Olimpijczyk, który w dorobku sportowym posiada srebro i brąz Mistrzostw Świata, blask sukcesu poznał na wylot. W reprezentacji kraju rozegrał 133 oficjalne mecze państwowe, zdobywając 102 gole. Gdy wchodził na boisko, publiczność szalała. Koniec kariery nie oznaczał dla niego pożegnania z piłką. Król Artur robi wszystko, aby wciąż była w grze, przekazując ją w ręce młodego pokolenia.
Spełniony w sporcie. Przez lata był filarem polskiej reprezentacji w piłce ręcznej. Uwielbiany przez kibiców, na tytuł Króla Artura zapracował w pocie czoła. Na Wybrzeże rzucił go sportowy los. Trochę przypadek, który spowodował, że szum morza okazał się zwiastunem wielkiej i pięknej kariery zawodowca. Pokazujący postawą, że porządnym i dobrym człowiekiem jest się zawsze i wszędzie, a to, co robimy dla innych, wcale nie powinno mieć poklasku w świetle fleszy i na ściankach.
Król Artur Wielki
– Najbardziej niekonfliktowy facet na świecie. Sport, który wydaje się być jego całym życiem, to wbrew pozorom piękny dodatek i niesamowite ukoronowanie tego, na czym mu zależy. Artur potrafi bawić się tym „tu i teraz”, a jego wszystkie smaki uwielbia. Wie, czym jest sukces, ale zawsze dawał radę przełknąć gorycz porażki. Nie stroniąc od normalności, w której dobra impreza i relacje z przyjaciółmi są ważne – odkrywa zakamarki duszy Artura jego bliski kolega.
Jest mistrzem równowagi. Nawet w szczycie kariery znajdował czas, aby się wyluzować i zrobić coś dla innych. Zawsze widzi ludzi, do każdego wyciąga dłoń i często, ku zaskoczeniu, jest ona pomocna najbardziej na świecie. Wierzy, że człowieka kształtuje dzieciństwo, dlatego działając na rzecz najmłodszych, stara się ze wszystkich sił. Organizowane przez niego szkółki i akademie piłki ręcznej mają mało wspólnego z biznesem.
– Nigdy się nie przyzna, ale my to wiemy, że wielokrotnie dokłada do dziecięcych szkoleń. Żaden to biznes, jednak dawanie najmłodszym szans jest tym, co Artur dawno temu postawił sobie za cel – dodaje.
Grał w największych klubach. Potencjał zdobyty na parkietach w Szwajcarii, Niemczech i Francji pozwolił mu założyć Akademię Piłki Ręcznej Artura Siódmiaka. Jest jednocześnie fundatorem Fundacji Akademia Sportu, której zadaniem jest promowanie piłki ręcznej nie tylko w Polsce.
Złota bramka
Ludzie go kochają. Nawet gdy grał, był duży i ta jego brodata fizyczność powodowała, że zapadał w pamięć i serca kibiców. Jest rzeczowy, nie owija w bawełnę, unika plotek.
– Złota bramka, którą strzelił w spotkaniu z Norwegią, od lat ma odzwierciedlenie we wspólnych spotkaniach. Zdarza się nawet podczas spływów kajakowych. Artur tradycyjne wygłupy przyjmuje ze śmiechem, jednak czuję, że dzięki temu możemy pokazać mu, że jest dla nas wciąż królem, o którym pamiętamy. Norwescy zawodnicy też nie zdołali zapomnieć! Zdarza się powiedzieć o nim „celebryta”. Nigdy się nim nie czuł i nie potrafił być. Pewnie wielu wykorzystałoby falę popularności, ale nie on. Precyzyjnie realizował projekt pomocy dla dzieciaków z małych miast i wiosek, które o wielkim sporcie i dużych możliwościach rozwoju mogą jedynie pomarzyć. Uwielbiają go! Dostaje malowane małymi dłońmi portrety, politycy lokalnego szczebla mówią „jest pan wielki”, a rodzice witają go jedzeniem, wiedząc, że kuchnia ma znaczenie.
– To nie tak, że mówi „wy tu sobie wszystko rozstawcie, a ja się pokażę i będę pozował do zdjęć”. Przywozi cały sprzęt. Rozstawia bramki, układa piłki, rozdając je później dzieciakom. Często to jeden z nielicznych prezentów, który dostały od jakiegokolwiek sportowca. Kilkoro podopiecznych z obozów zaczyna trenować już na poważnie, a Artur ogromnie liczy, że wśród nich pojawi się następca.
Rekordzista na wiele sposobów
Gotuje po mistrzowsku. Taki żurek, że aż łyżka staje… Jak publiczność podczas największych lekcji WF-u, które wpisują się do księgi rekordów. Kilka tysięcy dzieciaków docierających na miejsce z każdego zakątka Polski powoduje, że myśląc „Siódmiak”, mówisz „fajny facet, który serce ma na dłoni”. Żadna gwiazda, tylko konkretny chłopak, który urzeka przy poznaniu. Bez parcia na promocję, często skrępowany. Wszak gdzie on się tam będzie pchał na ekran. Do szaleństwa lubiany! Pewnie dlatego inicjatywy, które organizuje dla dzieci, są wspierane przez zaprzyjaźnionych sportowców i postaci ze świata filmu i polityki. Arturowi nie da się odmówić, ponieważ to, co robi, zawsze ma sens. Zapalając najmłodszym światło, pozwala im śmiałym krokiem iść w stronę tego, co im na boisku gra.