U podstaw patologii narządów ciała ludzkiego leży zawsze proces zapalny uszkadzający wytwarzanie i wykorzystanie energii w najmniejszych centrach energetycznych – mitochondriach komórkowych. Brak energii do wykorzystania powoduje cykl zaburzeń wewnątrz każdej komórki. A z komórek składają się narządy, z narządów zaś nasz organizm.
Zespół wypalenia zawodowego
Mam 57 lat, męża, dwoje dzieci, ustabilizowane życie zawodowe i rodzinne. Zajmuję kierownicze stanowisko w dużej firmie, świetnie zarabiam, mój mąż także. Dzieci po studiach układają sobie życie i nie wymagają naszej pomocy. Mieszkamy pięknie, w okolicy za miastem, w domu, jaki sobie wymarzyłam, wokół pół hektara ogrodu, o który dba firma ogrodnicza, dalej piękne pola uprawne. Bajka? Pewnie dla wielu tak, tylko dlaczego ja z dnia na dzień coraz gorzej się czuję? Od 10 lat mimo drakońskich diet ciągle powoli tyję, teraz przekroczyłam 85 kg, a jestem na diecie 1500 kcal/dobę. Do zeszłego roku regularnie ćwiczyłam w ekskluzywnym klubie z personalną trenerką, która po tylu latach w zasadzie jest moją przyjaciółką, ale od kilku miesięcy po prostu nie mam na to siły. W pracy jest coraz ciężej, mój umysł tak spowolniał, że muszę każdą rzecz zapisywać. Wszystko mnie męczy, po 2 godzinach negocjacji muszę się położyć, bo inaczej nie mogę niczego napisać. Po południu kark mnie tak boli, że często sięgam po popularne środki przeciwbólowe. Regularnie chodzę do masażysty, ale poprawa trwa góra 2 dni. Bardzo się staram być w formie, ale po prostu nie daję rady. Wracam do domu obolała, nic mi się nie chce, nie mam apetytu. Jem bo muszę, niestety lubię słodycze. Dają mi i siłę i uspokojenie. Zanim zasnę, muszę przeczytać pół żurnala, niestety szybko się budzę, często przerażona i spocona. Mój lekarz mówi, że to zespół objawów związanych z menopauzą, ale z upływem czasu powinno być lepiej, a jest coraz gorzej. Dostałam antydepresanty, przyjmuję je regularnie, ale podobno efekt wymaga czasu. Najgorzej jest rano, budzę się tak zmęczona, jakbym nie spała ani chwili. Wstaję bo muszę. Szybki prysznic i kawa, bez niej nie dam rady wsiąść do samochodu. W pracy czeka na mnie asystentka z górą problemów, bez niej nie zaczęłabym dnia. Gdzie się podziała ambitna błyskotliwa kobieta szybko pnąca się po szczeblach kariery zawodowej? Za radą przyjaciółki poszłam do endokrynologa. Kazał zrobić konieczne analizy, zbadał mnie i powiedział, że wszystko jest w porządku, badania są w normie, a to, jak się czuję, to wina menopauzy, obciążenia pracą i stres. Radził zwolnić, znaleźć hobby, wrócić do sportu, poszukać dobrej dietetyczki. Powinno pomóc. Ale ja na diecie jestem od kilku lat. Raz na jednej, raz na drugiej, a jednak powoli ciągle tyję. Wraz z wagą pojawiły się bóle kolan, bioder, a ostatnio ciągle bóle krzyża. Jak ćwiczyć, kiedy wszystko boli. Moja fryzjerka jest przerażona, bo garściami wypadają mi włosy. Gdzieś przepadły moje niegdyś piękne długie rzęsy, z których byłam tak dumna. Lekarz zapisał mi statyny, bo mam wysoki cholesterol, skierował do kardiologa, bo jego zdaniem moje serce ciągle za szybko bije. Nie jem tłuszczu, żeby mój cholesterol zmalał, ograniczam kalorie, ale to wciąż nie pomaga. Mam ciągle chandrę i wybieram się do psychiatry. Może w mojej psychice leży problem?
Burnout syndrome – wyzwanie dla medycyny mitochondrialnej
Praca jest jedną z najważniejszych składowych życia. Zapewnia utrzymanie, pozwala na zaspokajanie potrzeb, POWINNA BYĆ źródłem satysfakcji i zadowolenia. Tymczasem chroniczne przeciążenie, presja wyników, mobbing, a także problemy osobiste – wszystko to generuje chroniczne zmęczenie. Stajemy się mniej uważni i rozdrażnieni. Z czasem coraz trudniej rozwiązujemy problemy zawodowe, pojawiają się zaburzenia pamięci krótkotrwałej. Jeśli na tym etapie nie odczytujemy sygnałów wysyłanych przez ciało, proces destrukcji postępuje i nasilają się następujące objawy fizyczne:
- bóle mięśni i stawów, głowy,
- zgaga, zespół jelita drażliwego,
- nadciśnienie,
- zaburzenia pracy serca,
- osłabienie wzroku,
- podatność na przedłużające się infekcje,
- bezsenność,
- zaburzenia sfery seksualnej,
- objawy neurologiczne (niepewny chód, potykanie się, szumy uszne),
- cukrzyca typu 2 i insulinooporność
- depresja
Młody starzec
Od wielu lat cierpię na stany depresyjne. Mam 25 lat i nie mogę skończyć studiów. Wszystko zaczęło się we wczesnym dzieciństwie. Byłem według relacji matki bardzo chorowitym chłopcem.
