Together Magazyn » Aktualności » Nadludzka siła w miejskim świecie inspirująca dzieci i dorosłych

Nadludzka siła w miejskim świecie inspirująca dzieci i dorosłych

Sebastian „Gizmo” Parat – współtwórca i trener grupy Street Workout Gdynia. Za swoje największe osiągnięcia w sporcie uważa zarażenie grupy ludzi swoją pasją i udowodnienie sobie, że może coś osiągnąć. Rozmowa o sporcie, dającym możliwość poczucia się herosem i nadludzkiej sile ćwiczących, których widowiskowe pokazy inspirują dzieci i są podziwiane przez dorosłych.

 

Magda Stefańska: Treningi grupy Street Workout Gdynia często odbywają się w centrum miasta na Bulwarze Nadmorskim w Gdyni. Jak przechodnie reagują na Wasze „wyczyny”?

Sebastian Parat: Najfajniej reagują starsi ludzie, którzy w młodości mieli do czynienia ze sportem. To naprawdę bardzo miłe, kiedy podchodzi do Ciebie były gimnastyk z kilkunastoletnim stażem, bagażem doświadczenia życiowego i mówi, że podoba mu się Twoja sprawność. Co lepsze – tacy ludzie też z nami trenują. I „zjadają” swoją sprawnością fizyczną niejednego małolata. To oczywiście nie tylko byli gimnastycy, ale grono pasjonatów sportu. Jesteśmy dumni, że możemy ćwiczyć w takim towarzystwie. Zdarzają się sytuacje, kiedy przechodnie próbują nas naśladować. Robią to zazwyczaj małe, wesołe dzieci, które wywołują uśmiech na twarzy i dają nadzieję, że może w głowie tego młodego człowieka właśnie zaszczepiliśmy komórkę sportu.

Niektórzy próbują nas parodiować. To jest niezła komedia. Swojego czasu zdarzyła się historia, kiedy kolega, wyłoniony z grupy kilku przechodniów, chciał się popisać swoim prześmiewczym poczuciem humoru. Skończyło się tak, że chłopak chcąc oprzeć się o płot, zawisł na własnych spodenkach głową do dołu i po prostu bezradnie się z nich wysunął, ukazując to, co się pod nimi kryło. Pośmialiśmy się razem z nim i było humorystycznie. Nigdy natomiast nie zdarzyło mi się osobiście, aby ktoś zareagował na nas w sposób negatywny. No, może raz, kiedy zwróciłem uwagę małemu dziecku. Powiedziałem dziewczynce, aby poszła po swoją mamę, jeśli chce wisieć na drążkach do góry nogami. Mama była strasznie niezadowolona, że myślimy bardziej logicznie od niej i przeszkadzamy w siedzeniu na ławce plecami do córki. Ale to inna para kaloszy.

street_workoutM.S.: Jak oceniasz infrastrukturę do uprawiania treningów w Trójmieście? Co jest bardziej interesujące – ćwiczenie na specjalnych placach dla dorosłych czy na ulicach?

S.P.: Dla fascynatów sportu najważniejsze jest to, co wyniosą z treningu, jaki zrobią postęp. To nie miejsce odgrywa główną rolę. Ćwiczy się tam, gdzie komu wygodnie. Tam gdzie dusza, tam pójdzie i ciało. Oczywiście, fajnie jest ćwiczyć na nowym, świecącym od polerowania placu z drążków przystosowanych dokładnie do Street Workout. Takie powstają jednak na obrzeżach miasta lub w odległych od centrum lokalizacjach, które nie przyciągają ćwiczących tak mocno, jak nasz Bulwar Nadmorski, który zwykłem nazywać gdyńską California – Muscle Beach (śmiech) [teren plaży przystosowany do uprawiania ćwiczeń gimnastycznych i akrobatyki w Los Angeles – przyp. red.]. Mało komu dane jest ćwiczyć często kilka metrów od morza. Mam piękny plac sześć minut jazdy samochodem od domu. Prawda jest taka, że wolę Bulwar. To miejsce ma klimat, piękną energię i chce się tam ćwiczyć. Czas najwyższy, żeby powstał nowy plac, gdyż tamte drążki są tak zniszczone, że się już pokrzywiły. Chciałbym przypomnieć, że w dniach 16 – 26 października na stronie Gdynia.pl odbędzie się głosowanie na budżety obywatelskie. W imieniu społeczności Street Workout bardzo proszę o głosowanie na place treningowe. Już wyobrażam sobie te miliony podciągnięć (śmiech).

 

M.S.: Place do ćwiczeń na gdyńskim Bulwarze mają niesamowity klimat. Tego samego nie można jednak powiedzieć o pogodzie w Trójmieście. Zdecydowanie różni się od tej w Kalifornii. Gdzie trenujecie, kiedy aura nie sprzyja ćwiczeniu na zewnątrz?

