Beata

Nikt z nas nie zna dnia, w którym życie może nas położyć na łopatki. Beata, samotna matka trójki dzieci w wieku 14, 18 i 19 lat, może najlepiej nam opowiedzieć o tym, jak cały świat wywraca się nam do góry nogami w jednej sekundzie. Jej udane małżeństwo się rozpadło, gdy mąż poznał inna kobietę, a firma, która prowadzili, została przez niego doprowadzona do kompletnej ruiny.

Po odejściu męża zostałam sama z trojgiem dzieci oraz ogromem niezapłaconych rachunków. Z dnia na dzień dowiadywałam się o coraz to nowym zadłużeniu za energię, wodę i ziemię, na której stoi nasz dom, o ile można nazwać domem stare popękane mury, azbestowy dach, starą instalację, zgrzybiałe ściany itp. Mogłabym wymieniać tak w nieskończoność, ale staram się o tym nie myśleć. Tylko jak to zrobić, gdy dzień w dzień wracam z córką do takiej ruiny… Na dzień dzisiejszy zostałam z tym wszystkim sama, co prawda tylko z jedną córką, ale i tak jest nam bardzo ciężko. Zarabiam jedynie 944 zł miesięcznie i nie pobieram na córkę alimentów, gdyż sąd, ze względu na rzekomo ciężki stan zdrowia męża, zawiesił ich dalszą wypłatę. Bez tych funduszy nie możemy godnie żyć. Brakuje dosłownie na wszystko: jedzenie, ubrania, rachunki, remont i wiele innych rzeczy. Nie wiem, jak godnie żyć, mając tak niewielkie fundusze. Chciałabym znaleźć lepszą pracę w moim zawodzie, ale, niestety, nie udało mi się ukończyć studiów magisterskich z psychologii; mam tylko licencjat, co nie daje mi żadnych możliwości godziwej pracy. Gdybym tylko miała okazję ukończenia studiów, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Ale, jak wiadomo, na to również mnie nie stać.

Po moim nieudanym małżeństwie została mi działka, na której stoi mój dom, o którym już wspominałam wcześniej. Jest to piękna działka o wymiarach 30 arów. Nie stać mnie ani na utrzymanie posiadłości, ani na remont domu, dlatego jestem zdecydowana ją sprzedać i wyprowadzić się gdzieś do malutkiego mieszkania, gdzie już nie będzie mi potrzebny samochód, a córka będzie mogła iść pieszo do szkoły, nie jeżdżąc już autobusem, jak do tej pory. Razem z córką bardzo boimy się wracać wieczorami do domu, droga jest bardzo ciemna i kręta, blisko lasu, ale nie mamy wyboru – musimy dawać radę, choć czasem jest to bardzo trudne, szczególnie zimową porą, gdy już o 16.00 zaczyna się ściemniać. Marzy mi się spokojne i poukładane życie, dlatego też walczę o każdy dzień, stawiając mu czoła, chociaż momentami opadam z sił. Wiem jedno – nic straconego. Dzień, w którym zadzwonił do mnie Darek, przypomniał mi o tym, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy mogą mi pomóc i pokazać inną drogę niż dotychczasowa.

***

Wraz z żoną i magazynem postanowiliśmy pomóc Beacie i jej córce, tak aby mogły prowadzić godne życie, którego tak bardzo pragną. Nie wiemy jeszcze, jak to zrobić. Szukamy rozwiązań i wydaje się nam, ze należy się skupić na następujących problemach: sprzedaż działki, ukończenie studiów, przywrócenie alimentów.

W każdym z tych przypadków dajemy wędkę, nigdy nie rybę, i tak też chcemy pomagać światu. Nigdy nie dajemy nic za darmo. Pomagamy tylko tym którzy, będą się poświęcać, by osiągnąć swój cel. Nic nigdy nie spadnie z nieba . Beata jest zdeterminowana i pełna chęci, tylko nam brakuje możliwości. Czekamy na ludzi, którzy mogliby z nami pomóc Beacie i jej córce.

Oceń