Z powodu licznych infekcji gardła, ucha, zapaleń oskrzeli, ciągłej anemii nie chodziłem do przedszkola. Pamiętam doskonale ciągłe bóle głowy po powrocie ze szkoły. Wieczorem nie mogłem zasnąć, rano mogłem spać do południa, a wstawałem, bo musiałem. W liceum zaczęły się kłopoty z nauką. Coraz trudniej było mi się skoncentrować, miałem duży problem z zapamiętywaniem zadanych tematów. Rano nie mogłem nic zjeść, nie miałem apetytu. Pierwszy posiłek spożywam nadal około południa, mam ciągle apetyt na słodkie. Mam ciągle pogryzione policzki od środka, bo często je zagryzam. Nie jem tak wielu produktów, że łatwiej jest wymienić te, które toleruję. Praktycznie od 2 lat przyjmuję stale leki blokujące wydzielanie kwasu żołądkowego z powodu refluksu żołądkowo-przełykowego. Nie piję alkoholu, bo go nie toleruję, po najmniejszej ilości fatalnie się czuję. Nie uprawiam sportu, bo nie mam na niego siły. Ale najgorsza jest jesień, wtedy opuszczają mnie siły, ciągle chce mi się leżeć, cały czas jestem senny. Praktycznie mogę nic nie jeść, bo nie jestem głodny. Lekarze już w licem rozpoznali depresję, zapisali lekarstwa. Biorę na stałe 2, czasami dostaję jeszcze trzecie. Czuję się po nich różnie. Są okresy poprawy, wtedy staram się zaliczyć, co się da, bo wiem, że za jakiś czas apatia powróci. Chodzę do psychologa na terapię. Lubię swojego terapeutę – tylko on jest w stanie zrozumieć, co czuję.
Staram się chodzić na spacery, ale mnie męczą, jak wracam do domu, muszę się położyć. Nie mam dziewczyny, nie mam kolegów. Nic – tylko pustka w głowie. Aha. Od roku mam bóle stawów. Raz bolą mnie kolana, innym razem łokcie, ciągle mam bóle krzyża, najgorzej rano. Lekarze nie wiedzą, dlaczego, bo nie miałem żadnych urazów. Kiedy mnie badają, nie znajdują nic, co mogłoby tłumaczyć bóle kości. Jestem młodym starcem.
Wyniszczająca depresja – wyzwanie dla medycyny mitochondrialnej
Ludzkie nadnercza wydzielają hormon stresu, a taki stan prowadzi do uszkodzenia mitochondriów komórkowych – central produkcji energii. Jeśli liczba czynnych mitochondriów w każdej komórce ciała spadnie poniżej 40%, organizm funkcjonuje już tylko, żeby przetrwać. W takich przypadkach z pomocą przychodzi medycyna mitochondrialna, która przywraca prawidłowy metabolizm na poziomie komórkowym.Proces wytwarzania energii oraz jej wykorzystania jest sterowany przez witaminy, mikroelementy i substancje śladowe. Medycyna mitochondrialna diagnozuje wszystkie zaburzenia biochemiczne i poprzez podawanie tych substancji we właściwej ilości, sekwencji i w odpowiednio długim czasie pozwala na odbudowę nowych mitochondriów. W leczeniu stosuje się witaminy: A, B, C, D3, E, mikroelementy: potas, magnez, molibden, miedź, selen, cynk, żelazo oraz koenzym Q10, kwasy tłuszczowe omega 3 i glutation. Leczenie uzupełnia prawidłowo dobrana dieta. Należy przy tym pamiętać, że istotna i konieczna jest natychmiastowa przerwa w pracy – dopiero po spełnieniu tego warunku można rozpocząć psychoterapię. Zrozumienie zagrożenia i podjęcie wielokierunkowego leczenia daje szansę na powrót do normalnego życia.
Zapraszamy na poniedziałkowy LIVE poświęcony właśnie temu zagadnieniu!
📱 Skontaktuj się w sprawie wizyty: 602 210 680, rejestracja@sopockafabrykaurody.pl, ul. Smolna 1D, Sopot