Przemoc w rodzinie, kradzież, oszustwo i inne przestępstwa to sytuacje, z których wyjście często wymaga pomocy. O tym, czym ona jest, dlaczego nie trzeba się jej bać i w jaki sposób różni się od tej udzielanej przez instytucje pomocy społecznej, opowiada Piotr Puchalski – prawnik z Ośrodka Pomocy dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem.
Jak długo funkcjonuje ośrodek i na czym właściwie polega jego działalność?
Jako Elbląskie Centrum Mediacji i Aktywizacji Społecznej, działamy od 2007 roku. W Gdańsku prowadzimy osobny projekt, gdzie jesteśmy dopiero od lutego. Jednak w tym krótkim czasie udało nam się pomóc aż kilkuset osobom. Nasze działanie opiera się na specjalistycznym łączeniu wsparcia prawnika, psychologa i mediatora ze wsparciem materialnym dla osoby pokrzywdzonej. Na przykład, jeśli w rodzinie ojciec dopuszcza się przemocy, my możemy dać matce pieniądze na wynajęcie mieszkania sobie i dzieciom. Co ważne, nie kierujemy ich do żadnych schronisk ani domów samotnej matki. To jest istota naszej pomocy i coś, co wyróżnia nas na lokalnym rynku.
Skąd czerpiecie środki na pomoc?
Ośrodki Pomocy dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem są finansowane z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Fundusz ten jest opłacany z nawiązek płaconych przez sprawców. Zebrane pieniądze przekazuje się właśnie na pomoc pokrzywdzonym. To minister sprawiedliwości decyduje, w jaki sposób te środki mają być przekazywane ludziom.
To wy szukacie ludzi, którym potrzebna jest pomoc?
Oni sami do nas przychodzą, ale współpracujemy jeszcze z Urzędem Miasta i Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie. Pomaga nam również policja, zarówno lokalna, jak i wojewódzka.
Czy zwykły człowiek, spoza ośrodka, może pomóc pokrzywdzonym? Mam na myśli wolontariat.
Mamy możliwość organizowania wolontariatu, ale nie jest to bezpośrednia praca z pokrzywdzonymi. Wolontariusze pracują głównie przy obsłudze projektu. Ewentualnie nasi prawnicy mogą w ramach wolontariatu pójść z pokrzywdzonym do sądu. Nie dzieje się to jednak często, ponieważ nie ma takiego projektu w Polsce, gdzie opłaca się pełnomocnika.
Co jeśli ktoś zrezygnuje z pomocy, czy w ogóle się to zdarza?
Staramy się, aby tak nie było. Jeżeli znajdą się osoby niezdecydowane, to znaczy, że potrzebują one dłuższej współpracy z psychologiem. Przekonujemy, że dzięki współpracy z nami, zwiększa się bezpieczeństwo osoby pokrzywdzonej. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przemoc w rodzinie, kiedy mąż okazuje się przemocowcem.
A czego boją się pokrzywdzone kobiety?
Przede wszystkim tego, że sobie później nie poradzą. Często jest tak, że w relacji objętej przemocą, kobieta zarabia bardzo mało albo wcale. Nie ma żadnych uprawnień do zasiłku. Musi opuścić męża, nie mając niczego. Brak zabezpieczenia potrzeb – pieniędzy czy ubrań, jest największym problemem.
Pomagacie jednak nie tylko ludziom, których dotyka przemoc domowa.
Pomagamy osobom pokrzywdzonym w każdym przestępstwie, które jest skatalogowane w kodeksie karnym. Są to między innymi kradzieże i oszustwa na wnuczka, na policjanta czy też zaproszenia na pokazy garnków w hotelach, gdzie ludzie są naciągani na ogromne pieniądze.
Jakich argumentów używacie, aby ludzie wam zaufali?
Wsparcie finansowe powoduje, że ludzie chcą do nas przychodzić. Nie chodzi o to, że dajemy im pieniądze ot tak. My uświadamiamy osobie pokrzywdzonej, że nie jest uzależniona od drugiego człowieka i dzięki uruchomionym przez nas środkom pomocowym, poradzi sobie w życiu. Poza tym, kiedy przychodzą do nas pokrzywdzeni, pomagamy im sporządzić różne pisma. Nie mówimy im tylko, co mają zrobić. Poświęcamy im przede wszystkim czas, nawet po kilka godzin i piszemy z nimi wszystko od zera.
Jak pomagać, żeby nie urazić?
Do każdego trzeba mieć indywidualne podejście. Nie wszyscy mogą pomagać. Można być fachowcem – świetnym adwokatem, psychologiem, nawet sympatycznym człowiekiem, ale trzeba mieć jeszcze w sobie empatię. Wiadomo, że jeśli człowiek dłużej pracuje, znieczula się na pewne rzeczy. My dobieramy kadrę nie tylko patrząc na jej umiejętności zawodowe. Osoby współpracujące z nami muszą mieć także pewne cechy charakteru.
