Autor: Dawid Olejnik (Stowarzyszenie 180 Stopni)
Czym jest rozstanie? Czy da się je przetrwać? Dlaczego tak mocno boli? Czy da się wyjść z niego cało i pozytywnie patrzeć w przyszłość? Otóż tak!
Moja bardzo wielka wina…
Rozstanie może być mocno destrukcyjnym doświadczeniem dla obojga partnerów, zarówno dla osoby kończącej związek, jak i dla osoby, która właśnie poczuła konsekwencje tej decyzji. Zwykle przychodzi taki dzień, gdy leżąc w domu, dławimy się własnymi łzami cieknącymi przez spuchnięte oczy, w głowie przelatuje milion pytań, myśli i obwinia się… Co zrobiłem źle? Czy mogłem coś zrobić lepiej? To moja wina! Moja bardzo wielka wina! Mogłem się postarać bardziej!
Pierwsze momenty po stracie partnera są traumatyzującym doświadczeniem. U niektórych osób te potencjalnie pierwsze chwile mogą mieć znamiona nieskończoności. Odkryto nawet, że wówczas nasz mózg generuje takie same impulsy, jak przy żałobie. Powinniśmy więc jak najszybciej powstać z „doła” i smutków, by zacząć działać. Ja poprowadzę Cię przez tę drogę.
Na bok sentymenty
Jesteś sentymentalny? Nie, to nie przejdzie! Wyrzuć te pamiątki, wszelakie zdjęcia, spal ubrania, po prostu wszystko, co kojarzy się z nieszczęśliwą miłością. Pamiętasz, jak robiliście razem ten wasz pokój? Teraz ty go zrób sam po swojemu. I zmień to prześcieradło, poważnie! Musisz wiele pozmieniać. W innym wypadku twoje życie będzie wciąż wyglądać tak samo, z tą tylko różnicą, że będzie brakować jednego, niezwykle ważnego elementu – twojej drugiej połówki. Wówczas mózg sam ładnie zaprosi cię do depresji, identyfikując ten brak jako elementu niezbędnego do odczuwania szczęścia. Nigdy nie mogłem znaleźć skarpetek do pary, moja była dziewczyna mi w tym pomagała. Niestety, gdy odeszła, co rano przypominała mi się przez tę czynność. Wyrzuciłem wszystkie skarpetki, do tego bardzo dużo ubrań znalazło się w koszu. Teraz mam nowe – zdecydowanie bardziej stylowe. Niby prosta rzecz, a tak pomaga! Kobiety często zmieniają fryzury, farbują włosy, modyfikują swój wygląd. Jak wynika z opinii płci pięknej – i taka interwencja może pomóc. Następne, co musimy koniecznie zrobić, to znaleźć sobie pasję. Najlepiej taką, która była w nas hamowana przez partnera/ partnerkę. Siłą rzeczy rozwijając taką pasję, możesz przy okazji budować w sobie niechęć do tej osoby. Trzeba dużo robić, by mniej myśleć. Na początku to priorytet. Zapisz sobie cały grafik terminami, umawiaj się z ludźmi, żyj pełnią życia i nie oglądaj się za siebie. Czasami coś w tobie jakby pęknie, ale szybki kontakt z przyjacielem rozwieje wątpliwości.
Czas leczy rany
Po dłuższym czasie na pomoc przyjdą procesy normalizacji, powrócisz do świata z totalną zmianą nastawienia. Teraz już sobie pomyślisz „tak miało być, abym mógł być tu i robić to, co teraz robię”. To właśnie nazywamy odbiciem się od dna. Wiedzieliście, że da się tak obrócić swoje nerwy, gniew i smutek w pozytywną siłę do działania? Brzmi magicznie? A potrafi to każdy człowiek! Po pewnym czasie – niektórzy po dłuższym, inni po krótszym – każdy z nas się podnosi i wstaje. Chyba że wcześniej doszło do udanej próby samobójczej… To moment kulminacyjny. Albo „wypchniesz klatę do przodu” i pójdziesz jak czołg, albo dasz powód swojej byłej miłości do sformułowani
a wniosku „dobrze, że się rozstaliśmy, bo on jest słaby”. Dajesz jej w ten sposób do rozumienia, że rzeczywiście nie nadajesz się do założenia rodziny i współprowadzenia domu. Ale spokojnie, nie musisz jej już nic pokazywać! Teraz udowodnij tylko sobie, że jesteś kimś wartościowym, nawet jeśli nie ma jej przy tobie. Nie daj sobie wmówić, że bez tej drugiej osoby nic nie znaczysz i że sobie nie poradzisz. To bardzo typowe zagrania, w które angażują się osoby postronne po rozstaniu, ale skoro już je znasz, to na pewno takie prowokacje nie zrobią na tobie żadnego wrażenia.
Dobre wnioski
Teraz przychodzi czas na wyciąganie wniosków, postawienie nowych celów i dążenie do ich osiągnięcia. Nie próbuj wchodzić za szybko w następny związek, gdyż łatanie dziury w sercu w ten sposób nie pomaga, a możesz skrzywdzić drugą osobę. Ponadto będziecie żyli w tzw. miłosnym trójkącie. Ty, ona, plus twoja „ex” w myślach. Minie dłuższy czas i chcąc nie chcąc, w twoim życiu znów pojawi się szczególna osoba, dzięki której znów poczujesz motyle w brzuchu. Gdy to nastąpi, postaw mocne fundamenty relacji, przypominając sobie słabe aspekty poprzedniego. Jeśli podstawa będzie słaba, wszystko to, co na niej wybudowałeś (intensywne przeżycia, wspólne wspomnienia i uczucie) runie… Znów zostanie zwykłym stosem cegieł, malującym zrujnowany krajobraz w Twoim mózgu. Czasu jest wiele… Nie spieszmy się. Kochajmy wolno, lecz intensywnie!
Doświadczenia
Pisałem to właściwie bez żadnej przerwy, wszystko płynęło mi prosto z serca, ale wiem, że ważna jest w tym wszystkim relacja z czytelnikiem. Jak możesz słuchać jakiegoś anonima, który może nawet nie wiedzieć, co mówi? Jestem Dawid, mam 20 lat. 4 lata temu poznałem swoją pierwsza miłość, mój ideał. Po pół roku byliśmy razem, do niedawna była przy mnie codziennie, nasz związek jawił mi się jako mocny i dojrzały. Uciekła z dnia na dzień. Czułem się zjedzony, przeżuty i wypluty. To był wielki cios, nadal się po nim podnoszę. Po co wam to wiedzieć? Rad udzielał Wam ktoś, kto czuje to samo, a nie ktoś, kto nigdy nie zaznał miłości lub wróży z fusów.