Together Magazyn » Aktualności » Co tak naprawdę się stało pod Gimnazjum nr 3 w Gdańsku?
Gimnazjum nr 3

Co tak naprawdę się stało pod Gimnazjum nr 3 w Gdańsku?

W ubiegły piątek w internecie zamieszczono film, na którym widać, jak grupa nastolatek bije i poniża dziewczynę pod jednym z gdańskich gimnazjów. Setki tysięcy osób, które zapoznały się z tym materiałem, zbulwersowała zarówno kompletna znieczulicy ze strony młodzieży, bo przecież nikt nie wstawił się za ofiarą, jak i akt agresji w pobliżu jednej z placówek oświatowych.

Przypomnijmy, że do opisywanego zdarzenia doszło w ubiegły czwartek (tj. 12 maja br.). Policjanci otrzymali zgłoszenie, z którego wynikało, że pod Gimnazjum nr 3 na Chełmie doszło do pobicia jednej z uczennic. Wezwany na miejsce zespół pogotowia ratunkowego udzielił poszkodowanej doraźnej pomocy i przetransportował ją do szpitala, gdzie stwierdzono obrażenia, które nie stanowiły zagrożenia życia (m.in. otarcia naskórka). Dzień później film, na którym zarejestrowano zdarzenie, został umieszczony na jednym z portali społecznościowych.

Kuratorium sprawdza szkołę

Wczoraj na wniosek Kuratorium Oświaty wszczęto kontrolę w Gimnazjum nr 3, pod którym rozegrały się bulwersujące sceny. Jak mówi dr Monika Kończyk, pomorska kurator oświaty cytowana przez Radio RMF FM: Kontrola zakończyła się […] koło godziny 16. Zebraliśmy dokumenty, jak przebiegała procedura w tzw. sytuacji kryzysowej, bo tak to należy nazwać. Będziemy je teraz analizować. Z wstępnych ustaleń wynika, że do zdarzenia doszło poza terenem szkoły, ale w bliskim jej sąsiedztwie. Sprawdzamy, czy był tam monitoring. Dyrekcję o pobiciu poinformował anonimowo, telefonicznie, świadek.
Z kolei wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk na łamach „Dziennika Bałtyckiego” stwierdził, że na razie nie widzi podstaw do podjęcia radykalnych kroków w stosunku do dyrektora szkoły, pod którą nastąpił incydent.

Agresorki przez sądem

Jeśli można doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów w całej sprawie, warto wskazać na szybką reakcję organów wymiaru sprawiedliwości. Przede wszystkim policjanci nie zignorowali zdarzenia i nadali sprawie odpowiedni bieg. Nastolatka szybko też znalazła się pod opieką lekarzy. Już w poniedziałek sąd rodzinny podjął decyzję o umieszczeniu dwóch podejrzanych w ośrodku wychowawczym; w stosunku do jednej z agresorek orzeczono nadzór kuratora, z obowiązkowym comiesięcznym raportowaniem stanu sprawy. Równolegle działania prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście. Analizowane jest potencjalne uchybienie obowiązków przez pracowników szkoły oraz zaniechanie pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa.

Kiedy sprawca staje się ofiarą…

Analizując zachowania utrwalone na filmie, trudno mieć wątpliwości, po której stronie leży wina. Dylematów w tej sprawie nie miał również sąd rodzinny. Trudno bowiem relatywizować sytuacje, w których przemoc, niezależnie od okoliczności, staje się środkiem rozwiązywania konfliktów. Wahadło bezsensownej przemocy potrafi jednak przechylić się w drugą stronę, czego doświadczyły same sprawczynie pobicia, stając się ofiarami niewybrednych komentarzy internetowych hejterów.
Zadziwiać w tej sytuacji może postawa rodziców oskarżonych nastolatek. Trudno w ich zachowaniu dopatrywać się pokory czy choćby poczucia zwykłego wstydu i zażenowania zaistniałą sytuacją. Być może jest to linia obrony, niemniej jak refren pojawiające się w mediach wypowiedzi typu „zasłużyła, to dostała” są nie do przyjęcia. W pewnym sensie sprawczynie pobicia stają się w ten sposób również ofiarami – zaniechań wychowawczych.

„O co poszło?”

To chyba jedno z najczęściej powtarzanych pytań w kontekście tej sprawy. Warto jednak zastanowić się przez chwilę nad tym, czy naprawdę jest ono najważniejsze. Niezależnie od domniemanej winy pobitej nastolatki, nie można zaakceptować metod dochodzenia sprawiedliwości poprzez rozwiązania siłowe, zwłaszcza w przypadku nastolatków. Niestety, nie jest to przypadek odosobniony. Wiele podobnych sytuacji ma miejsce w polskich szkołach (lub w ich pobliżu), tyle tylko, że nie są one nagłaśniane. Poczucie fałszywej solidarności wśród uczniów i chęć zaakcentowania własnej pozycji w środowisku szkolnym to czynniki, które sprawiają, że ani do nauczycieli, ani do rodziców nie dociera wiele sygnałów wskazujących na konflikty w szkole. O ile z zasady porozumienie z nastolatkiem może być wyzwaniem, w przypadku nieporozumień w grupie rówieśniczej staje się już niemal misją niewykonalną. Dlatego trudno też się dziwić biernej reakcji nastolatków, którzy byli jedynie biernymi uczestnikami całego zdarzenia. Nikt nie chciał wyłamywać się z obowiązujących standardów postępowania. Wyzwaniem dla dorosłych powinno być to, jak zmienić utarte schematy, niekoniecznie zastanawiając się nad tym, jaka była przyczyna agresji.



Co się zatem tak naprawdę stało na gdańskim Chełmie? Po prostu został nagłośniony przypadek skandalicznego, choć wcale niewyjątkowego zachowania części współczesnej młodzieży. Tylko tyle i aż tyle. Warto zadać sobie pytanie, czy temat ten byłby tak nośny medialnie, gdyby nie fakt, że zdarzenie dotarło do tysięcy widzów poprzez łącza internetowe. Po cichu niemal każdy rodzic przyzna, że spotkał się – pośrednio lub bezpośrednio – z problemem agresji wśród nastolatków. I póki zdarzenie nie zostanie upublicznione, bo ktoś dozna namacalnej szkody, niemal nikogo to nie szokuje. Trudno wymagać od młodzieży w wieku 13–14 lat rozwagi czy umiejętności mediacji. Na pewno jednak nie można godzić się na akceptowanie „normy”, w której prawo pięści jest wartością nadrzędną. Proces wychowawczy musi się koncentrować na ciągłym przekazaniu podstawowych, choć czasami spychanych w zapomnienie wartości. Chwilowy wstrząs spowodowanym publikacją szokującego filmiku w sieci, niestety, niewiele może zmienić.

2/5 – (1 głosów)