 S.P.: W okresach gorszej pogody, trenujący często przenoszą się do siłowni i tam robią swoje. Nie miejsce jest regułą, tylko to, co się robi. Wyjaśnię, dlaczego od Street Workout wolę Kalistenika, gdyż(nie stawia żadnych ograniczeń. Kalistenika to trening uniwersalny, nie stawia żadnych ograniczeń. Podobny tytuł nosi moja praca dyplomowa (śmiech). To trening, który można wykonać zawsze, wszędzie i w każdych warunkach. Osobiście uwielbiam trenować na sali gimnastycznej, gdzie są specjalnie przystosowane drążki, poręcze, drabinki, kółka gimnastyczne. W sali utrzymana jest stała temperatura powietrza sprzyjająca dobrej rozgrzewce i utrzymaniu ciepłoty ciała. Do treningu mam przystosowane również mieszkanie. Na zewnątrz wychodzę, kiedy mam czas i ochotę. Nie zależy mi, aby za wszelką cenę trenować na ulicy, „bo to taki styl”. Ćwiczyłem w ten sposób, zanim w Polsce zaczęła funkcjonować nazwa Street Workout i nie będę tego zmieniał dla trendów.

 

M.S.: Kto może uczestniczyć w treningach, które prowadzisz?

S.P.: W treningu Kalisteniki może uczestniczyć każdy, bez względu na wiek oraz płeć. To główna zaleta ćwiczeń z ciężarem własnego ciała – każde ćwiczenie i ruch można dopasować do potrzeb osoby trenującej. Powinno być to zresztą stosowane podczas treningów wszystkich dyscyplin, niestety często nie jest.

 

M.S.: W większości dyscyplin sportu, żeby osiągnąć bardzo dobre rezultaty trzeba mieć określone predyspozycje. Czy podobnie jest w Kalistenice?

S.P.: Moim zdaniem w sportach o podłożu gimnastycznym najlepiej radzą sobie niskie, szczupłe osoby, ale nie jest to regułą. Sam mam sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu, ważę osiemdziesiąt siedem kilogramów i mierzę się z elementami podczas treningu. Da się. Budowa sylwetek osób z czołówki światowej jest naprawdę różna, ale jedno jest faktem – każdy jest świetnie umięśniony, a wynik pracy zależy od jej natężenia. Nie można również generalizować czy kobiety, czy mężczyźni mają lepsze predyspozycje. Kobiety zazwyczaj dysponują świetnym przygotowaniem ogólnym, zawstydzają facetów zakresami ruchu, szpagatami, które potem przekładają na elementy techniczne. Jedno jest pewne – czy jesteś kobietą, czy mężczyzną – jeśli chcesz coś osiągnąć, to nie ma dla Ciebie taryfy ulgowej. Takimi prawami rządzi się sport.

 

M.S.: Dlaczego ludzie chcą trenować Kalistenikę? Jest to sport widowiskowy. Czy dużą rolę odgrywa chęć zaimponowania innym?

S.P.: Motywacja w sporcie to sprawa indywidualna. Biorąc jednak pod uwagę ogół potrzeb, którymi kierują się osoby zaczynające ćwiczyć siłowo, można wyróżnić dwa podstawowe cele – poprawę sylwetki i poprawę wyników siły mięśniowej. Jeśli jednak mocniej zagłębić się w psychikę sportowca, to głównym motorem napędowym prawdziwego pasjonata jest chęć udowodnienia sobie jednej, podstawowej rzeczy, którą można określić hasłem: „Tak, mogę to zrobić.” Nie jest ważne ile czasu, poświęcenia i pracy będzie to kosztowało, ilu znajomych przez to stracę, czy rodzina bardzo mnie znienawidzi za to, że nie będę na ślubie kuzynki, czy może znienawidzą mnie tylko trochę. Nieważne czego będzie musiała sobie odmówić taka osoba, bo najważniejszy jest cel. Skąd ta determinacja? Jedni mają niespełnione mrzonki o byciu superbohaterami, inni głębiej zakorzenione potrzeby, które znają tylko oni sami, a jeszcze inni chcą sie przypodobać ludziom. Ci ostatni szybko kończą przygodę, realizując w głowie myśl, że tak właściwie to nie mają na to psychiki, albo kończą w szpitalu, bo nie potrafili trenować z głową. Motywacja w sporcie to temat dla psychologów sportowych i to takich z najwyższej półki. To niesamowita „część umysłu” atlety, który nieraz potrafi zadziwić samego siebie. Chłopaków „jara” motyw „nadludzkiej siły”, robienia ze swoim ciałem tego, czego inni nie zrobią. Przez chwilę czujemy się jak herosi. Kto był w tym zakątku umysłu, ten zrozumie, kto nie był, będzie się z tego śmiał. Nas to nie obchodzi. Liczy się nasza praca nad sobą.

street_workout_sportZobacz także:

Street workout – dorośli na placu zabaw

 

 

 

Oceń