W oczekiwaniu na sobotę już w czwartek sięgam po czerwone wino. Dziecko wykąpane i najedzone właśnie zasypia w swoim pokoju. Jeszcze bajka – o tym zapomniała pewna dobra matka. To ona opowiedziała mi historię, którą chciałabym się z Państwem podzielić. Jest to historia o chęci pożyczenia ode mnie książki, jak się Państwo domyślają, nigdy nie pożyczonej. Jej tytuł brzmi „Wysoko funkcjonujący alkoholicy”, zaś historia, którą Państwu opowiem, to narracja wokół zranień, niepewności, samotności, obaw a przede wszystkim smutku za silną fasadą słów „wszystko w porządku”.
Większość opowieści o alkoholu wcale o nim nie mówi. Czasami przy winie o nim wspomina, jednak nie komunikuje wprost. Tak więc siedząc w małej kuchni usłyszałam historię, której nie zapomnę. Wątki biograficzne są ważne, tym razem też będą, aby mogli Państwo współodczuwać, celem zrozumienia być może nawet bez oceny, bo w końcu nasza dobra matka przeczytała dziecku bajkę.
Irlandia, mały domek na przedmieściu, właściwie nie jestem pewna, czy na przedmieściu. W domku rodzina mama, tata i córeczka. Kiedyś wraz z innymi wyjechali w poszukiwaniu stabilizacji, a może także zostawienia czegoś za sobą. Nowa rzeczywistość, kilka lat starania się o dziecko, coroczne, raczej krótkie powroty do Polski, do tak zwanej rodziny wyjścia. Podczas jednego z tych powrotów, tym razem wymuszonego utratą, usiadły przy jednym małym stole, w niewielkiej kuchni dwie kobiety. Jedna z nich piła wino, druga piwo. Żadna z nich nie była w stanie określić, który to kieliszek oraz butelka. „Normalnie” raczej by nie porozmawiały, chyba w ogóle „normalnie” nie rozmawiają, jednak substancja zawarta w szkle trzymanym w ich rękach umożliwiła rozmowę, a może coś więcej, jakiś rodzaj relacji…
Są w życiu każdego z nas takie momenty, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko się napić: to była właśnie ta okoliczność.
Przechodząc do trudnego sedna, siedzące kobiety: dobra matka i jeszcze nie-matka, co dla dobrej matki, czego doświadczała nie-matka miało znaczenie, wypełnione umożliwiającą szczerość zawartością alkoholu, zaczęły rozmawiać. Sytuacja utraty połączyła je najpierw w piciu, potem w byciu ze sobą – nie obok siebie, pomimo – jak przeczytali Państwo powyżej – znaczących różnic w pełnieniu ról życiowych.
Dobra matka opowiedziała nie-matce historię o swoim doświadczeniu z własną mamą. Kiedy dobra matka wraz ze swoją mamą przemierzały ulice zatłoczonego podczas Jarmarku Dominikańskiego miasta, dobra matka zgubiła się. W poszukiwaniu swojej mamy wytężała wszelkie zmysły, przestraszona, że zostanie sama w tłumie zupełnie obcych ludzi. Nagle jej czuły nos wyczuł znajomy zapach, serce zwolniło, a na twarzy dobrej matki, będącej wówczas całkiem psotnym dzieckiem, pojawił się uśmiech ulgi. Dym papierosowy, który tak dobrze znała, podpowiedział jej, że mama jest w pobliżu. Jednak gdy nasza bohaterka odwróciła się, zobaczyła nie swoją mamę, lecz inną osobę palącą papierosa. Nie matka zrozumiała wówczas co chciała zakomunikować jej dobra matka.* Rozmowa, którą za moment Państwu doprecyzuję, kontynuowała swój bieg wokół dni tygodnia. Dobra matka od poniedziałku do czwartku pełniła rolę przykładnej żony, no i oczywiście matki, od piątku do poniedziałku również ją pełniła, jednak w jej dłoni zawsze w tych dniach pojawiał się kieliszek z winem. Relacja dobrej matki z jej mamą była oparta na wzajemnych potrzebach, niezaspokojonych potrzebach, oczekiwaniach, niespełnionych oczekiwaniach, konkludując: wzajemnym pragnieniu i niezrozumieniu. Uczucia te, gdy dobra matka myślała o swojej matce, najczęściej nawet w środę zaprowadzały ją do barku. Nie-matka znała te uczucia, znała też inne. Część z nich poznała podczas rozmowy z dobrą przyjaciółką, mającą w swoim doświadczeniu i ojca, i matkę. – Czy odczułaś kiedyś jakiś dyskomfort związany z piciem Twoich bliskich?– zapytała dobra przyjaciółka. Nie-matka znów w swoich emocjach stała się małą dziewczynką uczestniczącą, a nawet performującą podczas mocno alkoholowej uroczystości rodzinnej. Po odśpiewaniu utworu „Sto lat” we własnej aranżacji oraz zebraniu gromkich oklasków od rozbawionej bardziej alkoholem niż jej wystąpieniem rodziny, przeniosła wzrok na swoją matkę, patrzącą bynajmniej nie z dumą. Wzrok jej matki był rozmyty, jakby nieobecny, zapach jej matki nie był jej zapachem, jej zachowanie wzbudzało w dziecku strach i chyba z perspektywy czasu złość pomieszaną ze wstydem. – Tak, odczułam – odpowiedziała dobrej przyjaciółce nie-matka. To cechy współuzależnienia, odrzekła jakże dobra i mądra przyjaciółka. Wyposażona w tę wiedzę nie-matka przełknęła kolejny łyk niepasteryzowanego piwa.
Dzień jak co dzień: odpalam komputer, włączam najpopularniejszy serwis społecznościowy, w którym mam swój odrealniony, wyidealizowany profil. Zaznajamiam się z dniem matek, nie-matek, ojców, nie-ojców, dzieci i nie-dzieci. Dostrzegam pewną relację zatroskanej matki z dorosłym, ale jednak dzieckiem. Dziecko, nie-dziecko ujawnia swoje sieci relacji spajane alkoholem, tenże alkohol jest silnie akcentowany na większości publikowanych zdjęć. Przewijając historię życia innych, zastanawiam się, co zakupić na dzisiejszy wieczór – ta pije to, ten pije tamto…
Wszyscy piją, w radości, smutku, przede wszystkim i mimo wszystko, a najczęściej gdzieś pomiędzy. Tego picia nie zauważamy. Widzimy ludzi i ich społeczne role i pijemy z nimi i z samym sobą towarzysko. Jednak właśnie gdzieś pomiędzy wikłamy się w mechanizmy uzależnienia, absolutnie tego nie dostrzegając. Piątek, sobota, niedziela, kilka piw, wino, kieliszek wódki do obiadu, przed kolacją, do rozmowy i relacji.
„Alkoholicy wysokofunkcjonujący z perspektywy profesjonalnej i osobistej” autorstwa Sarah Allen Benton – jedna z unikalnych książek, przełamujących społeczne tabu, dodam od siebie…nigdy nie pożyczona.
*Dobra matka obawia się, że jej dziecko nie będzie znać jej zapachu, zna jednak doskonale zapach wypijanego przez nią wina.