Karina Kończewska to autorka książki „Droga do marynarza – prawdziwa historia” i właścicielka bloga „Taka Ja Marynarza”. W sierpniowym wydaniu „Together” dzieli się swoim rodzicielskimi wpadkami i opowiada o niemającej końca pomysłowości swojej córeczki Laurki. Razem z Kariną zapraszamy na sporą dawkę śmiechu!
Za swoją największą wpadkę uważam występ mojej córeczki w centrum handlowym. Zanim opowiem o wpadce, muszę wyjaśnić dwie kwestie. Pierwsza – Laurka jest ogromną fanką bajki „Strażak Sam”, w której główny bohater uczy dzieci, jak powinny reagować na pożar czy inne zagrożenia. W tamtym okresie dość mocno przyswoiła sobie wołanie „Ratunku”. Druga kwestia – czytamy Laurce wiele książek, treść jednej z nich dotyczyła bicia się. Wracając do historii – poszłyśmy do centrum handlowego. W pewnym momencie Laurka zaczęła bawić się w teatr (uwielbia to) i zaczęła na cały głos krzyczeć: „Ratunku, bije mnie!” Setki głów skierowały się w naszą stronę, bułki wyleciały mi z ręki, na plecach poczułam zimny pot, na domiar złego zobaczyłam zbliżającą się do nas ochronę… Laurka przerażona sytuacją usiłowała jakoś wybrnąć i zaczęła krzyczeć: „Żartowałam! Nie wolno nikogo bić i trzeba wołać ratunku, gdy jest pożar!” Od tej chwili wiem, że dzieci są nieprzewidywalne, a nasze wspólne wycieczki w miejsca publiczne mogą się naprawdę różnie kończyć 😊.
Mój mąż i ja mamy sporo tatuaży. Laurka je uwielbia, gdyż każde z nich jest pewnym odnośnikiem do naszego życia. Uwielbia jeździć z nami na tatuowanie, jak i je pielęgnować. Zawsze powtarza, że ona też kiedyś będzie malowała wszystkim motylki. Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy wszyscy przy kolacji i rozmawialiśmy z mężem o tatuażach, Laurka wstała i oznajmiła: „Mam dla was niespodziankę! Pokaże wam swój tatuaż”. Byliśmy z mężem naiwnie przekonani, że przykleiła sobie naklejkę przyniesioną z przedszkola. Po kilku minutach nasze nadzieje obróciły się wniwecz, bo oto do pokoju wkroczyła Laurka – z całą buźką wymalowana czarnym flamastrem i wysmarowaną kremem. Jak się później okazało, flamaster był wodoodporny, a my spędziliśmy wieczór w łazience na szorowaniu córki.
Bardzo lubimy święta bożonarodzeniowe. Oglądanie filmów świątecznych czy szukanie stroików to dla nas prawdziwa frajda. Pewnego dnia, gdy mąż był na statku, a ja miałam migrenę życia, Laurka – która jest bardzo empatyczna i pomocna w takich sytuacjach, postanowiła zrobić mi niespodziankę. Zabroniła mi wchodzić do sypialni, dopóki nie policzę do stu. Liczyłam, liczyłam, aż w końcu doliczyłam i weszłam do pokoju. Moim oczom ukazało się łóżko, całe w malutkich kawałeczkach papieru toaletowego. Rozsypane były wszędzie, a dumna i zadowolona z siebie Laurka oznajmiła mi: „Mamusiu zrobiłam dla Ciebie śnieg! Jesteś szczęśliwa?” Cóż, z wrażenia nawet migrena minęła! 😊