojców zatytułowałem „Jak być dostatecznie dobrym ojcem i nie osiwieć zbyt szybko”. Nie sądzę, żeby istniał idealny rodzic. Natomiast zewsząd, z reklam i zdjęć jesteśmy karmieni propagandą że są modelowe rodziny, gdzie idealny tata ma mnóstwo czasu i zawsze jest w dobrym humorze, a idealna mama zawsze ma pełny makijaż i z miłością patrzy na idealne dziecko, które jest idealnie uczesane. Potem spoglądamy na siebie takich w niedoczasie, potarganych, bez makijażu i myślimy, co jest nie tak?
Rodzicem się jest, czy trzeba się tego nauczyć?
Rodzicem zawsze się po prostu było. Teraz mówi się nam, że to jakaś wiedza tajemna, prawie uniwersytet i bez niego polegniemy. Według mnie, wystarczy miłość, oraz koniecznie zdrowy rozsądek.
Jaki jest w obsłudze nastolatek? Mount Everest dla rodzica, czy lata praktyki powodują, że to bułka z masłem?
Rodzice słyszą, że kiedy kilkumiesięczny maluch urośnie to będzie dłużej spał i będzie łatwiej. Potem słyszą, że będzie łatwiej, jak zacznie chodzić bez pieluch, łatwiej kiedy minie bunt dwulatka, łatwiej kiedy pójdzie do przedszkola…. Tymczasem za każdym zakrętem jest następny zakręt. Strasznie dużo zależy od tego, czy rodzice się wspierają, czy też walczą ze sobą, czy mają kogoś do pomocy, oraz jaka jest grupa rówieśnicza do której trafia nastolatek.
Współczesny rodzic jest zabiegany. Jak odszukać balans pomiędzy rekompensatą w postaci stanu konta, a nadmiarem rodzicielskiego osaczenia przez całą dobę?
Swoją drogą, czy to nie dziwne, że jesteśmy otoczeni mnóstwem sprzętów, które oszczędzają nam czas? Samochody nas wiozą, pralki piorą, zmywarki oszczędzają nasz czas na zmywanie. Tylko tego czasu coraz mniej. Dziecko potrzebuje zainteresowania, wiem, to truizm. Najbardziej możliwości na pogadanie o pasjach, marzeniach, o tym, co lubi. Kiedy pisałem książkę „Nastolatek dla początkujących” zorientowałem się, że żaden ze znajomych rodziców nie ogląda ze swoim synem, czy córką Youtube’a, a przecież oni tym żyją. Czy to czasochłonne? No tak, siadam i oglądam lajwika cztery godziny. Czy to potrzebne? No tak, bo potem sobie o tym gadamy.
Daje Pan sobie radę w wirtualnym świecie nastolatków?
Dzieci twierdzą, że jestem potwornie analogowy, ale w sumie jak na rodzica to daję radę. To znaczy, że inni są bardziej analogowi.
Rodzic, to brzmi dumnie?
Czasem. Niekiedy męcząco. Kiedy indziej po prostu normalnie.
Tekst i wywiad: Dagmara Rybicka