Przekonujecie jakoś ludzi, żeby skorzystali z pomocy?
Oprócz tego, że jesteśmy w stanie zapewnić im dach nad głową, dajemy bony żywnościowe do hipermarketów. Nie kierujemy pokrzywdzonych do banków żywności. Dbamy o to, żeby ludzie nie czuli się wtórnie pokrzywdzeni. Nie wrzucamy ich do jednego worka. Najlepiej, żeby nie mieli ze sobą styczności i nie ustawiali się u nas w kolejce jak u lekarza. Traktujemy te osoby z największym poszanowaniem. Nawet mieszkania, które dajemy pokrzywdzonym to takie, które są na rynku, a nie te zapewniane przez różne instytucje pomocy społecznej.
Bony jednak nie starczają na zawsze, czy ośrodek pomaga pokrzywdzonym w znalezieniu pracy?
Finansujemy szkolenia o wyższym standardzie. To nie jest kurs operatora wózka widłowego czy obsługi kasy fiskalnej jak dawniej. Pytamy się o wykształcenie i predyspozycje danej osoby. Jeżeli kobieta posiada umiejętności kosmetyczne, finansujemy jej kurs kosmetyczny. Jeśli pokrzywdzona jest po studiach ekonomicznych, organizujemy jej szkolenie na księgową. Do każdej osoby podchodzimy indywidualnie.
Jak wygląda pomoc, kiedy pokrzywdzone jest dziecko?
Zapewniamy mu wsparcie psychologiczne. Pomoc prawną również. Piszemy wnioski do ośrodków pomocy społecznej. Nie jesteśmy jednak pracownikami socjalnymi, nie chodzimy, nie szukamy. To właśnie pracownicy socjalni ułatwiają nam kontakt z pokrzywdzonymi.
Co jeśli sprawy ciągną się zbyt długo?
Interweniujemy. Staramy się kierować pisma do organów prowadzących niezależnie od tego, czy jest to postępowanie karne czy cywilne. Korzystamy też z zabezpieczeń na czas procesu. W zabezpieczeniu znajduje się to, kto w rodzinie będzie sprawował opiekę nad dziećmi. Tak samo z alimentami – nie czekamy do końca procesu, który może toczyć się trzy lata. To w trakcie jego trwania regulujemy relacje między stronami postępowania.
Jaki jest największy sukces ośrodka?
Ciężko jest wyodrębnić poszczególny sukces. Jeżeli dziecko przeżywa traumę, dajemy mu pomoc psychologa i na przykład możliwość pierwszego wyjazdu na kolonię. Tak było, gdy udało nam się wysłać na zorganizowany wyjazd dziecko, które było ofiarą gwałtu od trzeciego miesiąca życia. To, że wróciło z kolonii zadowolone, wyszło do nowego środowiska i odcięło się od ludzi rozpościerających nad nim parasol ochronny, jest dla nas jednym z sukcesów. Możliwość przerwania przestępstwa, zniwelowania jego skutków, także uważamy za osiągnięcie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przemoc w rodzinie. Nie jest to jednorazowe pobicie na ulicy czy kradzież. To się dzieje codziennie. Ludzie, którzy do nas przychodzą, często przynoszą ze sobą historie mrożące krew w żyłach.
Na przykład?
Jedną z takich historii było to, jak mężczyzna przyszedł do domu swojej kobiety z maczetą, złamał klucz od środka i wytłumaczył jej, że to czas, w którym kobieta zakończy swój żywot. Ta przerażona wyskoczyła przez okno. Mimo że było to bezpośrednie zagrożenie życia, kobieta tkwiła jeszcze w tym związku przez dwa lata.
A wasze największe marzenie, jeśli chodzi o pomoc innym?
Przemocy nie da się całkowicie zapobiec. Naszym celem, jeśli możemy o tym mówić w kategorii marzeń, jest dotarcie do ludzi. Pomoc im, żeby nie musieli wracać do środowiska, w którym żyli wcześniej. Ludzie często boją się chodzić do instytucji społecznych i mówić o swoich sytuacjach, przeraża ich między innymi możliwość utracenia zasiłku. Jesteśmy uzupełnieniem działań funkcjonującej pomocy społecznej. Do nas można przyjść, my niczego nie zabieramy.
Patrycja Oryl
Apla: Na stronie www.pomocpokrzywdzonym.pl dostępnych jest wiele informacji dla osób pokrzywdzonych przestępstwem. Między innymi są to ich prawa i obowiązki oraz wzory pism.