Chyba jeszcze nigdy wcześniej młody człowiek nie mógł tak łatwo zrobić kariery muzycznej jak dzisiaj. Przynajmniej teoretycznie. Popularne serwisy internetowe wprost pękają w szwach od liczby osób, które prezentują swoją twórczość – mniej lub bardziej udaną. Otworem stoją również prywatne i państwowe szkoły muzyczne, tradycyjnie postrzegane jako kuźnie prawdziwych talentów.
Droga do muzycznej kariery…
W czasach, gdy internet był w fazie doświadczalnej, telewizja – medium dla wybrańców losu, a komputer kojarzył się przede wszystkim z maszyną do obliczeń, tysiące dzieci w mniejszych i większych miastach uczęszczało do szkół muzycznych. Była to w zasadzie jedyna możliwość aktywnej i intensywnej, wielostopniowej edukacji muzycznej, nie licząc prywatnych lekcji, na które mało kogo było stać. A co w domyśle? Oczywiście droga do świetlanej kariery muzycznej. Rzeczywiście wielu podziwianych dzisiaj muzyków i kompozytorów stawiało swoje kroki w państwowych szkołach muzycznych, jednak… stanowią oni mniejszość dawnych absolwentów tych placówek, by nie powiedzieć – margines.
…wcale nie jest tak prosta
Przede wszystkim nieoszlifowanych diamentów tak naprawdę było i jest niewiele. Poza tym nawet osoby uzdolnione nie wytrzymywały rygoru uczęszczania do dwóch szkół jednocześnie – podstawowej i muzycznej I stopnia. A przecież sama nauka gry na wybranym instrumencie to tylko część edukacji muzycznej. Do tego dochodzi teoria i historia muzyki oraz lekcje rytmiki. Popołudniowe lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Osoby, które nie miały w domu pianina, musiały ćwiczyć na szkolnych instrumentach, co oznaczało kolejne godziny spędzone poza domem. Oprócz regularnych lekcji i ćwiczeń (najczęściej codziennych), warto też wspomnieć o semestralnych egzaminach zaliczeniowych. Publiczny występ przed komisją mógł być pożytecznym przeżyciem, ale i solidną porcją stresu dla wielu dzieci. W rezultacie tylko najwięksi zapaleńcy kończyli państwowe szkoły muzyczne I stopnia z poczuciem spełnienia. Częstsze było odczucie ulgi na myśl o zwieńczeniu intensywnej i nie do końca potrzebnej nauki…
Czy ma to sens?
Obecnie wiele się zmieniło w zakresie edukacji muzycznej. Surowi i apodyktyczni nauczyciele powoli odchodzą do historii. Pomocne są elektroniczne media, bez trudu można zakupić dowolne instrumenty, co kiedyś było niemal niemożliwe. Powstały tysiące mniejszych i większych prywatnych placówek. Niektóre z nich zatrudniają wybitnych fachowców i mogą się poszczycić sporymi osiągnięciami. Nadal jedno pozostaje niezmienne – odsetek uczniów, którzy, uczęszczając do szkół muzycznych, mają poczucie straconego czasu, jest całkiem spory.
Wielu rodziców rodziców – tak jak przed laty – realizuje własne ambicje kosztem dzieci, bez szacunku dla ich zdania w tej sprawie. O ile w państwowych szkołach muzycznych brak entuzjazmu ucznia może skutkować nieuzyskaniem promocji do kolejnej klasy, o tyle w prywatnych placówkach ten problem rozwiązują pieniądze. Jeśli rodzice płacą, nauczyciele wynajdą w dziecku talent, nawet… wbrew jego woli. Taka forma przymuszania dziecka do jakiejkolwiek nauki – nie tylko gry na instrumentach – oczywiście mija się z celem. Natomiast sama edukacja w szkole muzycznej jak najbardziej ma sens. Musimy jednak mieć pewność, że nasze dziecko wyraża chęć takiej nauki, jest gotowe na wiele wyrzeczeń, a świat dźwięków jest dlań fascynujący. Przede wszystkim powinniśmy pamiętać, że będzie tam uczęszczało, by zgłębiać swoją pasję, niekoniecznie zaś zostać wirtuozem. Kariera muzyczna jest rezultatem uświadomionej pasji; nie można jej tak po prostu zaprojektować, nawet przy współudziale najlepszych specjalistów.
Nauka i kształtowanie wrażliwości
Pomimo rozwoju cyfrowych multimediów, nic nie jest w stanie zastąpić dziecku kontaktu z żywą muzyką. Nauka gry na instrumentach i śpiewu może być jednym z ważniejszych doświadczeń, które ukształtują wrażliwość młodego człowieka na kulturę i sztukę. To odkrywanie zupełnie nowych pokładów możliwości, które drzemią w duszy dziecka, i szansa na wszechstronny rozwój emocjonalny. Wreszcie – jest to forma kształtowania kreatywności. Muzyka stwarza niezliczone możliwości twórcze, wskazuje na nieodkryte ścieżki wyobraźni. Pozwala wykreować własny świat artystyczny, który będzie miał niepowtarzalny wymiar.
Nie tylko muzyka
Uczeń szkoły muzycznej musi mieć określone predyspozycje psychofizyczne. Trudno stwierdzić, czy na egzaminie wstępnym można komisyjnie określić stopień talentu albo jego całkowity brak. Mimo wielu obiektywnych przesłanek, talent to ciągle pojęcie wymykające się prostym definicjom. Bazuje się więc na parametrach wymiernych, takich jak słuch czy poczucie rytmu.
Co podpowiada nam nauka, jeśli chodzi o zalety edukacji muzycznej? Zaobserwowano, że dzieci, które przebyły edukację muzyczną, łatwiej uczą się języków obcych. Cechują się również lepszą motoryką niż ich rówieśnicy, przejawiają też lepiej rozwinięte zdolności analityczne. Zajęcia w grupach uczą współpracy i umiejętności rozwiązywania problemów w dorosłym życiu. A zatem szkoły muzyczne gwarantują wszechstronny rozwój, choć żadna placówka nie przeniesie w magiczny sposób naszego dziecka do świata kariery. Ale czy to jest najważniejsze?
Otworzyć drzwi wyobraźni
Szkoła muzyczna jako „kuźnia talentów”? Niekoniecznie… „Wykuwanie” talentu dziecka to przecież mozolna praca, okupiona licznymi wyrzeczeniami i koniecznością porzucenia beztroskiego dzieciństwa. Czy każdy talent trzeba „wykuwać”? Wielu wybitnych artystów muzyków nigdy nie przekroczyło progu szkoły muzycznej. I odwrotnie – liczni uczniowie, którzy zapowiadali się na wielkich artystów, zostali jedynie poprawnymi rzemieślnikami muzycznymi, umilającymi czas gościom weselnym, choć ciężko pracowali pod okiem profesorów. Najważniejsze jest zatem postrzeganie szkoły muzycznej jako miejsca, w którym nasze dziecko będzie miało możliwości, by szeroko otworzyć drzwi wyobraźni. To znacznie większa wartość niż usilne poszukiwanie w młodym człowieku pasji, zwłaszcza gdy on sam nie podejmuje inicjatywy w tym kierunku.
Tekst: Martyna Jakubowska