Dziecięca wyobraźnia praktycznie nie zna granic. Dorośli nie zawsze potrafią docenić znaczenie tego faktu. Szybko zapominamy, do czego w zasadzie kiedyś służyły nam zabawki. I nie zawsze w pełni umiemy określić ich rolę w procesie rozwoju oraz to jak ostatecznie wpłyną na dziecko. A jest ona całkiem znacząca.
W realiach masowej produkcji i sprzedaży przedmioty tracą swoją tożsamość. Stają się anonimowe, bezkształtne, podobne do siebie. Bezduszne, zautomatyzowane linie produkcyjne powielają miliony egzemplarzy takich samych wyrobów, które nie mają poruszać i zachwycać. Mają się sprzedać. A jeśli się już zużyją, zakończą swój żywot na śmietniku. To znak, że trzeba kupić nowy wyrób seryjny, który będzie nam służył raczej krótko. No cóż, jest to wpisane w jego specyfikę. Obecnie, jeśli wierzyć producentom, nie powinniśmy się przyzwyczajać do przedmiotów. Mamy raczej wypatrywać na horyzoncie nowych modeli. A jeśli nie będziemy mieli pomysłów, co kupić, producenci sami przecież wykreują nasze potrzeby… Spirala kupna i sprzedaży nakręca się coraz bardziej. Nie możemy od niej uciec ani wyjść poza jej nawias.
Dokładnie te same reguły dotyczą rynku zabawek. I nie ma się co oszukiwać – również w tym przypadku dzieci są odzwyczajane od sentymentów. Można powiedzieć, że uśmierca się emocjonalne podejście do zabawek, które jest naturalnym odruchem dziecka. Od małego jesteśmy zatem „edukowani”, że zabawki są produktem, które w każdej chwili można, a nawet „trzeba” wymienić na lepszy wariant… Czy słusznie?
Producenci zabawek kierują się bezdusznymi prawami podaży i popytu, nastawiając się przede wszystkim na zysk. W tym układzie nie ma miejsca na sentymenty. Nowe serie pluszaków, klocków czy lalek mają być atrakcyjne przez ściśle określony czas. W międzyczasie wytwórcy i projektanci planują już sprzedaż jeszcze nowszej kolekcji, która, gdy trafi na sklepowe półki, ma wzbudzać coraz to większy zachwyt. W ten sposób kreuje się „modę” wśród dzieci, które potrafią być bardzo wymagającymi konsumentami. No właśnie – tylko konsumentami? Może chodzi o coś więcej?
Czy zabawka ma być tylko kolejnym produktem – wyrobem o wątpliwych walorach estetycznych i jakościowych, już w momencie zakupu skazanym na rychłe zapomnienie? Przecież świat zabawy to nie tylko używanie produktów. To przede wszystkim gra z emocjami, wyobraźnią. To również rozwijanie wrażliwości, umiejętności opisywania i oswajania realnego świata. To nic szczególnego, że dzieci przywiązują się emocjonalnie do swoich zabawek, wręcz przeciwnie. Chociaż producenci z branży zabawkarskiej mogą mieć inne zdanie, nie należy za wszelką cenę zmieniać takich nawyków. Zabawa i zabawki to przede wszystkim atrybuty dzieciństwa – powinno być ono spontaniczne, radosne, niekiedy nawet irracjonalne, ale wolne od typowego konsumpcjonizmu, który jest już cechą świata dorosłych.
Chęć posiadania atrakcyjnych zabawek jest marzeniem wielu dzieci, podsycanym zresztą poprzez kampanie reklamowe producentów z branży zabawkarskiej. Czy rodzice zawsze i bezrefleksyjnie powinni spełniać te dziecięce marzenia? Kupowanie i posiadanie zabawek nie jest niczym złym, ale nie powinno być celem samym w sobie. Czy warto kupować kilkadziesiąt rodzajów samochodów lub lalek rocznie, tylko po to, by w następnym roku zastąpić je nowszymi modelami? Zabawa może być zarówno adaptowaniem rzeczywistości, jak i jej odtwarzaniem z perspektywy dziecka. W tym procesie niekoniecznie ważne muszą być najnowsze trendy na rynku zabawkarskim. Bawiąc się z dzieckiem, warto zwrócić uwagę na rozwój wyobraźni, wrażliwości społecznej czy estetycznej. Tak naprawdę nie potrzeba do tego wielkich i kosztownych środków.
***
Moje robotki to moje miejsce na Ziemi. Dzięki temu czuję oddalenie od zła, zgiełku i smutku, który otacza mnie każdego dnia. Zawsze uwielbiam tworzyć coś własnymi rękami. Kocham to, co robię. W każdą swoją pracę wkładam własne serce, by stworzyć coś, co ucieszy innego człowieka.
Moje hobby zaczęło się około 20 lat temu. Na początku były bardzo drobniutkie rzeczy, takie jak: gumki do włosów, kurczaczki świąteczne z farbowanej żółtej waty, trampeczki i czapeczki dla niemowląt, kuferki i kosze z gazety, serwetki oraz babki ze wstążki. Nadchodziły święta Bożego Narodzenia, więc postanowiłam stworzyć wełnianego świątecznego Mikołaja. Następnie były kaczuszki wielkanocne, zwykłe misie, aż w końcu – misiaki i zwierzątka.
Każdy potrzebuje odskoczni od codzienności. Ja znalazłam właśnie taki sposób i dzięki temu jestem szczęśliwsza. Bóg mi dał talent, który chcę wykorzystać do końca, bo jest to dla mnie wspaniały dar. Po ciężkim dniu siadam wygodnie w fotelu, wyciągam włóczkę i zaczynam tworzyć. Nie są to arcydzieła, lecz sama praca na drutach jest dla mnie przyjemnością. Chciałabym zarazić innych ludzi moją miłością i szczęściem, żeby nauczyli się widzieć to, co ja widzę dzięki swoim pracom. To one sprawiają, że nauczyłam się cieszyć ze zwykłych rzeczy i być wdzięcznym za każde dobro, które mnie spotyka. Cenię również ciepło od innych, którzy tak doceniają to, co robię. Najważniejsze jednak, że nauczyłam się doceniać każdą chwilę i być cierpliwa.