Lew – potężne i majestatyczne zwierzę, należące do tzw. Wielkiej Piątki Afryki, czyli najbardziej niebezpiecznych zwierząt, zaraz obok słoni, nosorożców, panter i bawołów. Król swoimi rozmiarami ustępuje jedynie największym podgatunkom tygrysów. Jego dumnie noszona grzywa nie jest wyłącznie ozdobą – świadczy o zdrowiu, sile, a także stanowi barierę ochronną głowy i szyi, która chroni go przed pazurami konkurentów. Samice, szukając partnera, uważnie oceniają stan grzywy potencjalnego kandydata. Im bardziej imponująca, tym większe szanse na przetrwanie jej oraz jej młodych.
Drapieżniki
Lwy są najważniejszymi drapieżnikami, czy to na sawannach, terenach krzaczastych, górskich czy półpustynnych Afryki. Podobnie jak wilki w Europie, grają kluczową rolę w utrzymywaniu zrównoważonej populacji zwierzyny roślinożernej, której niekontrolowany rozrost mógłby negatywnie wpłynąć na stan siedlisk trawiastych i leśnych terenów kontynentu. Mówi się, że koty mają dziewięć żyć. Niestety, stan populacji lwów w naturze nie odpowiada temu porzekadłu. Z roku na rok lwów jest coraz mniej. Obecnie szacuje się, że na świecie występuje 30 tysięcy osobników. W ciągu zaledwie 20 ostatnich lat ich liczebność zmalała aż o 43%, a tym samym król zwierząt znalazł się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem.
Co stanowi dla lwów takie zagrożenie?
Ten największy drapieżca Afryki na wolności żyje krótko, zazwyczaj ponosząc gwałtowną śmierć. Jeśli dopisze mu szczęście, dożyje 12 lat (samice przeważnie dożywają 19 lat). Śmierć przychodzi pod postacią kłusownika albo hodowcy, którego zwierzęta hodowlane mogą być zagrożone ze strony drapieżnika. Rzadko zdarza się, by lew umyślnie zaatakował człowieka (ludzie częściej giną na skutek bliskiego spotkania z afrykańskimi bawołami). Ponadto gwałtownie rozwijająca się gospodarka, potrzeba wykorzystania coraz większych terenów powoduje, że naturalne siedliska lwów robią się coraz mniejsze. Im mniej przestrzeni, tym mniej zwierzyny w ogóle, na którą drapieżniki mogłyby polować.
Jednak najczęściej śmierć lwom zadają… inne lwy. Szacuje się, że co najmniej 25% młodych samców ginie w walce o kontrolę nad stadem i terytorium. Niekiedy walczą też samice wkraczające na cudze terytorium. Najcenniejsze obszary bowiem to te, gdzie zbiegają się dwa cieki wodne, przyciągające dziką zwierzynę. Nic dziwnego zatem, że obce sobie stada czasem wkraczają na wojenną ścieżkę.
Praca zespołowa to podstawa
Lwy, polując, stawiają na pracę zespołową. Jest to jednak domena samic – samce użyczają swej siły w polowaniu na dużego zwierza, na przykład bawoła. Wówczas męska siła i masa są niezbędne do powalenia ofiary. Polujące w stadzie samice zaś rozpraszają się na dużym obszarze, naganiają ofiarę w stronę wspólniczek tworzących barierę odcinającą drogę ucieczki. Wtedy następuje atak. Nie zawsze jednak ta strategia jest skuteczna – czasem potencjalna ofiara jest zbyt silna lub szybka, czasem ukształtowanie terenu nie pozwala na całkowite wykorzystanie potencjału lwic. A czasem są po prostu zmęczone i rezygnują po nieudanej próbie.
Lwie życie nie zawsze jest królewskie
Gdański Ogród Zoologiczny dokłada starań, by zachować przy życiu ten piękny gatunek drapieżnego kota. Zapewniamy azyl stadu lwów angolskich (w naturze zamieszkujących południowo-zachodnią Afrykę) liczące obecnie osiem osobników. Na jego czele stoi dumny Arco, który przybył do Gdańska z ZOO w Lizbonie. Królewską rodzinę stanowią także towarzyszące Arco dwie samice – Berghi i Tshibinda oraz piątka dorastających lwów – Tola, Casa, Atos, Portos i Aramis. Najbardziej aktywne są od samego rana, kiedy to czekają na przybycie swoich opiekunów, ale tak naprawdę na posiłek. O poranku potężny ryk Arco można usłyszeć z odległości 5 km. Gdański Ogród Zoologiczny włączył się w kampanię „Protect the Pride”, której inicjatorami są Disney oraz AZA SAFE Afrcian Lions, poszerzając swoją ofertę edukacyjną o palący problem światowej populacji lwów. Kampania koncentruje się na ochronie i przywracaniu populacji lwów, a Disney udziela wsparcia dla Lion Recovery Fund (LRF) Wildlife Conservation Network (WCN).