Together Magazyn » Aktualności » Zamknięci – dzieci bez praw człowieka

Zamknięci – dzieci bez praw człowieka

Zamknięcie, totalitaryzm, komunizm, reżim, miejsce władane przez przywódcę, który wywołuje lęk… Takie są pierwsze skojarzenia z Koreą Północną – państwem oddalonym, tajemniczym, o niezrozumiałych, okrutnych i niehumanitarnych zasadach. Jego obywatele żyją w izolacji niczym w innym świecie. Wszystko, co się tam dzieje, jest tak dziwaczne, że wydaje się nieprawdziwe, a wręcz niemożliwe, by mogło wydarzać się w dzisiejszych czasach. A jednak. Ludzie są tam poddawani inwigilacji i propagandzie. Świat zewnętrzny nie ma wiedzieć, co się tam tak naprawdę dzieje. Reżim ściśle kontroluje przepływ informacji. Na szczęście w tym nieszczęściu są źródła, które ujawniają prawdę o Korei Północnej i o tym, jak się tam żyje. Jakie jest życie codzienne? Jaki los czeka dziecko urodzone w tym kraju? Czego się uczy i co wie o innych krajach? Czy ma szansę w przyszłości wybrać sobie inną krainę do zamieszkania na stałe? W jakich warunkach wychowuje się mały Koreańczyk?

Propaganda od urodzenia

Dzieci niemalże od urodzenia uczone są, że Kimowie to ich bogowie. Z relacji jednej z kobiet, której udało się uciec z tego dyktatorskiego kraju, wynika, iż jako dziecko wierzyła, że Kim Dzong II potrafi czytać w jej myślach. Wywoływało to w niej ogromny strach, gdyż wydawało się jej, że gdy pomyśli sobie coś złego, to on ją zabije.

Ponadto wmawia się Koreańczykom, że ich wódź jest cudotwórcą, który chroni ich przed złem tego świata. Największymi wrogami są oczywiście Amerykanie i Japończycy. Ludzie są tam tak ukierunkowani, że nikt nawet nie zadaje pytań, co o tym sądzić, nikogo nie interesuje niczyja opinia. Mieszkańcy są poddani takiej propagandzie, iż większość czuje, jakby mieszkali w najlepszym kraju na świecie.

Od najmłodszych lat uczeni są, że wszystko dostaje się za darmo, a wszystko to jest na łasce ich Wielkiego Lidera… Wszystko zawdzięczają jemu. Stąd wzięła się w Korei Północnej ogólna niechęć do kapitalizmu, gdyż w nim za wszystko trzeba płacić, a to, co pochodzi z Zachodu, jest złe. Południowokoreańskie marki są wręcz zakazane, a produkty zagraniczne pochodzą wyłącznie z Chin, choć istnieje tam również czarny rynek, na którym cenione są produkty zachodnie i południowe.
Pomimo tego swoistego „prania mózgu” w ciągu ostatnich lat do Korei Północnej zaczęły docierać informacje ze świata zewnętrznego. Ludzie słuchają radia na zakazanych częstotliwościach, oglądają południowokoreańską telewizję i dostają informacje od członków rodziny, którym udało się uciec. Powoli dociera do nich, że to, w co wierzyli przez lata, jest kłamstwem. Coraz trudniej jest jednak uciec z Korei Północnej, gdyż po 2011 roku zaostrzono kontrolę obywateli, ponadto przeprowadza się spisy ludności, w których wypytuje się o najbliższą rodzinę. Decydując się na ucieczkę, trzeba spróbować zrobić to całą rodziną. Od tych, którzy dokonali tego wyczynu, można się dowiedzieć, że północni Koreańczycy już tak bardzo nie wierzą, że ich kraj to raj.

Bezdomne sieroty, państwo pod dyktaturą, okrutny los

Na ulicach Korei Północnej żyje tysiące bezdomnych sierot, a ich los jest obojętny dorosłym. Dzięki filmom z ukrytej kamery, nakręconym przez jednego z przeciwników reżimu (który tym samym ryzykował swoim życiem), można dowiedzieć się, jak wygląda tamtejsza codzienność. Pokazuje w nim m.in. los głodujących maluchów. „Dzieci złego państwa”, bo taki tytuł nosi dokument złożony z zebranych nagrań opozycjonisty, to obraz ukazujący okrucieństwo losu, jaki spotkał pozostawione samym sobie dzieci. Pomimo faktu, że powstał on 18 lat temu, marne szanse na to, że coś się zmieniło w tym kraju na lepsze. Bezdomne sieroty są brudne, bose i słaniające się z głodu na nogach. Mimo to władze twierdzą, że dożywiają bezdomne dzieci, prawda jest jednak inna. Ponadto działacze zachodnich fundacji charytatywnych nie są wpuszczani tam, gdzie rząd sobie tego nie życzy.

