Together Magazyn » Aktualności » Pochwała trudu
trud

Pochwała trudu

Nie wierzę w śmierć… na spektakl o takim tytule chciałbym wszystkich zaprosić w listopadzie do Miniatury. O sprawach życia i śmierci jest ten tekst autorstwa o. Wacława Oszajcy. Jednak dziś nie będzie o śmierci, ale o rzemiośle i nieodzownym jego elemencie, jakim jest trud. 

Ukrzyżowany Chrystus z bazyliki Mariackiej ma swoją legendę związaną z powstaniem tej rzeźby. Otóż mistrz dłuta był tak pochłonięty pragnieniem oddania prawdziwej męki, że posunął się do zbrodni. Może to obsesja artysty tkwiącego między wiarygodnością a umownością sztuki pchnęła go do zabicia modela? Ten ekstremalny przypadek zwrócił jednak moją uwagę na inną kwestię związaną z twórczością, pracą, a właściwie z każdym codziennym działaniem. Zauważyłem, że sztuka, dzieło, w którego realizacji nie ma śladów walki z trudem wywiera na mnie znacznie mniejsze wrażenie, niż ta gdzie te ślady są wyraźne. Czasami odnoszę wrażenie, że trud został wykasowany z procesu twórczego i zadomowił się gdzieś na jego obrzeżach. Zamieszkał w warsztatach rzemieślników, gdzie od ucznia przez czeladnika do mistrza pokonywanie trudności jest chlebem powszednim. Rzemieślnicy wiedzą, że co zadanie to wyzwanie. Nie boją się trudu. 

W „Życiu i przygodach Remusa”, naczelnym kaszubskim dziele napisanym przez Aleksandra Majkowskiego, pojawiają się trzy straszydła: Strach, Trud i Niewarto. Jeżeli Remus chce uratować swoją społeczność, musi pokonać te straszydła. Strach dobrze znamy i łatwo nam zrozumieć, dlaczego jest straszydłem. Demon, który wzbudza emocje paraliżujące cały układ nerwowy. Czy z trudem i tym, że czegoś robić nie warto, jest podobnie? Czy trud też potrafi wywołać tak silne emocje, które paraliżują nas jak pajęczyna ważkę? Jak często odkładamy czynności na kolejny dzień, tydzień, tylko dlatego, żeby się z nimi nie mierzyć? Potrafimy zaniechać pracy tylko dlatego, że jest zbyt trudna. Często straszydło Trud staje mi na drodze – wielkie bydlę naprzeciwko, pochyla się i z opartymi o biodra rękami przecząco kiwa głową. Nie jestem gotów do walki, rezygnuję, odchodzę. Znacie ten stan? 

Teraz uświadomiłem sobie, że coraz mniej jest szewców, snycerzy, stolarzy, krawców. Czyżby jednak straszydło Trud odnosiło zwycięstwo? Cywilizacja, postęp, wyręczają nas – zawody rzemieślnicze wymierają. Ciekawe, czy zawód artysta też zniknie? Koniec końców, też jest, był, oparty na rzemiośle. Właśnie, chyba był? Dziś liczy się koncept i ekspresja oraz kto pierwszy coś zrobi. Nie chcę wyjść na marudę, hołubię ekspresję i koncept, ale przede wszystkim wywołuje na mnie wrażenie czyn twórczy i kunsztowny, który wymusił na twórcy krew, pot i łzy. Zmaganie się z trudnościami, pasja, czyli męka twórcza, jest konieczna do spełnienia. Tak to czuję i nic na to nie poradzę. Jednak czy spełnienie warte jest grzechu? Czy w walce ze straszydłem Trud można uciec się do zabicia drugiego człowieka tylko dlatego, żeby oddać cierpienie Chrystusa? Hmm… Dlatego czapka z głowy przed tymi mistrzami, którzy codziennie pokonują trudności bez grzechu. 

Oceń