Autor nagrań przekazał je w Chinach reporterowi Joe Layburnowi, który wraz ze swoją towarzyszką, operatorką kamery, dołączyli jako turyści do jednej z nielicznych zachodnich wycieczek w Korei Północnej, na którą władze wyraziły zgodę. Ich przewodnik dbał, by zobaczyli tylko to, co mogą zobaczyć. Wyraźnie zaznaczył, że mogą włączać kamerę tylko za jego zgodą. Podczas wycieczki reporterzy oglądali liczne pomniki oraz wizerunki władcy, które są wszechobecne jak cała propaganda. Ulice stolicy są puste, nikt nie bawi się w wesołym miasteczku, brak jest samochodów, a ludzi jest znikoma ilość… Istne miasto – widmo. Podczas swojej podróży reporterzy mają również okazję obserwować przygotowania dzieci do parady na cześć „ukochanego” przywódcy. Nie mogą jednak porozmawiać z dziećmi, które należą do tzw. elity. Są to dzieci pokazowe – wyglądają pięknie, są zadbane, ładne, nakarmione i uśmiechnięte. W filmie przeciwstawione więc są skrajne obrazy – te kolorowo ubrane, śpiewające dzieci i te, które zbierają do woreczka brudną wodę z kałuży.

Granica z Chinami jest ściśle strzeżona, a strażnicy mają rozkaz strzelania do uciekinierów. Uchodźcy złapani przez chińskie władze są przekazywani do Korei Północnej, a tam czekają ich tortury albo zostają skazani na śmierć. W nakręconych potajemnie filmach można ujrzeć dzieci próbujące przekroczyć granicę przez rzekę. Ci, którym się udało, opowiadają Joe Layburnowi mrożące krew w żyłach historie o głodzie, który jest tak przeraźliwy, że popycha ludzi do skrajnych zachowań jak kanibalizm. Ludzkie mięso sprzedawane jest na bazarach. Oprócz tego w diecie głodujących znajdują się szczury, węże, trawa i kora drzew. Głodujące dzieci wysyłane są przez władze do schronisk, w których z głodu, chorób i wycieńczenia umierają. W dokumencie można obejrzeć kilka wywiadów, które o tym opowiadają, choć film zdecydowanie jest dla osób o mocnych nerwach.

Wspomniany wyżej opozycjonista, który działał pod pseudonimem Ahn Chol, kilkukrotnie przekroczył granicę chińsko-koreańską. Podczas tworzenia kolejnych nagrań został najprawdopodobniej złapany i trafił do koreańskiego obozu koncentracyjnego lub został zamordowany, gdyż ślad po nim zaginął.

Odizolowani od wolności

Władze Korei Północnej twierdzą, że prawa człowieka są tam przestrzegane, a ci, którzy twierdzą, że tak nie jest, kłamią. Jednak nikt tak naprawdę nie wie, co się dzieje w tym odizolowanym od świata kraju. Wszelkie informacje pochodzą od uciekinierów, uchodźców lub tajnych reporterów, gdyż obywatele Korei Północnej nie mogą swobodnie opuszczać swojego państwa. Nie mogą też wyrażać swojej opinii, a odważnych, którzy krytykują reżim, czeka surowa kara.

Pozostają więc pytania bez odpowiedzi: jak to w ogóle jest możliwe? W XXI wieku taki kraj? Kraj, w którym od urodzenia morduje się samodzielne myślenie istoty ludzkiej i wpycha się ją w machinę kłamstw. Jakim człowiekiem trzeba być, aby dokonywać takiej zbrodni na ludzkości? Czy kiedykolwiek lud żyjący w Korei Północnej dowie się, co oznacza prawdziwa wolność? Póki co tego wszystkiego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że na tę chwilę w Korei Północnej żyje liczona już w milionach niedożywiona populacja – zarówno dzieci, jak i dorośli. Skala problemu jest ogromna. W kraju brakuje podstawowych produktów jak jajka czy mleko. W niektórych regionach nie ma też dostępu do wody pitnej, a organizacjom humanitarnym brakuje pieniędzy na pomoc. Nadzieja umiera ostatnia, warto więc wierzyć, że to, co złe, w końcu upadnie, a obywatele Korei Północnej będą mogli normalnie żyć.

Oceń